piątek, 23 lutego 2024

Aktywne ferie

W zasadzie na Podkarpaciu śladu po feriach już nie ma…. 

Zaczęły się 29 stycznia, do szkoły musiałem wrócić 12 lutego, a pogoda też chyba już zapomniała że ciągle jeszcze jest zima. Deszcz i stałe plusowe temperatury nie są korzystne o tej porze roku, ani dla osób poruszających się na wózkach, ani dla narciarzy 😏 Co prawda śnieg jest jeszcze gorszy dla wózkersa, ale przynajmniej wtedy warunki na stoku są git.

Moje ferie przeleciały ekspresowo i intensywnie.

31 stycznia pojechałem z tatą na młodzieżowe zawody w narciarstwie alpejskim V4 Winter Games Emil Open do Czech, a dokładnie do Czeskich Budziejowic. 

Pierwszego dnia była ceremonia otwarcia, podczas której akurat ja czytałem przysięgę sportowców 😝 



Tutaj jest ładnie i dość zrozumiale 🤪wyjaśnione, dlaczego te zawody noszą nazwę Emil.







W kolejnym dniu od godz 10 były kwalifikacje do finału.

Pierwszym zaskoczeniem dla nas, było to, że na międzynarodowych zawodach dla niepełnosprawnych, osoby jeżdżące na monoski nie mogły wjeżdżać wyciągiem na górę stoku. Na start zabierał nas więc skuter śnieżny, do którego wsadzano jedną niepełnosprawną osobę i jej sprzęt 😳 Okazało się jednak że przy tej opcji wszystko za wolno szło, dlatego później pakowano ile udało się zmieścić osób i sprzętu😂 

Ta „13” za skuterem to ja… taki miałem wyciąg 😝




Zapowiedziano że będą dwa zjazdy, ale ze względu na słabe warunki, osoby którym udało się zakwalifikować do finału już po pierwszym przejeździe, nie musiały jechać drugi raz - udało mi się dobrze przejechać i zakwalifikować się więc wróciliśmy do hotelu. A to wcale blisko nie było, bo zakwaterowani byliśmy w Czeskich Budziejowicach, a stok gdzie odbywały się zawody był jakieś 60 km dalej, w Lipnie. 

Drugim co nas solidnie zaskoczyło, to informacja, którą podał system zawodów, że osoby które nie jechały drugiego zjazdu, są zdyskwalifikowane. Na szczęście okazało się że te pierwsze ustalenia były prawidłowe i wszyscy spokojnie mogliśmy startować następnego dnia.

Finały też zaczęły się o godz 10. 

Pierwszy przejazd ukończyłem z czasem 42,82 sekundy co dawało mi drugie miejsce, tuż za zawodnikiem z Węgier, którego poznałem w tym roku na obozie w Korei 😉

 Wiedziałem, że żeby wygrać, mój drugi przejazd musi być szybszy i na szczęście się udało! W drugim przejeździe  mój czas to 39,84 sekundy! Był to najszybszy przejazd ze wszystkich uczestników jeżdżących na monoski, i ostatecznie dało mi to 1 miejsce!













 

Prosto z zawodów w Czechach tato zawiózł mnie do Białki Tatrzańskiej do pensjonatu u Chramca na obóz narciarski z Fundacją Aktywni Bez Barier, gdzie byłem do 10 lutego.
Podczas obozu, udało mi się uczestniczyć dwa razy w treningu paranarciaskiej kadry narodowej pod okiem trenera Michała Kłusaka… było super, tylko ta kapryśna zima spowodowała że warunki na stokach były słabe, a przez to dla mnie nie było dość bezpiecznie na tyczkach, wiec nie mogłem w pełni wykorzystać możliwości takiego treningu. Za to czas spędzony ze znajomymi na obozie, jak zawsze był niezapomniany i bezcenny. 


Pozdrawiam 
Bysiek z mamą 😉

piątek, 2 lutego 2024

Bysiek dla WOŚP❤️



Zaledwie dwa lata temu Bysiek postanowił towarzyszyć swojemu kuzynowi Kubie, w kwestowaniu na rzecz największej Orkiestry świata.




Wiedział, że sprzęt który od wielu lat kupowany był i jest z funduszy zbieranych podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy pomaga niemalże wszystkim Polakom, dlatego ucieszyło mnie, że osobiście chce się włączyć w pomoc.

Podczas 27. Finału WOŚP w 2019 roku, zdarzył nam się rodzinny kilkunastosekundowy epizod telewizyjny… nawet nie pamiętam co wtedy zdążyłam opowiedzieć o tym ile razy Bysiek korzystał z „orkiestrowego” sprzętu, bo naprawdę  było to ekspresowe wejście😉






Trzy lata później w 2022 roku odbył się jubileuszowy 30. Finał WOŚP,  a jednocześnie był to pierwszy finał, w którym Bysiek jako wolontariusz  „chodził” po mieście i kwestował z puszką. Miał swój identyfikator i swoją puszkę, choć z uwagi na to, że nie miał jeszcze 16 lat, musiał mu towarzyszyć ktoś pełnoletni - był to mój siostrzeniec Kuba😍
Pogoda podczas tego finału była tak paskudna, że chłopcy mimo szczerych chęci nie byli w stanie całego dnia spędzić w mieście, z resztą nie miało to większego sensu, bo na ulicach głównie widywali wolontariuszy…. wszyscy inni w zasadzie spędzali ten dzień w ciepłych i suchych domach.
Chłopcy byli solidnie zawiedzeni, mimo tego Bysiek w puszce miał 1667,14 plus to co wrzucono do jego eSkarbonki - 1250 zł, co razem dało sumę 2917,14. Czyli całkiem niezły wynik.





W ubiegłym roku, kwestowanie też nie poszło najlepiej. Przyczyn było kilka, ale wyszło jak wyszło i do tekturowej puszki Byśka udało się zebrać ok 680 zł, a w eSkarbonce znalazło się ok 400 zł.
Piszę, że około, ponieważ nie zapisałam sobie dokładnych kwot… może uda mi się to jeszcze ustalić, wtedy napiszę. Zdjęcie z 31. Finału też w sumie mam wyjątkowo ubogie 🤔




28 stycznia tego roku, podczas 32. Finału Bysiek wreszcie pokazał na co go stać i jak potrafi się zawziąć. Kwestował 11 godzin z krótkimi przerwami na toaletę i raz na posiłek. W trzech różnych miejscach Rzeszowa, od rana do wieczora, do dwóch puszek (bo w jednej brakło miejsca) trafiło w gotówce dokładnie 10.174,80! 
Okazało się że jest to rekord w naszym mieście, nie tylko w sztabie, ale w całym Rzeszowie.
Dochodzi do tego jeszcze kwota z eSkarbonki 1.200 zł, czyli razem 11.374,80
Byliśmy tym wynikiem kompletnie zaskoczeni, ale myślę że Bysiek na niego zasłużył, bo naprawdę  spędził z puszką cały dzień. Po godz. 15 byliśmy zdać pierwszą puszkę i namawiałam go wtedy, żeby skończył i poszedł do domu, bo zaczynał padać deszcz. Nie zgodził się. Powiedział że kwestowanie trwa do wieczora i on będzie do końca. 
Duma mnie rozpiera ☺️






Nagrałam filmik jak przekazywałam Byśkowi informację, że to właśnie on jest tegorocznym rekordzistą w Rzeszowie.





Pozdrawiam serdecznie ❤️
Kaja