Zaczął się nowy rok szkolny... czas więc wrócić do pisania żebym mogła wreszcie być z blogiem trochę bardziej na bieżąco, a nie wciąż z poślizgiem.
Dlatego jeszcze nie będzie o szkole.
Czerwcowy wyjazd na biwak Aktywnej Spiny nie bardzo się udał, ze względu na pogodę. A pogoda tam jest bardzo ważna, bo zajęcia są przygotowane tak, żeby cały czas spędzać na zewnątrz... na wodzie lub trawie. Nie udało się, deszcz i zimno bardzo nam przeszkadzały, ale nie na tyle żeby na biwak nie pojechać wcale. Za to wymiękliśmy jeśli idzie o nocleg... nie spaliśmy w namiocie jak w zeszłym roku, tylko pojechaliśmy do Bielska i spaliśmy u Damianka (też RK) i jego rodziców.
Mimo pogody zajęcia dzieciom się podobały bo było pływanie i gra w siatkówkę na siedząco i jazda na handbike`ach i grill. Rodzice tylko co chwilę musieli przebierać dzieciaki i trzymać kciuki, żeby słońce które usiłowało się przebić przez chmury, wreszcie zrobiło to co należy.
Bysiek na tym wyjeździe miał po raz pierwszy w życiu okazję popróbowania jazdy na handbike`u. Był zachwycony i stwierdził, że nie zsiada z niego i zamierza zabrać go do domu... udało nam się dogadać z właścicielką i wypożyczyliśmy sprzęt na jakiś czas z możliwością kupienia go za niemałą niestety kwotę. Spróbujemy postarać się o jakieś dofinansowanie.
Teraz Bysiek śmiga nim po osiedlu jeśli tylko pogoda i czas nam sprzyjają...
W drodze powrotnej z Pszczyny gdzie odbywał się biwak, pojechaliśmy do Parku Miniatur w Inwałdzie, gdzie byliśmy jak jeszcze Bysiek był malutki. Zobaczyliśmy to co już kiedyś widzieliśmy, ale było też kilka nowych atrakcji i nowych miniaturowych budynków. Wśród nich ten najważniejszy dla Byśka....
Oglądając te wszystkie miniatury doszłam do wniosku, że ktoś miał bardzo fajny pomysł tworząc to wszystko, a tak naprawdę to pomyślałam, że najfajniej byłoby mieć możliwość zobaczyć to wszystko na własne oczy i w realnych rozmiarach
Wyszliśmy z parku tuż przed zamknięciem i pod ogrodzeniem przy samochodzie zrobiliśmy sobie piknik. Było wesoło.
Na koniec wycieczki, na parę minut dosłownie wpadliśmy do Wadowic żeby pozdrowić św. Jana Pawła II pod Bazyliką