sobota, 28 maja 2011

Miało nas tu nie być...

Weekend..... ostatni majowy, termin dawno ustalony, więc czas na tradycyjny już wyjazd w góry organizowany przez moją siostrę Baśkę.
Tegoroczny SpoRoGór (piąty już... jak ten czas leci) odbywa się właśnie w Pieninach w miejscowości Sromowce Wyżne
Odbywa się, ale znowu bez Byśka i beze mnie.... niestety .
A to dlatego, że w środę po południu moje dziecko gorączkować zaczęło i ponieważ nic w kierunku polepszenia się nie działo, wczoraj poszliśmy do lekarza.
I okazało się, że Bysiek przechodzi zapalenie migdałków. 
Nie powiem, żebym zachwycona była (nikt nie lubi jak dzieci chorują), bo przecież dostał jakąś tam szczepionkę, która miała wzmocnić odporność na zapalenia dróg oddechowych.... .
No i dostaliśmy zakaz wyjazdu, antybiotyk i nakaz stawienia się za tydzień do kontroli.

Ponieważ jednak wyjazd był zaplanowany i obiecany, to ustaliliśmy, że Ola z Markiem pojadą bez nas....

Nie pamiętam kiedy było mi tak smutno... Bysiek płakał, Marek nie chciał jechać, ehhh.
I tak zostaliśmy całkiem sami z Byśkiem, jak ten przysłowiowy palec, albo Kevin w domu , i to bez samochodu, do czego kompletnie nie jestem przyzwyczajona.

Na szczęście Bysiek jest dzieckiem, które baaaaaardzo łatwo pocieszyć, więc w zasadzie tylko jak mu się przypomni, że tam są wszystkie dzieci z którymi na co dzień się widujemy, to marudzi pod nosem: "Ola tam sie teraz bawi z dziećmi beze mnie..."
"Ale tatuś obiecał, że jak wyzdrowieje, to pojedziemy na góry"


Dobrze, że wózek mamy (nowy... dla nas, ale o tym innym razem), to przynajmniej na długi spacer poszliśmy sobie, póki pogoda była dobra....

Image Hosted by ImageShack.us



W ramach poprawiania sobie humorów smażyłam placki ziemniaczane, kupiliśmy sobie paczkę czipsów , Bysiek dostał nowego Bakugana.... ("od razu nie jest mi smutno") i piekliśmy babeczki... na które niestety nie miał kto do nas przyjść

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Całe szczęście, że mamy Bionicle.... i inne (w ilości max) zabawki....

Image Hosted by ImageShack.us

O tym jak było na wyjeździe może coś napiszę, jak zdadzą mi relację Ci, co byli...
Pozdrówka


środa, 25 maja 2011

Podsłuchane


Podsłuchiwałam ostatnio moje dzieci jak wymyślały sobie zabawę... Ola chciała zadawać Byśkowi zagadki z serii "Zgaduj z Czuczu" :

Bysiek - "Ola... w co będziemy się bawić?"
Ola - "Ja wymyślam, a Ty musisz zgadnąć, dobra?"
Bysiek - "Dobra, ale mi podpowiadaj"
Ola - "Zga..."
Bysiek - "Zga..."
Ola - "Duj.."
Bysiek - "Duj..."
Ola - "Z czu..."
Bysiek - "Z czu..."
Ola - "Czu!"
Bysiek - "Czu"
Ola - "No.... już wiesz?"
Bysiek - "Wiem, w Bionicle!!!!" 

Bysiek - "Mamo, dlaczego ja nazywam się Ksyś?"
mama - "Takie imię Ci wybraliśmy, bo nam się podobało"
Bysiek - "Ale psecies ja chciałem nazywać się Bionicle!!! I teraz musicie tak do mnie mówić!"

Inna sprawa, że moje dziecko usiłuje być dzielne jak Bionicle... stara się robić wszystko najlepiej, najszybciej i jak Ola mu powiedziała, że Bionicle na pewno wszystko jedzą, a nie grymaszą jak on, to też podziałało i na hasło, że ma być dzielny próbuje różnych rzeczy
Tak więc z pewnością z okazji Dnia Dziecka kolejny Bionicle dojdzie nam do kolekcji...

