środa, 26 października 2011

Zdjęcia z turnusu nr 1 w Zaździerzu (sierpień 2011)

Obiecałam, przeglądnęłam, zmniejszyłam i wrzucam.
Pisać teraz już nie będę, bo zdjęć... choć ich ilość ograniczyłam do minimum.... jest 20

Szkoda więc tracić miejsce na zbędną paplaninę.


Zdjęcia dzielę na:

Różne

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


ZOO

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us



Tu istotny jest motyl na Byśkowej nodze :)

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us



Ćwiczenia

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


I to by było na tyle

wtorek, 18 października 2011

Zaździerz "12 Dębów"

Mam nadzieję, że uda mi się nadrobić kilka wpisów korzystając z tego, że jesteśmy właśnie po raz drugi w Zaździerzu na turnusie. 
I teoretycznie mam tu dużo czasu.
A ponieważ zagłębiając się w bloga zauważyłam, że poza wzmianką, że na turnusie byliśmy, w zasadzie niewiele informacji przekazałam, to zacznę od skrótu z poprzedniego turnusu. I choć zdjęć na razie nie będzie, bo ich sobie nie przygotowałam, to będzie wpis i filmiki z basenu, które Bysiek uwielbia oglądać.

"12 Dębów" to ośrodek rehabilitacyjny w Zaździerzu, takiej malutkiej miejscowości tuż pod Płockiem. Trochę ciężko tu trafić po raz pierwszy, bo choć technologia dzisiejsza jest "ho ho ho" (GPSy i inne tam bajery), to ośrodek numeru budynku nie posiada (w szoku byłam) i bez dopytania się tubylców pewnie byśmy nie trafili...
Ale jak już się jest na miejscu, wśród drzew, zieleni, jeziora i natury, to człowiekowi spokój, cisza i nadmiar tlenu prawie uszami wychodzą.
Do najbliższego sklepu trzeba tu iść 1,5 km po piasku i wertepach, co nie bardzo sprzyja wózkom inwalidzkim, dlatego generalnie czas spędza się na terenie ośrodka. 
Nie przeszkadzało nam to zupełnie, bo jedyne czego nam brakowało w sierpniu, to były lody, a te bez problemu można kupić w ośrodkowym barku. Na terenie ścieżki są wybrukowane więc spokojnie na spacerek można się wybrać, jest boisko, plac zabaw, mały stawik z rybkami, miejsce na ognisko i rowery wodne z których bezpłatnie można korzystać co jest wielką atrakcją dla dzieci. W ogóle na czas odpoczynku, spokoju i wyrwania się od miasta jest to po prostu idealne miejsce.

Rehabilitacja jest według mnie na wysokim poziomie, basen - super sprawa (dostępny dla każdego na turnusie bezpłatnie), logopeda, terapia ręki, SI, pedagog, tak więc zajęć nie brakuje, a dzieci to z całą pewnością mają ich dość.

Byśka ulubione zajęcia, to oczywiście basen i zabawy pedagogiczne z ukochaną panią Agnieszką, na których malował, lepił, robił wazonik, ramkę z dinozaurem i bransoletki.
Tak serio, to po dwóch tygodniach wcale nam się do domu nie chciało wracać, tym bardziej, że nie trzeba gotować, na zakupy chodzić i takie tam inne przyziemne sprawy mieliśmy poza sobą.
Jedyny minus takiego turnusu to oczywiście koszt ale cóż zrobić? (w tym miejscu jak zwykle z całego serca bardzo dziękuję wszelkim ofiarodawcom i osobom przekazującym 1% podatku na rehabilitację Byśka... to dzięki tym wpłatom możemy na turnus jechać!!!!)


No więc filmiki basenowe... pierwszy, to początki naszej przygody z basenem w Zaździerzu i nauką pływania:




Kolejny, to już prawie koniec turnusu - Bysiek faktycznie potrafi sam przepłynąć kawałek pod wodą.


 

Obecnie jesteśmy na turnusie i znowu pewnie uda nam się nagrać coś nowego - coś fajnego i ciekawego. Na pewno pokażę. A tymczasem proszę o ciut cierpliwości, bo zdjęcia muszę wybrać, a to trudne decyzje, bo za dużo bym chciała pokazać

Pozdrawiam serdecznie.

wtorek, 11 października 2011

Jesteśmy... bez trzeciego migdała!

Ależ mi wstyd.... i bardzo, bardzo przepraszam, że tak długo mnie tu nie było.
Wymówek brak i nie będę zmyślała. 
Po prostu jakoś ciężko mi się było zebrać, żeby usiąść i trochę się wysilić.
Obiecywać też nie będę, że wszystko szybko nadrobię, a czas pokaże jak mi pójdzie.

Najważniejsza sprawa.
Bysiek w ubiegłym tygodniu miał zabieg wycięcia trzeciego migdała. 
Wzięli nas prawie "z ulicy"....: dokładnie tydzień temu zadzwoniła do mnie pani ze szpitala w Krośnie, że wypadło jakieś dziecko z kolejki i jeśli Krzyś jest zdrowy, to mamy przyjechać... "jutro rano".

I tak zrobiliśmy. 
Zgłosiłam w przedszkolu że Byśka nie będzie i pojechaliśmy do Krosna. 
Pobrali badania, wyoglądali Byśka na wszystkie możliwe sposoby - badało go 2 anestezjologów, 2 pediatrów i 3 laryngologów..., a o 8.30 w czwartek zaniosłam go osobiście na salę operacyjną, położyłam na stole, trzymałam za rękę do momentu aż go nie uśpili całkowicie i dopiero wtedy pani anestezjolog pozwoliła mi wyjść z "zielonej" sali.

Po godzinie chyba, miałam go już z powrotem na rękach, wyjącego że chce do domu, więc wiedziałam, że jest w porządku :).
Wszystko podobno poszło tak jak pójść miało i w piątek o 11.30 byliśmy z powrotem w domu :)
To się nazywa ekspresowa operacja!
Mało czasu na stres, mało na przygotowanie się i Bysiek nie zdążył się przeziębić, ani wystraszyć.

Opieka w Krośnie bardzo mile mnie zaskoczyła, panie pielęgniarki wyrozumiałe, spokojne i bez fochów, salowa jeszcze fajniejsza, bo i pogadać przychodziła i łóżka (miałam swoje!!!) nam złączyła, żeby nam wygodnie było i ogólnie bardzo sympatycznie. Jedzenie miałam wykupione szpitalne, więc i sam pobyt przebiegł nam jakoś tak szybko i bezstresowo.
Cieszę się bardzo, że zabieg mamy za sobą, że nas tak wzięli z łapanki , bo w styczniu (wtedy mieliśmy termin) jeśli nawet Bysiek nie byłby chory, to pewnie smarkałby albo kichał po, albo przed przeziębieniem.
Z głowy!

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i bardzo proszę o zaciśnięcie kciuków za Byśka zdrowie, bo teraz trochę smarka niestety...