piątek, 25 marca 2011

Dinozaury na topie

Bysiek lekko oszalał na punkcie dinozaurów.
Nie wiem dlaczego, ale tak jest. W ogóle on tak jakoś śmiesznie (w porównaniu do Oleśki), przechodzi etapy bawienia się różnymi zabawkami.... zresztą już o tym pisałam

Tak więc u nas twardo królują dinozaury... i to w każdej ilości, maści i postaci

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Mój najsłodszy dinozaurek

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Strój Bysiek dostał w prezencie od mamy mojej przyjaciółki (jeszcze z dzieciństwa), która obecnie mieszka w USA... bardzo, ale to bardzo dziękujemy

A co poza tym? 
W zasadzie bez zmian. Bysiek na szczęście jest zdrowy więc udało nam się go zaszczepić drugą dawką na ospę i chodzi do przedszkola wreszcie prawie regularnie.
Teraz czeka nas trochę bieganiny, bo w najbliższym czasie musimy pojechać na kontrolę do Krosna (do audiologa), potem mamy wizytę u urologa i urodynamikę, następnie kolejny turnus w Sosnowcu, a w maju jedziemy do Centrum Zdrowia Dziecka na rezonans kręgosłupa (niestety znowu w znieczuleniu ogólnym). Tak więc przed nami mały maraton, ale potem.... byle do lata

Pozdrowionka dla Was serdeczne.



poniedziałek, 14 marca 2011

Bysiek luzak :)

Pisać nie będę, bo w zasadzie dziś nie mam o czym, ale chcę Wam pokazać krótki filmik na wesoło (z góry przepraszam za jego jakość).


Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego tygodnia :)

P.S.
Jak widzę te szmatki wiszące na każdym uchwycie szafek, to mi się śmiać chce.... he he he

niedziela, 13 marca 2011

Rosenkranz... znowu

Sama nie wiem, czego się spodziewałam po naszej piątkowej wizycie w Rosenkranzu.... no i bez humoru trochę jestem dlatego, że w zasadzie pojechaliśmy tam na darmo. 
Podejrzewałam, że tak może być, ale dla spokoju ducha i pewności, że jest tak jak być powinno pojechaliśmy.

A wszystko przez to, że (nie wiem czy o tym wspominałam)  jak byliśmy po ortezy w styczniu, zamówiłam dodatkowe buty - sandałki, tak żeby były do ortez jako pantofle no i ogólnie trochę lżejsze.
Sandałki przysłano nam pocztą, ale ponieważ nie były dopasowane do ortez (tylko standardowe jak robi fabryka), odesłaliśmy je do przerobienia. Po poprawkach nadal nie byłam z nich zadowolona. 
Dlatego, że jeden z pasków wyraźnie odstawał od ortezy, a inny wpijał się Byśkowi w nogę. Doszłam do wniosku, że to nie jest model sandałów dobrze dopasowany do ortez. 
Kazano nam przyjechać....