Łysy jest Byśka wujkiem, a Marka bratem. Jest trochę nieobliczalny, za co bardzo go dzieci kochają, na wszystko im pozwala (własnych dzieci nie ma) i spełnia czasem marzenia. Ale czasami tak strasznie potrafi irytować swoim uporem i zachowaniem dziecięcym, że szok.
No i podczas jednej sprzeczki z Byśkiem (Łysy specjalnie Byśka napuszcza, żeby ten się denerwował) Łysy usłyszał słowa prawdy:
"Łysy, jesteś taki niegzecny, ze na pewno nie dostaniesz nic na Dzień Taty!!!!"


Fotki zaległe jeszcze z Wielkanocy wrzucam.... bez komentarzy tym razem

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Chodzi lisek koło drogi... i zawsze coś upoluje
Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

piątek, 20 maja 2011

Reklama dźwignią... itd.

Bysiek - "Mamo co robis?"
mama - "Aaa, sprzątam troszkę, bo bajzel jest"
Bysiek - "Ja Ci powiem co najlepiej spsąta...."
mama - "Serio? A skąd wiesz co najlepiej sprząta?"
Bysiek - "W telewizji... eee taka pani mówiła...., ze najlepsy jest e.... cilit bank!!"


Siedzi moje dziecię i patrzy na te głupie reklamy i słucha... jak to pani poleca super środek na odchudzanie: "stosuję regularnie COŚTAM i już nie boję się stanąć na wadze"....
 na co mój inteligentny syn głośno odpowiada paniusi:
"phi... ja sie nigdy nie boiłem na zadnej wadze stoić"

Czasem patrząc na moje dzieci zastanawiam się jak to jest i od czego zależne... bo Bysiek w porównaniu z Olką, bardzo jakiś taki podatny na wpływy reklam i telewizji  w ogóle jest. Może po prostu Ola dużo mniej czasu spędzała przed telewizorem niż Bysiek.....? 
Ale uczciwie muszę przyznać, że jak się mu racjonalnie wytłumaczy, że nie jest prawdą wszystko co mówią w reklamach i co w bajkach jest, to wydaje mi się i mam nadzieję, że rozumie, a najważniejsze, że jeszcze wierzy nam
Taki świat dziś mocno telewizyjny jest...

Bardzo, bardzo, bardzo cieszę się jednak z tego, że choć telewizja i komputery w dzisiejszym świecie górą są zdecydowanie, to Ola z własnej, nieprzymuszonej woli w każdej wolnej chwili sięga po książki... ma swoje ulubione do których wraca systematycznie i chyba niektóre kwestie już na pamięć zna, ale coraz częściej rozszerza zainteresowania i niezależnie od tego co jej podrzucę, połyka.... 
A i Byśka często przyłapać można na tym, jak w ciszy i skupieniu siedzi na podłodze w pokoju i wertuje swoje bajki, ale i książki typu "pierwsza encyklopedia", bo jest kilka dziedzin, które go intrygują i o których lubi słuchać....
Serce się raduje

wtorek, 17 maja 2011

Po turnusie... cz.III (czyli "dzieci SPINY")

Nie wiem, czy pamiętacie... a jeśli nie to od razu przypomnę, że SPINA to fundacja, założona przez Dominikę, mamę Zuzi. Poczytać dużo więcej można na stronie Fundacji....
No więc z Kasią i chłopcami pojechaliśmy zobaczyć siedzibę Spiny, bo skoro już byliśmy na Śląsku, (czy tam Zagłębiu) to nie mogliśmy się nie pokazać

Mieliśmy wypić kawę i pogadać w spokoju, ale jak to z dziećmi... siąść się nie dało, pogadać też nie było kiedy, bo nic tylko na podwórko ciągnęli... ale cóż nie ma się co dziwić dzieciom.
W zasadzie nam to nie przeszkadzało, a mnie cieszy tym bardziej, że o dziwo wszystkie dzieciaki twardo do zdjęć pozowały.... 


