poniedziałek, 27 czerwca 2011

Wakacje!!!!!!

Ależ się cieszę, że wreszcie są
Jasne, że radość moja spowodowana jest innymi pobudkami niż u dzieci, które mają wolne od szkoły, ale na pewno nie jest mniejsza.
Już pewnie nie raz pisałam, że czasem czułam się jak taksówkarz moich dzieci, wożąc je ze szkoły, na zajęcia dodatkowe, na rehabilitację i tak w kółko przez cały rok szkolny... Teraz nie muszę jeździć tak intensywnie, więc po prostu się cieszę.

Wakacje rozpoczęliśmy od wizyty u mojej koleżanki, która mieszka w Rzeszowie, ale jeszcze parę lat temu ta część miasta była pobliską wsią.... 
Magda ma duży dom, gromadkę dzieci i różne przydomowe zwierzaki, którymi moje dzieci były po prostu zachwycone .... głównie zwierzakami, ale także wolnością którą mogą się cieszyć dzieci Magdy, dzięki ogromnemu podwórku, boisku do siatkówki, huśtawkom, zjeżdżalni, piaskownicy, małej fontannie i wybiegowi dla koni.... Nie dziwię się, że do domu ciężko ich stamtąd zabrać ilekroć tam jesteśmy.

Przy okazji ostatniej wizyty zrobiono nam niespodziankę i zabrano nas na ognisko... bryczką. 
Bysiek po raz pierwszy jechał takim sprzętem, ale radość była wielka


I pisać więcej nie będę, tylko zdjęciami Was zawalę

Wypadzik bryczką:

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

dziki łabędź tam był...

Image Hosted by ImageShack.us

i pawie dwa sobie biegały luzem całkowitym....
Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


A to zdjęcia już u Magdy na włościach robione:
króliczki hodują...

Image Hosted by ImageShack.us

i gołąbki ozdobne (i kury zielononóżki które znoszą jaja o obniżonej zawartości cholesterolu, kaczki, kurczaki, konie, koty, psa a w okresie przedświątecznym także świnki)
Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Ach.. zapomniałabym napisać, że od piątku jesteśmy bez Oleśki, bo pojechała na obóz sportowo-rowerowy i wraca do domu dopiero w sobotę wieczorem

Pozdrawiam i z całego serca życzę wszystkim udanych, spokojnych i ciepłych wakacji

niedziela, 19 czerwca 2011

W parku dinozaurów

Zdjęcia przeglądnęłam, wybrałam, zmniejszyłam i wreszcie mogę wstawić.
Dużo do opisywania nie mam, ale nie byłabym sobą, gdybym tak po prostu dodała zdjęcia bez jakiegokolwiek komentarza

Wycieczka do Bałtowa do Juraparku, była Byśka marzeniem odkąd pokochał dinozaury wszelkiej maści i wielkości. Ale jak to w życiu, wciąż nie mieliśmy czasu i plany odkładaliśmy na bok aż do tego nieszczęsnego SpoRoGóru, na który nie pojechaliśmy z powodu choroby. 
Wtedy Marek obiecał, że zabierze Byśka (jak tylko będzie zdrowy) na wycieczkę - niespodziankę.

I tak było. 
Ani Olka ani Bysiek nie wiedzieli dokąd jedziemy jak rano kazaliśmy im wstać, spakować co im potrzebne na wycieczkę i wsadziliśmy ich do auta. Pytali, prosili o wyjaśnienie, ale nie ugięliśmy się i śmiechu było sporo jak w Ostrowcu Świętokrzyskim Bysiek na plakacie wypatrzył dinozaura i rozdarł się, że on chce jechać tylko do dinozaurów!

W skrócie o samym Juraparku z punktu widzenia matki dziecka N....:
Kilka parkingów z dużą ilością miejsc, ale... miejsce dla niepełnosprawnych JEDNO!!!!!!! Byłam w ciężkim szoku, bo według mnie w miejscu z takimi atrakcjami, powinno takich miejsc być min 15. Porażka pod tym względem, tym bardziej, że poza nami widziałam w parku jeszcze 3 osoby na wózkach.
Ponieważ uparłam się, żeby nam pozwolili blisko wejścia stanąć, to parkingowy zadzwonił do obsługi i pan na skuterku podjechał i kazał nam stanąć w trawie, ale za to blisko. Bez gadania, bez tłumaczenia, chyba już mieli podobne sytuacje....To mi się podobało. Wiedzą, że są pod tym względem źle przygotowani, więc wychodzą z kłopotu z twarzą.
Ścieżki w samym parku całkiem przyzwoite, bo w końcu multum ludzi z małymi dziećmi przyjeżdża, więc tam gdzie są schodki, są też zrobione "objazdy" dla wózków, wszędzie da się podjechać, nigdzie problemów nie ma, toaleta N na ogromny plus - dużo miejsca w środku, miejsce do przebrania, niska toaleta,nawet papier toaletowy i mydło było .
Dużo sklepików z pamiątkami i jedzeniem, dzięki czemu praktycznie kolejek nie ma, żeby coś zjeść i usiąść do tego jedzenia. Wszędzie chyba jest jeden właściciel, bo jedzonko można kupić w innym miejscu, a zjeść w całkiem innym np. tam gdzie akurat jest cień i nikt za to nie goni. Czysto i ładnie, dużo miejsca, dzięki czemu nie widać mas ludzi. W niektórych miejscach wystawione są zraszacze dla ludzi - fajna sprawa w upał... 

