czwartek, 30 grudnia 2010

Prosto z Polski - Erka i Krzyś :)

Tuż przed Świętami lansowaliśmy się z Bysiem i Erką w radio i telewizji... a co!

Tak serio, to oczywiście były to zaledwie krótkie epizody o których już pisałam, ale jak dla nas to i tak dość! 

Bysiek podczas rozmowy z ekipą TV Rzeszów, nic nie chciał powiedzieć, ani nawet głowy podnieść, a Markowi powiedział: "moge im coś powiedzieć, ale jutro dopiero!" Ot, gwiazda się trafiła
W każdym bądź razie nie dało się z nim nic załatwić, więc tylko migawka z Byśkiem była.

Ale za to, następnego dnia  (tak jak obiecał), miał zdecydowanie więcej cierpliwości do ekipy z TVN24 i o wiele lepszy humor.
Dlatego nagranie było przyjemniejsze i bardziej "rozmowne". 
Obie osoby z ekipy nawiązały z Krzysiem taki kontakt, jakby robiły wywiady tylko z dziećmi. Pokazali mu mikrofon, kamerę i dzięki temu wszystko potoczyło się dość sprawnie i naturalnie.
Byłam zaskoczona, bo miałam ogromne obawy przed tym spotkaniem. Niepotrzebnie, bo ci ludzie świetnie wiedzieli co robić i jak się zachować przy mrukliwym Byśku....

Kto przegapił, a ma ochotę zobaczyć jak wypadliśmy, proszę bardzo... oto link do "naszego reportażu": Prosto z Polski. 
W reportażu jest taka kwestia: "chłopiec myśli, że uczy psa".... 
Zastanawiałam się, czy Bysiek to usłyszy i zwróci uwagę, na to co mówią. Nie spodziewałam się jego reakcji
Siedząc przed telewizorem, wrzeszczał w jego stronę: "nieprawda, ja już umiem cyfry i to ja ucze Erke!!" 
He he he.... tak więc więcej mu tego nie pokazuję


Fotki ze spotkania z TVNem:

"mamo widzę Cię"
Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


No i kolejne spotkanie z Eruszką (nie mogłam się powstrzymać):

Image Hosted by ImageShack.us


"Erka zapamiętaj.... to jest cyfra 4" 

Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us


Z całego serca wszystkim życzę szczęśliwego Nowego Roku! 
Niech będzie dla Was udany, spokojny i radosny.

piątek, 24 grudnia 2010

Wesołych Świąt!

...Mizerna cicha, stajenka licha, pełna niebieskiej chwały, oto leżący przed nami śpiący w promieniach - Jezus mały...

Moi Drodzy...
Ponieważ jest to na pewno ostatni wpis przed Świętami, to chcę Wam wszystkim, którzy tu zaglądacie, życzyć wszystkiego dobrego na ten wyjątkowy czas.

Zdrowych, spokojnych, radosnych i rodzinnych Świąt z całego serca życzą:

Kaja z Markiem, Olą i Krzysiem :)

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Sesja

6 grudnia stawaliśmy z Byśkiem po raz kolejny na komisji orzekania o niepełnosprawności. 
Orzeczenie dostał na 3 lata.
Niestety po raz kolejny musieliśmy stawać i dostaliśmy tylko na 3 lata, bo członkowie komisji orzekającej chyba wierzą w to, że stanie się cud i moje dziecko nagle będzie zdrowe..... co daj Boże.
Ale jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze.
Bo za tym idą oszałamiające wręcz kwoty..., a mianowicie na dziecko z orzeczoną niepełnosprawnością otrzymujemy całe 153 zł., żeby nie było... miesięcznie .

Ponieważ dostaliśmy nowe orzeczenie, musieliśmy sobie zrobić nową kartę parkingową i będziemy robić nowy bilet uprawniający nas do jazdy za darmo komunikacją miejską. Do tych dokumentów niezbędne jest aktualne zdjęcie dziecka.... 