W siedzibie Fundacji nasze "dzieci Spiny", czyli od lewej: Bysiek, Kinga, Igor i Zuzia.

Image Hosted by ImageShack.us


Z szefową, czyli Dominiką
Image Hosted by ImageShack.us


Na podwórku.... wszyscy chcieli trzymać proporczyk ze znakiem Spiny

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Tu była próba zrobienia zdjęcia dzieciom i mamom, ale im więcej obiektów, tym trudniej się ustawić jak wiadomo

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Na koniec zdjęcie Byśka z wujkiem Piotrkiem, którego Bysiek usiłował przewrócić...

Image Hosted by ImageShack.us


Za gościnę serdecznie dziękujemy i mamy nadzieję, że będziemy mieli okazję spotkać się na spokojniejszym gruncie i z większą ilością wolnego czasu

piątek, 6 maja 2011

Po turnusie... cz.II (czyli Kraków)

Jestem i nadrabiać zaległości będę ...
Ponieważ rehabilitacji podczas turnusu nie ma w weekendy (poprzednim razem do domu przyjechałam), wybraliśmy się z Kasią i chłopcami do naszych przyjaciół, którzy mieszkają w Krakowie. 
I choć Martek (mama Asi) twierdzi zawsze, że mieszkają "w podkrakowskiej wsi", to adres mają najzwyklejszy... Kraków i już. 
Ale fakt, faktem. 
Zielono, górzyście rzec by można, dziko i przyjemnie tam u nich w tym Krakowie, zupełnie jakby na wsi mieszkali

My z Byśkiem, to już wiele razy gościliśmy w domu Marty i Jurka, ale Kasia z Igorem byli tam po raz pierwszy. I to od razu z noclegiem , bo zostaliśmy zaproszeni na cały weekend.
W sobotę przyjechaliśmy w sam raz na obiadek (bardzo, ale to bardzo lubimy takie zaproszenia... bo dzięki temu gotować nie musimy), a potem Jurek wyciągnął nas na krótki spacerek, który okazał się być całkiem długim.... tak to jest wierzyć facetom .

Plus jest taki, że oglądnęłyśmy sobie z Kasią dość dokładnie okolice tej "podkrakowskiej wsi" i że zdjęcia mamy całkiem fajne i takie plenerowe, a nie tylko z domowych pieleszy....
Jurek przez całą drogę obiecywał Byśkowi, że mu z góry pokaże gdzie stoi Smok Wawelski, ale chyba obaj nie mieli pełnej świadomości o co drugiemu chodzi.... Bysiek, mimo najszczerszych chęci i wysiłków Jurka nakierowania Byśkowego wzroku na bardzo odległy Wawel, nie widział nic poza czerwoną plamą, cały czas żądając pokazania smoka!


Zdjęcie pt. "Jurek, nie żartuj, że w tej dziupli coś siedzi..."

Image Hosted by ImageShack.us


Gdzieś tam za nami "prawdziwy" Kraków jest....
Image Hosted by ImageShack.us


Teraz forty z tyłu... (miałam szczere chęci znaleźć informację o tym jakie to dokładnie forty są, ale nie znalazłam)

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Oj szliśmy tak pełne dwie godziny, dobrze że dzieci nie marudziły za bardzo że wracać chcą

U Jurków już...
 Image Hosted by ImageShack.us


Nie mogłam się powstrzymać przed wrzuceniem fotek z aparatu Marty....: 

"Nogi i ręce do góry"

Image Hosted by ImageShack.us

Te dwa czarno białe baaardzo mi się podobają, przez tą "kaszkę" na nich...
Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


I tak skończył się nasz weekend w Kraku... za gościnę dziękujemy i do zobaczenia!
Koniec cz.II (ale wciąż jeszcze nie ostatniej)....