Rehabilitacja, ćwiczenia i rehabilitacja... tak sobie żyjemy dalej, ale tym razem dostaliśmy wredne ćwiczenia do robienia w domu i ręce mi opadają....
Najchętniej rzuciłabym to wszystko w kąt, siadła i płakała..., ale pojawiło się światełko w tunelu, bo zauważyliśmy, że Krzyś leżąc na brzuszku zaczął pełzać do tyłu. Wygląda to tak, że podpierając się na rączkach odpycha się nimi do tyłu, potem przesuwa resztę ciała.
Wiem że ten sukces jest malutki, ale uwierzcie mi, dodaje skrzydeł ... (zwłaszcza że ostatnio oglądałam zdjęcia Oli - jak miała osiem miesięcy chodziła trzymana za jedną rączkę). Wiem, wiem, że nie powinnam ich porównywać, ale tak to już jest... W każdym bądź razie bardzo się cieszę....
7 maja znowu jesteśmy w Warszawce. Tym razem robią Krzysiowi Tomografię Komputerową...
Sukcesem ogromnym jest to, że na moją prośbę, udaje nam się wykonać to badanie bez narkozy (bardzo chciałam spróbować, bo przecież Bysiek jest grzeczniutki).
Ale jest też gorsza wiadomość. Ponieważ Byśkowa głowina przekroczyła (bardzo niewiele, ale jednak) granicę normy, neurochirurg każe nam nastawić się na zabieg endoskopowy... Ma to poszerzyć i udrożnić drogę przepływu płynu z mózgu. Chyba mają nadzieję, że dzięki temu nie będzie potrzebna zastawka.
No nic, jest trochę czasu, bo kazano nam stawić się za miesiąc...
Tymczasem kiblujemy w Rzeszowskim szpitalu, bo przed Endoskopią musimy wyleczyć układ moczowy z bakterii, które namiętnie się Byśka trzymają....
Majowy weekend w Bieszczadach...
Fasola...
Bysiek we własnym pojeździe...
Moje pociechy...
Wylegiwanie na słoneczku...
i znowu z Olą...
30 maj 2007 (Bysiek skończył 9 miesięcy) na huśtawce... w bandażu, bo na przepustce ze szpitala...
Najchętniej rzuciłabym to wszystko w kąt, siadła i płakała..., ale pojawiło się światełko w tunelu, bo zauważyliśmy, że Krzyś leżąc na brzuszku zaczął pełzać do tyłu. Wygląda to tak, że podpierając się na rączkach odpycha się nimi do tyłu, potem przesuwa resztę ciała.
Wiem że ten sukces jest malutki, ale uwierzcie mi, dodaje skrzydeł ... (zwłaszcza że ostatnio oglądałam zdjęcia Oli - jak miała osiem miesięcy chodziła trzymana za jedną rączkę). Wiem, wiem, że nie powinnam ich porównywać, ale tak to już jest... W każdym bądź razie bardzo się cieszę....
7 maja znowu jesteśmy w Warszawce. Tym razem robią Krzysiowi Tomografię Komputerową...
Sukcesem ogromnym jest to, że na moją prośbę, udaje nam się wykonać to badanie bez narkozy (bardzo chciałam spróbować, bo przecież Bysiek jest grzeczniutki).
Ale jest też gorsza wiadomość. Ponieważ Byśkowa głowina przekroczyła (bardzo niewiele, ale jednak) granicę normy, neurochirurg każe nam nastawić się na zabieg endoskopowy... Ma to poszerzyć i udrożnić drogę przepływu płynu z mózgu. Chyba mają nadzieję, że dzięki temu nie będzie potrzebna zastawka.
No nic, jest trochę czasu, bo kazano nam stawić się za miesiąc...
Tymczasem kiblujemy w Rzeszowskim szpitalu, bo przed Endoskopią musimy wyleczyć układ moczowy z bakterii, które namiętnie się Byśka trzymają....
Majowy weekend w Bieszczadach...
Fasola...
Bysiek we własnym pojeździe...
Moje pociechy...
Wylegiwanie na słoneczku...
i znowu z Olą...
30 maj 2007 (Bysiek skończył 9 miesięcy) na huśtawce... w bandażu, bo na przepustce ze szpitala...
3 komentarze:
no no prosze..respect:) taki mały turysta.. i za to wylegiwanie na słonku.. no i mine we własnym pojeździe.. DUŻY + :)
Dzięki Aniu.., a za co minus by nam się należał? ;) Pozdrówka.
a kto tu mówi w ogóle o minusach ? ;) :)
Prześlij komentarz