No i mieliśmy taką małą sesję korzystając z "musu" :

Najsłodsze... razem

Image Hosted by ImageShack.us


Bysiol

Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us



W niedzielę ukazała się krótka informacja o Erce i Byśku (temat z poprzedniego wpisu), w Aktualnościach TV Rzeszów, w której można przez ułamek sekundy zobaczyć zawstydzonego Bysiola (powiedział, że nie będzie gadał z telewizją). 
Można przeskoczyć od razu na około 10 minutę TEGO programu  

Mam nadzieję, że kolejny materiał, który nagrywała inna ekipa będzie troszkę ciekawszy, bo Krzysiek wykazał się większą tolerancją i chęcią współpracy... zobaczymy i jak tylko się ukaże, to na pewno dam znać

Udanego przedświątecznego tygodnia Wam życzę!

czwartek, 16 grudnia 2010

Erka i Krzyś

7 grudnia w Warszawie ogłoszono wyniki plebiscytu "Pies Bohater Roku 2010".
Zwycięzcą został policyjny pies Killer, a jedno z wyróżnień otrzymała Erka ze STORATu
(W tym miejscu chcę wtrącić, że ubiegłorocznym zwycięzcą została Rzepa, także "storatówka").


Erka, to suka rasy owczarek niemiecki, która tak jak Bysiek w tym roku skończyła 4 lata .
Jest psem, szkolonym do poszukiwań zaginionych ludzi w różnych sytuacjach i terenach. Ma na swoim koncie 18 akcji ratowniczych. Jest pierwszym w Polsce psem wyszkolonym do pracy węchowej na pojeździe.... jadąc np. quadem, czy skuterem śnieżnym, Erka sygnalizuje szczekaniem, że złapała trop i chce to sprawdzić. 
Ta metoda poszukiwań jest wprowadzona do szkolenia przez STORAT i nie ma co ukrywać, jeśli tylko teren i okoliczności są sprzyjające, pozwala oszczędzić ratownikom dużo siły i czasu, który jest na wagę złota w przypadku dajmy na to zaginionego dziecka.

Ale poza swoją główną profesją, Erka szkolona jest także do pomocy Byśkowi. W zasadzie do nauki poprzez zabawę. 
Jeszcze w ubiegłym roku Bysiek zasmakował zabawy z Erką.... wtedy był chyba nawet bardziej odważny niż dziś No ale młodszy był....  .

Obecnie usiłuje się buntować, przed wszelkimi rodzajami ćwiczeń... nie lubi się podporządkowywać i ma dość rehabilitacji ogólnie. 
Tymczasem ćwiczenia z Erką, są czymś innym. Cały czas mówimy mu, że to on uczy Erkę, a nie odwrotnie. Razem uczą się kolorów i cyfr. Poprzez wydawanie konkretnych poleceń Krzyś ma zapamiętać jak wygląda dany kolor, czy napisana cyfra. Tymczasem Erka ma za zadanie przynieść klocek odpowiedniego koloru, czy tabliczkę z cyfrą. 
Najwięcej radości jest oczywiście wtedy, gdy Erka się pomyli, albo zrobi coś innego niż powinna .


Zdjęcia marne, ale są



Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


P.S. Chciałam udostępnić do odsłuchania nagranie na ten temat z Radia Rzeszów, które dziś zostało puszczone na antenie, ale chyba nie jest to możliwe .
Można sobie tylko przeczytać.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

NS listopad 2010

Ostatnio się rozpisałam tak bardzo, że chyba Wam się nawet czytać nie chciało
Dlatego dziś ekspresowy wpisik będzie, okraszony kilkoma zdjęciami z tego samego wyjazdu co poprzedni, ale opierający się na naszym pobycie w Nowe Soli.

Bo tak jak pisałam, nie mogliśmy nie pojechać do Kasi, będąc tak niedaleko niej, a tak bardzo daleko od nas... 
Weekend jak zwykle bardzo sympatyczny i wesolutki był, choć trochę senny ze względu na ponurą aurę końca listopada. 
Ale jak wiadomo nie ma co narzekać, bo w końcu listopad prawie w całości był dla nas bardzo łaskawy w tym roku. 
Ja w każdym razie nie pamiętam, żeby było tak ciepło jesienią

No to fotki:

"maniaki komputerowe"

Image Hosted by ImageShack.us


Najlepsza zabawa śniegiem jest na cieplutkiej podłodze w ciotkowej łazience... Śnieg trzeba było do domu przytargać, bo dwoje z czwórki dzieci zagipsowane nogi miało
Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

"najlepsza na świecie zabawa w bidecie"