Fotorelacja:

Image Hosted by ImageShack.us

Bysiek pędził do przodu jak szalony... nigdzie nie chciał stawać i nie wiem czy dlatego, że chciał wszystko szybko widzieć, czy dlatego że obiecaliśmy dinozaura w sklepiku kupić, czy dlatego że się bał....?
Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Pod największym dinozaurem.... takim któremu nie dało się zdjęcia zrobić w całości....
Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

FasOla pod zraszaczem
Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Posadziliśmy Byśka w paszczy, on podniósł rękę i uderzył się o ząb dinozaura i zaczął się drzeć:  
"Zabierzcie mnie stąd, bo mnie ugryzł tez dinozaur!!!!!!" Myślałam, że padniemy ze śmiechu....

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Jedno jest pewne. Wycieczka była fajna, a sama niespodzianka rewelacyjna! Bysiek w każdym razie wciąż pyta, kiedy znowu tam pojedziemy .

czwartek, 16 czerwca 2011

Audiolog i badanie słuchu 10.06.11

Nic nie piszę, bo już tak mam, że jak chcę coś logicznego sklecić i do tego dołączyć zdjęcia, to zebrać się nie mogę żeby siąść i wybrać te najfajniejsze.... więc tak mi schodzi parę dni, a nawet czasem tygodni.
Dlatego cisza na blogu i spokój.
Na szczęście i w życiu dość spokojnie wszystko leci, poza świadomością, że już niedługo koniec roku szkolnego (baaaaardzo nas to cieszy) i trzeba pomyśleć co zabrać na wakacje i czego nam na wyjazdy brakuje...
Olka zaraz w piątek po zakończeniu, jedzie na obóz sportowo-turystyczny i wraca w sobotę 2 lipca, a 3 lipca w nocy jedziemy nad morze .
Tak więc ekspresowo będziemy musieli ją przepakować, wcześniej wszystko piorąc. Ale damy radę.


Ale nie o tym miałam pisać.
W ubiegły piątek byliśmy z Byśkiem w Krośnie na kontroli u audiologa i badaniu słuchu.
Słuch stosunkowo w normie (nie całkowicie, ale też na razie nie ma się czym martwić), a po badaniu wieści takie:
- w zasadzie bo stosowaniu leków które pan doktor nam zapisał, nic się nie poprawiło... to znaczy widać, że okresowo jest lepiej, ale potem wszystko wraca do "normy" czyli do stanu pierwotnego sprzed początku leczenia,
- słuch też się poprawia po leczeniu, a potem znowu nos jakby pełny, uszy przytkane, a głos dziwny...
- wynik jest taki, że pan doktor nie widzi innej opcji tylko migdał trzeba usunąć. I choć miał nadzieję, że uda się tego uniknąć, to widząc tak marny efekt leczenia, nie widzi sensu faszerowania go dalej lekami bez przerwy.

No i wszystko jasne. Jeśli termin się nie zmieni (bo zawsze może się zdarzyć, że ktoś z terminu wypadnie), to 1 stycznia 2012 roku o 8 rano mamy się stawić w szpitalu. 
Prosto po Sylwestrze, na oddział

I tyle z wieści zdrowotnych. 

Na szczęście, bo ostatnio Bysiek zaserwował mi trochę strachu:
Bysiek - "mamo, słysałaś jak stseliło mi w nodze?"
mama - "co Ci strzeliło w nodze????"
Bysiek - "no mamo.... to kość mi pękła po prostu!"

Jednak nic nie pękło (Marek był przy tym) na szczęście.
Okazało się, że coś strzeliło, ale na pewno nie w nodze, więc przestałam się martwić, bo poza nogami Bysiek ma czucie raczej wszędzie. I gdyby było coś nie tak, to zgłosiłby .
Tylko nogi mamy takie nieszczęśliwe .

sobota, 4 czerwca 2011

Dzień Mamy i Taty w przedszkolu

Doczekałam się pierwszego występu Byśka w przedszkolu... 
Piszę, że się doczekałam, bo choć wcześniej było kilka spotkań "pokazowych" dla rodziców i był Dzień Babci i Dziadzia, to za każdym razem Bysiek niestety z jakiegoś powodu kiblował w domu.
Ponieważ ostatnio mniej zajęć opuszczał i (podobno) uczył się wierszyków i piosenek ("mamo w tym psedskolu jest za nudno, ciągle tylko sie wiersyków ucymy"), to za wszelką cenę chciałam, żeby wreszcie mógł wziąć udział w występie. 
No i udało się. 
Sam był pod dużym wrażeniem całego "przedsięwzięcia", więc pewnie dlatego co jakiś czas dopytuje czy na pewno mi się podobało

Występ bardzo ładny (jak to w przedszkolu), nie za długi,  dzieciaki słodkie choć się myliły, a wrażenia moje niezapomniane.
Moje dziecię, choć prawie nic nie mówiło i prawie nic nie śpiewało, wytrwale tańczyło i usiłowało ustać w pionie na miejscu, co w jego przypadku jest jedną z trudniejszych rzeczy do zrobienia....

Bysiek był mleczem... mówię: "powiedz mi jeszcze raz ten wierszyk co na występie...", a Bysiek: "jestem mleczem....eeee....a dalej nie pamiętam!" he he he


Mój mlecz

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Kwiatki kazali wręczać, a mina nietęga....

Image Hosted by ImageShack.us


I filmik "dwa w jednym"


Pozdrówka Kochani