niedziela, 27 maja 2012

Rajd zabytków

W ten sam weekend, kiedy w Rzeszowie królowała Capoeira, miała po raz kolejny miejsce Noc Muzeów.
Imprezą towarzyszącą obu powyższym, był XIII Podkarpacki Rajd Pojazdów Zabytkowych.
Niestety z rajdu udało nam się z Byśkiem zobaczyć zaledwie siwy dym jaki zostawiała za sobą naprawdę dziarsko jadąca syrenka, ale i tak długo byśmy oglądać nie mogli, bo huk był, a Bysiek huku nie lubi.... Jednak byłam pod wrażeniem i przyznam, że miałam obawy, czy na pewno na zakrętach przygotowanej trasy, uda się syrence utrzymać na czterech kołach.
Ale syrenka przeżyła, bo potem widzieliśmy ją na Pokazie Elegancji, w którym "staruszki" brały udział.

Bysiek oderwać oczu nie mógł od niektórych samochodów i z ogromną przyjemnością dawał sobie pstrykać zdjęcia w ich towarzystwie.


Najpierw lody, bo brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko

Image Hosted by ImageShack.us


A potem już tylko auta...

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Tu zdjęcie z kominiarzem na zabytkowym "kominiarskim" motorze NSU OSL 351 z 1938 roku.... kominiarz osobiście podarował Byśkowi guzika na szczęście oczywiście, tym bardziej, że na guziku też widnieje kominiarz . Jak się później okazało, to właśnie "nasz" kominiarz wygrał konkurs elegancji za wygląd motoru i oryginalny strój... Gratulujemy serdecznie i dziękujemy za guzika .

Image Hosted by ImageShack.us


A to autko to moje marzenie.... ogromne . Zawsze mi się podobał, a jak zobaczyłam kiedyś z bliska, na żywo we Włoszech, to po prostu się zakochałam. Mam nadzieję, że kiedyś i to moje marzenie się spełni i w garażu stanie takie cudeńko! 
Nie ukrywam, że nowa wersja też mi się podoba, ale to.... to jest coś.

Image Hosted by ImageShack.us



Pozdrawiam serdecznie.
Kaja


czwartek, 24 maja 2012

Brazyliada Rzeszów - Capoeira

Ach co to za weekend był .
Zwłaszcza dla Olki, która od ponad roku trenuje sztukę Capoeira
Według mnie to ciężki i wymagający rodzaj sportu, ale cieszę się bardzo, że tak się Oli spodobał, że wciąż trenuje. Systematycznie się rusza, a siły i zwinności ma coraz więcej.
 Zapał do treningów bywa różny... czasem jest tak zmordowana (ale zawsze wtedy szczęśliwa), że następnego dnia po zajęciach ledwo z łóżka wstaje i na kolejny trening idzie już trochę się ociągając, ale czasem jeszcze w domu coś fika.
Na szczęście nikt jej do niczego nie zmusza i nie ma tam żadnej presji typu "musisz to i to, i być tu i tu". Pod tym względem bardzo nam to odpowiada. 

Ponieważ w jej wieku jest niewiele osób trenujących, to na początku była w grupie z dzieciakami 6-8 lat. Później jednak zmieniono jej grupę na starszą i teraz trenuje z młodzieżą, a nawet z dorosłymi. Wcale jej to nie przeszkadza, bo tam każdy ją traktuje jak "swoją" po prostu. Członek grupy, niezależnie od wieku. Bardzo, ale to bardzo mi się to podoba .

W weekend w Rzeszowie odbywała się Brazyliada (po mojemu warsztaty, albo spotkanie) podczas której w mieście organizowane były pokazy, ale też i trening dla chętnych. Dla grupy i gości (każdy kto trenuje Capoeira mógł przyjechać) już od piątku do niedzieli były treningi i Roda (czyli krąg który tworzą gracze, a wewnątrz kręgu dwie osoby prowadzą walkę).

Byłam, widziałam i wiem, że Oleśka jest dopiero na początku drogi tej sztuki, ale trzymam kciuki i wierzę w to, że wytrwa i za jakiś czas pokaże na co ją stać.


Trening

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Roda 

Image Hosted by ImageShack.us




Nawet Bysiek załapał się na zdjęcie

Image Hosted by ImageShack.us


Tu podobno baaaardzo zmęczona Olka

Image Hosted by ImageShack.us


Pozdrawiam serdecznie .



poniedziałek, 21 maja 2012

Trochę śmiechu i wizyta u audiologa

No i kto jest najlepszy????
Zdecydowanie Bysiek, może nie we wszystkim, może nie zawsze, ale jak chce to na pewno potrafi....
... śmiać się na zawołanie. Ot co!
Czasem ma taki humor, że jak się śmieje, to mnie aż buzia boli od śmiania się z niego....
 A on, tak sobie sam dla siebie i do siebie, a czasem specjalnie - do mnie, śmieje się na zawołanie bez żadnego powodu.
Na dowód tego mam krótki filmik, który niestety nie oddaje pełnych byśkowych możliwości, ale w trakcie nagrania główny bohater oznajmił mi znienacka, że ma przerwę i na razie dość śmiechu.