Image Hosted by ImageShack.us


Trzyma się, choć po przejściach trochę
Image Hosted by ImageShack.us


No i wariacje wieczorne... kto chciał, ten pokazał co potrafi (fotka na razie Oli tylko, bo nie wiem czy Kasia zezwoli "ichnie" wrzucić)

Image Hosted by ImageShack.us


Ach. Co tu pisać... lubimy jeździć do NS. Takie mamy hobby

niedziela, 5 grudnia 2010

Wizyta w Rosenkranzu

Nieźle zimno na świecie się zrobiło... brrr.
Dobrze, że jestem jednym z tych szczęśliwców, którym jest teraz ciepło w domu... tak sobie myślę właśnie, że człowiek bardzo często nie docenia tego, co ma. I nie myślę o dobrach materialnych, tylko o najzwyklejszych przyziemnych rzeczach, dzięki którym standard naszego życia jest na poziomie, załóżmy... normalnym.
Bo przecież mało kto myśli o tym, że jest szczęśliwcem tylko dlatego, że np. może w danym momencie spokojnie sobie spać, zjeść coś jak poczuje głód, czy podrapać się po nosie i pójść gdzie chce....
A jednak.
Patrząc z mojej perspektywy, która chcąc nie chcąc zmieniła się przez Byśka (a może raczej dzięki niemu), częściej doceniam całkiem normalne i naturalne rzeczy. Takie właśnie o jakich wspomniałam wyżej. 
Ciekawe, czy to absurdalne? Może głupieję

W każdym razie siedzę w ciepłym mieszkaniu, a za oknem zimno jest. Teraz -10. No i śniegu mamy bardzo dużo, przez co jeszcze bardziej uświadamiam sobie brak butów dla Byśka.
Według mnie nie da się kupić buta na gips. To znaczy takiego buta, w którym Bysiek miałby możliwość pójścia na sanki np, czy chodzenia. Biedujemy trochę z tego powodu, ale w niedalekiej perspektywie mamy nowe ortezy i do nich buty.... a to cieszy bardzo.

Więc moja relacja z zakładu ortopedycznego Rosenkraz.... Tu link jest do zakładu w Jeleniej Górze, ale my byliśmy w Gorlitz w Niemczech, bo tam szybciej i łatwiej dojechać jest z Rzeszowa.

Obsługa - miła, sympatyczna i według mojej oceny bardzo kompetentna (niestety ja jako dureń językowy, nie rozumiałam, co mówi pani ortotyk, i musiałam wierzyć na słowo panu, który tłumaczył). Pani najpierw wysłuchała naszej opowieści o nogach i o szczegółach Byśka rozszczepu, potem nogę dokładnie oglądnęła, przestudiowała zdjęcia RTG, które mieliśmy ze sobą, a potem oglądała jak Bysiek chodzi (muszę tu wspomnieć, że moje dziecko to gad okropny, bo za nic pójść nie chciało i dopiero przekupstwo zadziałało). Pytała, czy zawsze kołysał się na boki jak kaczka, czy noga przed zabiegiem była bardzo skręcona (musiałam na swojej nodze pokazać, a to trudna sztuka wygiąć nogę tak jak się nie da).
I muszę przyznać w tym miejscu, że jeszcze nigdzie i nigdy Bysiek nie miał tak solidnie branej miary nóg (chyba w 10 miejscach mierzono każdą) i robionego odlewu... To zrobiło na nas wrażenie.

Sprzęt - w zasadzie nie mam pewności, czy sprzęt, który oferuje Rosenkranz jest jakiś szczególny... generalnie ortezy wykonują z materiału termoplastycznego, którym jest chyba! polipropylen (nie pamiętam) no i oczywiście mają w ofercie również włókno węglowe, na które byłam bardzo napalona i nastawiona. Ortezy jakoś szczególnie nie wyróżniają się wyglądem (patrząc na nie nie umiałabym powiedzieć, że są  robione w Rosenkranzu, a nie gdzieś indziej, bo materiał "wierzchni", czyli motywy ozdobne są chyba takie same jak w SOLu). No ale zakładam i trzymam się na razie wersji, że może technika lepsza...?