"Niemiecka" Suzi  (ortotyk) powiedziała, że buty są bardzo dobre i nie ma co o tym dyskutować. Poprawiła paski tak, żeby ładnie leżały i stwierdziła, że jeśli się martwię tym, że gdzieś tam Byśka cisną, to mam je luźniej zapinać.
Myślałam, że chol... mnie weźmie, bo buty które kosztują ok. 800 zł (o zgrozo) i na których karcie gwarancyjnej napisano "robione na miarę", według mnie powinny leżeć idealnie i nigdzie, ale to nigdzie nie powinny się wbijać. I co? 
I nic oczywiście, bo to chyba tylko moje zdanie. Takie mają być i już. 
Zapytałam, czy Bysiek nie powinien mieć jednak obu ortez jednakowych (bez ruchomego stawu skokowego), bo jak stoi to prawą nogę ma stale zgiętą i w kostce i w kolanie. Przyznam, że mnie to martwi.
I tu podobnie. 
Ortezy są dobre, nie ma co zmieniać, jedynie zmienili przeguby fleksyjne na trochę silniejszą stronę, tak żeby wymuszały na Byśku szybsze prostowanie nogi (różnicy nie widzę).
Winę za nieprawidłowe chodzenie, stanie i obracanie prawej nogi na zewnątrz, ponoszą według Suzi, mięśnie w udach, nad którymi trzeba bardzo pilnie i intensywnie ćwiczyć. Jeśli tego nie wyćwiczymy i Bysiek nie zacznie prawidłowo chodzić, trzeba będzie się zastanowić nad dodatkowym sprzętem (dziwny pas z dołączonymi do niego jakby kablami, które na dole zamocowane były do butów. Po kilkukrotnym obróceniu butem [przed założeniem na nogę oczywiście], kabel odpowiednio się ustawiał wymuszając konkretny sposób chodzenia). Na próbę zakuto Byśka w to ustrojstwo na miejscu, żeby zaprezentować nam jego możliwości.... To mnie nie zachwyciło, choć muszę przyznać, że faktycznie lepiej szedł.

Tak więc praktycznie wszystko pozostało po staremu, a my musimy ostro się za nogi Byśkowe wziąć... 



W drodze....

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us
 
Image Hosted by ImageShack.us


Na miejscu, pod firmą Rosenkranz 
Image Hosted by ImageShack.us


Dobrze jednak w domu być... :)

sobota, 5 marca 2011

Wycieczka do audiologa

Byliśmy dziś z Bysiolem w Krośnie u audiologa, bo....
....zdarzało się, że podczas zabawy, czy normalnie w ciągu dnia, jak się coś mówiło do Krzysia, on po kilka razy mówił: "co?"
To nie jest nowa sprawa, bo zaczęło się chyba jeszcze końcem ubiegłego roku i sama już nie pamiętam, czy o tym pisałam, czy nie. 
W każdym bądź razie, żeby ominąć kolejki udaliśmy się wtedy prywatnie do pani laryngolog, która stwierdziła, że Bysiek ma zapalenie ucha. Ciężko mi było uwierzyć, bo choć smarkał, to innych objawów nie miał. 
Nieważne, uszy wyleczyliśmy, ale zostałam wtedy uprzedzona, że sytuacja może się powtórzyć, bo według niej Bysiek ma przerośnięty trzeci migdał, który trzeba usunąć.

Przejęłam się tym częściowo i na krótko, aż do turnusu w Sosnowcu.
Tam bowiem, spałam z Byśkiem w jednym pokoju i doznałam szoku. Jak ten gość chrapie, to szkoda gadać... jak facet po prostu. Stwierdziłam, że trzeba będzie się z tym gdzieś udać, bo tam też zwróciłam uwagę, że Bysiek miewa bezdechy, czyli takie momenty, kiedy wstrzymuje oddech i dopiero za kilka/kilkanaście nawet sekund, łapie go ponownie.
Przez pierwszą noc, ledwo oczy zmrużyłam pilnując czy on oddycha. Masakra.
W poprzednim tygodniu (tym ze szkarlatyną jeszcze) zauważyłam, że Bysiek znowu jakby "przygłuchł" trochę.
Nie chciałam iść z tym do byle jakiego lekarza, wiedząc, że moje dziecko jest "z innej półki" i całkiem po znajomości dotarliśmy, dziś właśnie do przychodni w Krośnie.

