środa, 30 kwietnia 2008

30.08.2006 koniec...., a tak naprawdę początek...

Środa... ale jaka była pogoda, to nie wiem...
Na porannej wizycie zadecydowano, że dziś zrobią cięcie. Ponieważ dr X uznał mnie za swoją pacjentkę, czekaliśmy do godz.14 , ponieważ miał inne operacje. Ze względu na chorobę mojego dziecka pozwolono mojej mamie być cały czas przy mnie, tylko podczas cięcia stała za drzwiami. Miała być "tak na wszelki wypadek" jak to określili lekarze....

O 14.35 urodził się mój syn, a dokładniej pisząc wyciągnięto go ze mnie....

Pani anestezjolog zapytała, czy wiedzieli "o tym"... Padła odpowiedź, że o wodogłowiu tak, ale nie o przepuklinie... jako totalny laik pomyślałam wtedy, że przepuklinę, to dużo ludzi miewa i to przynajmniej nie jest nic groźnego....
Dopiero kiedy neonatolog z daleka pokazała mi plecy Byśka, zrozumiałam, że jestem w błędzie, tylko dalej nie wiedziałam w jak dużym i co to oznacza....
Bysiek w pleckach miał dziurę... aż mnie zatkało, ale nie było czasu na pytania, bo neonatolodzy zabrali go na oddział noworodkowy. Dr X podczas szycia usiłował naświetlić mi jakie mogą być konsekwencje wad, z którymi urodził się mój syn.

Tego samego dnia wieczorem Bysiek został przewieziony do szpitala, w którym przeprowadzono operację zamknięcia przepukliny oponowo-rdzeniowej (czyli tej dziury w pleckach).
Poproszono mnie, żebym wybrała dla niego imię, żeby ksiądz mógł go przed operacją ochrzcić....

Wybrałam Krzysztof Maciej

piątek, 25 kwietnia 2008

28.08.2006 ....nie mieli racji

Poniedziałek nie przyniósł dobrych wiadomości.... Badanie USG robił inny lekarz, który potwierdził diagnozę Ale dowiedziałam się, że będę miała syna.... do pary dla Olki

Powiedziano mi, że mam spokojnie czekać, ale czekać w szpitalu nie wiadomo na co i nie wiadomo jak długo? Wiedziałam, że nic dzieciątku nie pomoże, więc chciałam jak najszybciej wrócić do domu... Jednak lekarze chcieli skonsultować wynik badania z ordynatorem neonatologii, żeby było wiadomo, czy dzidziuś jest na tyle duży i silny, żeby przeżyć cięcie cesarskie w najbliższym czasie. Wyrażono zgodę na cięcie przed terminem...

niedziela, 20 kwietnia 2008

25.08.2006 Diagnoza

Prześliczny piątek....

Piękna pogoda, bardzo ciepło, choć to akurat wtedy zaczęło mi coraz bardziej dokuczać. Pojechałam do szpitala na umówioną wizytę.
Dr X, do którego poszłam po raz pierwszy ( mój prowadzący dr Y, wziął sobie długie chorobowe), zrobił mi także USG...
- czy dr Y robił Pani USG?
- tak, prawie za każdym razem
- a co dr Y mówił?
- że wszystko jest w porządku
- tylko tyle?
- tylko? Hmmm, a czy coś jest nie tak?
- proszę poczekać, pójdę po neonatologa...
.... Co to znaczy "tylko tyle"? Może po prostu dzieciątko ułożyło się poprzecznie?
Po kilku minutach wrócił dr X z panią dr neonatolog, która po paru minutach stwierdziła, że ma on rację. No i tu włączyłam się ja, pytając czego "owa" racja dotyczy.
- no cóż, Pani dziecko ma wodogłowie
- proszę?
- ma wodogłowie, ale proszę się bardzo nie denerwować, bo w dzisiejszych czasach zakłada się dziecku zastawkę i może ono prawie normalnie żyć...
- prawie normalnie?
Ale już wtedy niewiele do mnie docierało, a łzy płynęły strumyczkiem....
Dr neonatolog sobie poszła, a dr X kazał się stawić w poniedziałek rano w szpitalu na badania i "zobaczymy co dalej"...
Płacząc bez przerwy, wsiadłam w samochód i pojechałam do mamy, gdzie czekała na mnie córka - 5 letnia Ola. Załamana, opowiedziałam rodzinie o wizycie, ale nikt nie mógł uwierzyć, że tyle razy robione USG wcześniej nic nie pokazało...

Przez cały weekend wszyscy pocieszali mnie, że to pomyłka, że tak czasem jest, że lekarze się mylą. Uczepiłam się tej myśli, mając nadzieję, że moi najbliżsi mają rację....

wtorek, 15 kwietnia 2008

Dzień wcześniej, czyli 24.08.06

.... wszystko w porządku, termin porodu na 23.09.2006....

sobota, 5 kwietnia 2008

Figlarne spojrzenie


No ciekawe, czy uda mi się wkleić zdjęcie Byśka...