Ceny - tragiczne dla mnie po prostu.... gdyby nie ludzie dobrej woli, którzy przekazują na Byśka 1% podatku (DZIĘKUJEMY!) i czasem wpłacają jakąś dobrowolną kwotę na "nasz" cel do Fundacji, to mogłabym tylko marzyć o takim sprzęcie dla mojego dziecka. Nie wiem, czy pisać powinnam, ale fakturę za ortezy i buty do nich będziemy mieć na bagatela.... 5400 zł. (nie wiem czy już wspominałam, że ceny sprzętu ortopedycznego z kosmosu są)

Po wywiadzie przeprowadzonym przez panią ortotyk, zasugerowano nam zrobienie dwóch różnych ortez:
Na lewą nogę (ta po operacji) zalecono nam zrobienie chyba podobnego sprzętu jak mieliśmy zrobiony pierwszy raz w SOLu, czyli orteza pod kolano, bardzo mocno utrzymująca nogę w odpowiednim miejscu, z przodu w okolicach kostki mocno zabudowana, co akurat mnie bardzo cieszy, bo mniej będę się bała o tą "nieszczęsną" nogę.
Na prawą nogę mamy mieć zrobiony całkiem podobny sprzęt, tyle że w stawie skokowym będzie miał dodatkowo "przegub fleksyjny podnoszący stopę"... Do tej opcji miałam wątpliwości, bo kurcze, Bysiek nigdy nie ruszał nogami w stawie skokowym, więc po co wydawać dodatkową kasę, skoro i tak nic mu to nie da...? Ale podobno właśnie ma coś dać. Pani powiedziała, że mimo iż Bysiek nogą nie rusza, to ruchomość w tym miejscu jest i warto to wykorzystać chociażby dla ćwiczenia nogi i dla prawidłowego wzorca chodu. To już coś... uległam więc.

Mimo mojego napalenia na włókno węglowe (w Międzywodziu był z nami chłopczyk, którego ortezy robiły furorę), Bysiek ortezy będzie miał robione z takiego materiału jak poprzednio, a to dlatego, że chyba nie dogadałam się z rodzicami Damianka... Pokazano mi w Niemczech ortezy z karbonu (włókno węglowe) i kurcze, były zupełnie inne niż te, które oglądaliśmy nad morzem. Te, które mi pokazano były lekkie, to fakt, ale tak sztywne, że wewnątrz ortezy i tak zamontowany był "but" z tworzywa sztucznego, który był plastyczny jak nasze pierwsze SOLowskie ortezy. I jeszcze ten odgłos jak się w nie pukało (jak w sztywny twardy plastik, albo melaminową miseczkę)... zupełnie coś innego.
Poza tym, pani ortotyk stwierdziła, że według niej bez sensu jest robienie ortez z karbonu dla Byśka, bo jest on jeszcze dość lekki, mały i zupełnie nie potrzebuje takiego sprzętu (lekki i bardzo wytrzymały... dla ciężkich osób, czy dorosłych)... tym bardziej, że karbon jest znacznie droższy a trzeba wziąć pod uwagę to, że za rok, czy półtora znowu będziemy musieli robić nowy, bo noga rośnie. No i przekonano mnie ostatecznie tym, że tworzywo naszych ortez będzie dokładnie taką samą funkcję u Byśka spełniało jak karbon

Niestety (a może i dobrze)... zlecono nam wybranie butów do ortez firmy Schein. Piszę niestety, bo cena znacznie w górę poszła przez to, ale z drugiej strony, mamy buty do poprzednich ortez i Bysiek solidnie je używał, a ja spokój miałam i komfort ubierając mu je, bez wciskania na siłę i upychania jak tylko się da... 

Nie pamiętam czy jeszcze coś miałam napisać, ale jak mi się przypomni, to dopiszę


Fotki są.

Ortezy z karbonu:

Image Hosted by ImageShack.us


 Gipsowanie

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Kto pierwszy wyjmie sznurówkę?
 
Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Mam tylko nadzieję, że te jazdy i wydane pieniądze nie pójdą na marne. Wkurzę się okropnie jeśli okaże się, że coś jest nie tak, bo przecież z SOLa byłam zadowolona bardzo....
Tylko ta chęć spróbowania jeszcze czegoś lepszego, jeszcze czegoś co bardziej usprawni moje dziecko i da mu większą swobodę, stabilność i większe możliwości, pcha mnie do nowego.
Ale to chyba normalne. Chcę dla Byśka najlepszego, dlatego szukam i próbuję....