Lekarz - audiolog, rzeczowy i dość sympatyczny
Najważniejsze, że zbadał wszystko dokładnie (nos, gardło i uszy) i orzekł, że Bysiek ma przerośnięty trzeci migdał, w wyniku czego chrapie, ma bezdechy, miewa wysiękowe zapalenia uszu i niedosłuch... jakiś tam (niestety nie udało mi się zapamiętać jaki).
W przeciwieństwie do mnie, pan doktor nie wyglądał na przejętego, bo dla niego to rutyna... ale ja się trochę przeraziłam.
Na szczęście ten niedosłuch jest czasowy i raz będzie, raz nie, bo to powiązane jest z tym zapaleniem uszu, które.... właśnie Bysiek ma! (bezobjawowo - poza tym "co?")
Pan doktor zapisał nam pięć różnych lekarstw (powiedział, że bywają migdały, które można zmniejszyć farmakologicznie i tylko jeśli Bysiek na leczenie nie zareaguje, będzie trzeba za jakiś czas zdecydować się na wycięcie) i kazał się pokazać za miesiąc.
No. I to jest coś. Lekarz, który nie pędzi do cięcia...
Cieszy mnie to, bo przecież w ubiegłym roku Bysiek miał 5 razy narkozę, a w maju czeka nas kolejna....

~
Jechałam dziś do Krosna przy tak pięknej pogodzie, że zamiast na drogę patrzeć, rozglądałam się wciąż po tych naszych pagórkach i lasach. Jak tam jest pięknie.... żałowałam, że aparatu nie wzięłam.
Bysiek kazał na Prządki się prowadzić!
Nie mogę się doczekać wiosny, ciepła i jakiegoś wyjazdu.... 

Pozdrawiam Was cieplutko. 

czwartek, 3 marca 2011

Na tłusto...

Piszę "na tłusto", bo właściwie czwartek już jest (tłusty właśnie), choć dla mnie wciąż środa... przecież jeszcze spać nie poszłam .
A u nas w tym roku obżarstwo pączkowe zaczęło się właśnie dziś, we środę. Wszystko przez to, że zamiast smażyć placuszki serowe na obiad (takie plany na dziś były), zamówiliśmy sobie pizzę i jakiś taki niedosyt czułam dziwny jak na siebie (normalnie szczęśliwa jestem, że gotować nie muszę), więc rzuciłam temat pieczenia pączków.
Pomysł się spodobał, choć nikt z mojej familii nie wiedział co z tego wyniknie, bo był to mój debiut.. 
I co? No jasne, że się udały, bo wszystko co robię z przepisów z mojej ulubionej książki, jest bardzo dobre!
Muszę jednak przyznać, że wszystkie mają dość oryginalny kształt, bo choć z jednej "formy", to każdy inaczej wygląda po upieczeniu i w zasadzie mało który, przypomina pączka.
Najlepsze są te robione przez Olkę... dla ułatwienia, zamiast tworzyć kulkę, lepiła pierożki, które podczas smażenia "otwierały się" przypominając muszlę... 
Ale są też wałeczki, różyczki i inne wynalazki, które najważniejszy walor pączka posiadają, czyli dobry smak i nadzienie różane.
Więc my, objadamy się od dziś, a i Wam życzę udanego tłustego czwartku.

Ach... najważniejsze.... Bysiek jest już zdrowy. 
Po szkarlatynie śladu praktycznie nie ma, tylko okropnie sucha skóra, którą mamy mocno nawilżać. Tak więc pewnie w poniedziałek dotrzemy wreszcie do przedszkola.

(dodane 13 marca)
Nie mogę się powstrzymać i muszę dwa zdjęcia wrzucić... z drugiego smażenia pączków, które wyszły już całkiem przyzwoite i nawet wyglądały na pączki ....

Hanka.... żarłoczna, ale szczupła...

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

wtorek, 1 marca 2011

Fundacja Spina



Serdecznie Wam polecam reportaż "A mogło Cię nie być".
To reportaż o Dominice - dzielnej babeczce i jej córeczce Zuzi, też z rozszczepem jak Bysiek.

Dominika założyła Fundację Spina, która ma poszerzać horyzonty dzieciom i młodzieży z RK.

Jeśli ktoś ma dużo kasy i chce ją przekazać na pomoc dzieciakom serdecznie polecam ;)

A tym, którzy kasy mają trochę mniej, ale za to mają telefony komórkowe, polecam wysłanie SMSa :)