Zobaczcie sami



P.S.
W piątek byliśmy na kontroli w Krośnie u audiologa i wreszcie trochę bardziej optymistyczne wieści w tej kwestii.
Po leczeniu (homeopatami) moje dziecko u którego operacja usunięcia migdała nie do końca się sprawdziła (przypominam tu), zdecydowanie lepiej funkcjonuje. Zauważyłam już w trakcie brania leków, że Krzyś o niebo mniej chrapie i zdecydowanie lepiej i spokojniej śpi - praktycznie bez bezdechów. 
Na wizycie lekarz potwierdził że migdałki są mniejsze i cała "aparatura" oddechowa bardziej drożna.
Znowu przepisał leki, ale mam nadzieję, że po ich zaaplikowaniu, na kolejnej wizycie na której będziemy robić też badanie słuchu, dowiem się, że operacja (kolejna i ewentualna) poszła w odstawkę.
Dobre wieści! Jak ja takie lubię!!!!!

sobota, 19 maja 2012

Wizyta u urologa

Wizyta kontrolna, typowa, choć muszę przyznać, że trochę niepewności było, bo Bysiek ostatnio miał bakterię w moczu. I to w dodatku dotąd nam nie znaną
Ale po kilkudniowym leczeniu, śladu po niej nie było. Badania wyszły całkiem prawidłowo, a pani doktor powiedziała, że jej to zakażenie wygląda na takie po ospie.
Ciekawe czy Bysiek faktycznie ospę przeszedł...?
Jakieś 2 miesiące temu na rękach, nogach i w niewielkiej ilości na brzuchu i plecach Byśka, pojawiły się krostki. Nie wyglądały jak typowe ospowe i po 3 dniach zniknęły. Tylko na jednej ręce do dziś jeszcze widać plamki, bo Bysiek je drapał.
Byliśmy wtedy u pediatry i usłyszeliśmy, ze ponieważ Bysiek był szczepiony przeciw ospie, to mógł złapać jakiś jej szczep, ale przechodzi ją bardzo, bardzo łagodnie. 
I właśnie te plamki na ręce zasugerowały naszej pani urolog, że Bysiek ospę przeszedł, a następstwem tego mogło być to zakażenie w moczu.... i podobno nie jest dziwne, że minęło dwa miesiące.

Najważniejsze, że mocz jest czysty.
Zrobiliśmy USG - nerki w porządku, pęcherz także, a w otrzewnej nadal nie widać płynu mózgowo-rdzeniowego, który powinien tam być odprowadzany zastawką z głowy.
Pokazałam zdjęcie RTG bioder, na którym jest widoczny dren i uspokoiłam się, że nie jest za krótki i jest w tym miejscu, gdzie być powinien.
Ciekawe, czy Bysiek faktycznie przestał być zastawko zależny ? Mam nadzieję, że końcem czerwca się o tym przekonamy, bo mamy wtedy termin badania RM.

Od kilku już lat Bysiek stale łyka lek Driptane, który w ulotce w części o skutkach ubocznych wpisane ma min. "Lek upośledza sprawność psychofizyczną". 
Na wizycie dowiedziałam się że niestety nie ma na rynku leku, który mógłby zastąpić Driptane. Są nowsze, mniej agresywne leki, ale niestety nie spełniają tych funkcji, które w leczeniu Byśka są konieczne.
Jak to mówią? - Trzeba wybrać mniejsze zło.... tylko ciekawe, które jest mniejsze?

Spokojnego weekendu moi Drodzy .

sobota, 12 maja 2012

Wizyty wyjazdowe

Poznań.
Ależ to była wizyta... 
Zapisani byliśmy na 14.20, ale ponieważ sam profesor powiedział nam, żebyśmy się umówili do ortotyków w Łodzi na ten sam dzień, to pojechaliśmy tak, żeby na rano już być w Klinice.
No i byliśmy o 9.40 jako pierwsi i jako pierwsi zapisaliśmy się na listę przyjęć (ta kolejność zapisów do tej pory decydowała o kolejności przyjęć). Profesor spóźnił się tylko godzinę i zaczął przyjmować pacjentów, z drugiego gabinetu. Tam jest taka metoda przyjmowania, że profesor przyjmuje pacjentów na raz w trzech gabinetach... dwa są zwykłe konsultacyjne a jeden to gipsownia. I teoretycznie chodzi na zmianę do tych trzech, ale tym razem nie wiem dlaczego przyjmował tylko z konsultacji, a gipsownię omijał. 
Tak więc my weszliśmy (po lekkiej awanturce) już o 14 do gabinetu, gdzie profesor który już wiedział że kolejkę zawalił, przyjął nas dosłownie w 4 minuty . Gips zdjęty i podobno Bysiek ma chodzić normalnie w tym samym gipsie, ale jako łusce. Czyli do spania i kąpania bez łuski a w ciągu dnia cały czas w niej, do momentu kiedy będziemy mieć nowe ortezy.
Zdążyłam zapytać, czy nie trzeba robić zdjęcia żeby sprawdzić czy wszystko tam jest w porządku i czy mam się czymś martwić, albo bać. Podobno wszystko ma być dobrze.
Noga jest zainfekowana jakimiś krostkami, była czerwona, ale i profesor i chirurg (konsultowałam) stwierdzili, że to reakcja infekcyjna po gipsie syntetycznym. 
Pomóc ma moczenie w korze dębu.... i faktycznie po tych kilku dniach widać już poprawę, bo całość nie jest już tak czerwona, a wypryski są zdecydowanie bardziej suche i nic nie cieknie. 
Dodatkowo stosujemy naświetlania.

Łódź.
Dobrze, że w OrtoPro panowie są tak mili, że zgodzili się czekać aż dotrzemy do nich po wizycie u profesora. Pracują do 16, a my byliśmy o 16.45.
Ale tam wszystko poszło zgodnie z planem... pooglądali Byśka i stwierdzili, że zrobimy normalne ortezy AFO, a nie takie jak sugerował nam (ale tylko ustnie, bo na zleceniu do pracowni, nie było nic napisane) profesor - GRAFO
Różnica jest, ale ponieważ Bysiek dość dobrze radzi sobie w AFO, a GRAFO nie wymaga, to nie ma co na siłę uczyć go innego sposobu chodzenia... 
Odlewy zostały zrobione i jedyne co mnie martwi, to czas oczekiwania na przymiarkę.... miesiąc .
Ale takie terminy, a nawet dłuższe są wszędzie, więc nie mamy wyboru.

Tuż za nami do Poznania i też do ortotyków w Łodzi jechali nasi znajomi z Katowic - Olga i Adam z Igorem (RK) i Leonem. Tak więc mieliśmy towarzystwo podczas czekania, a potem w Łodzi razem czekaliśmy, aż Igorowi chłopaki z OrtoPro zrobią odlewy. Wyszliśmy przed 20 z firmy, która czynna jest do 16  . Później razem pojechaliśmy do McDonaldsa. Było wesoło


Kilka zdjęć:

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Pozdrawiam

poniedziałek, 7 maja 2012

Brak weny

Brak weny, bo na pewno nie brak czasu.
W zasadzie jest to chyba jedyna rzecz na którą ja, biedna matka dziecka niepełnosprawnego narzekać nie mogę... Wciąż nie pracuję i niestety nie spodziewam się, żeby w najbliższym czasie miało się coś zmienić w tej kwestii, dlatego czasu mam z naddatkiem .
Ale zaległości prawie miesięczne na blogu, to coś paskudnego... sama nie bardzo lubię zaglądać na blogi, które zdarza mi się podczytywać i odkrywać, że nic nowego nie ma.
A tu taki szmat czasu nic nie napisałam - tym bardziej mi wstyd.

U nas wszystko w porządku. 
W ciągu tego prawie miesiąca Bysiek miał kontrolę u okulisty i w zasadzie niczego nowego się nie dowiedzieliśmy. Dno oka jest w normie (to najważniejsze, bo oznacza, że wodogłowie stabilne jest), wada wzroku odrobinę się zmniejszyła, ale i tak musieliśmy zmienić okulary, bo trzeba było dodać cylindry do szkieł ze względu na astygmatyzm, który Bysiek ma.

Zrobiliśmy też badanie moczu, ponieważ miałam pewne podejrzenia co do stanu pęcherza i tym razem moje obawy okazały się słuszne. Bakteria w moczu i antybiotyk przez 1,5 tygodnia. Dziś zrobiłam badanie kontrolne, a w środę na wizycie u urologa dowiemy się czy już jest wszystko w porządku.

Dostaliśmy wniosek od lekarza rehabilitacji na zrobienie nowych ortez i butów, ale niestety nie udało mi się podbić obu wniosków w NFZcie, ponieważ firma, w której poprzednim razem robiliśmy ortezy do dziś nie rozliczyła się z poprzedniego zlecenia. W związku z tym nowego wniosku Pani mi podbić nie mogła, bo nie wiadomo co ze starym.
Wściekłam się, ale co biedna Pani winna. Tym razem to Rosenkranz nawalił... zadzwoniłam i mam nadzieję, że sprawę wyjaśnią, bo nie mam zamiaru czekać na nowe ortezy kolejne 1,5 roku....

Jutro, a właściwie dziś w nocy jedziemy do Poznania na kontrolę i mamy wieeeeeeelką nadzieję, że tym razem Bysiek całkowicie pozbędzie się gipsu i będziemy mogli zrobić ortezy (na razie) "bezwnioskowe".
Po południu, też jutro, zapisaną mamy wizytę w firmie OrtoPro w Łodzi, gdzie tym razem zdecydowaliśmy się zrobić nowy sprzęt do chodzenia. 

Mam nadzieję, że uda nam się jutro załatwić pozytywnie obie sprawy... trzymajcie kciuki .

Pozdrawiam serdecznie.
Kaja