W lipcu dzięki wielu fajnym ludziom poznanym na forum związanym z Byśka chorobą, wyjechaliśmy na turnus rehabilitacyjny do Międzywodzia.
Wszyscy specjaliści, którzy opiekowali się Krzysiem wyrazili zgodę na taki wyjazd, a ja cieszyłam się, że będę mogła z dziećmi pojechać nad morze.... :) Tym bardziej, że ostatnie miesiące dały nam trochę w kość.... Ale zapowiadało się, że teraz, to już tylko lepiej będzie. I mogę z czystym sumieniem napisać, że lipiec był najspokojniejszym miesiącem dotychczas, od momentu przyjścia Krzysia na świat.
Tutaj z mamusią...
Bysiek łażący po stole....
I słoneczka też trochę udało nam się złapać, choć pogoda była mocno kapryśna....
Krzysiowi ciężko było na początku zaskoczyć co to jest piasek i co się z nim robi, ale doszedł do tego co wiele maluchów często robi i w krótkim czasie zaczął wkładać łapki z piachem do buzi.... ;)
Ćwiczenia też musiały być, choć skłamałabym pisząc, że były rewelacyjne.... Mimo tego i tak nie zawsze chciało się Byśkowi ćwiczyć.
W cieniu namiotu...
Moja ulubiona fotka...(jedna z wielu)
Bardzo spodobała się Byśkowi ogromna ilość wody.... A jak się go ulokowało w pożyczonym pontonie, to wyjść z niego nie chciał.....
Bardzo tęsknię za spacerami, których było bardzo dużo w rewelacyjnym gronie innych Niezwykłych dzieciaków i ich rodziców. Tęsknimy za dziećmi i za beztroską tamtych letnich dni....
Wszyscy specjaliści, którzy opiekowali się Krzysiem wyrazili zgodę na taki wyjazd, a ja cieszyłam się, że będę mogła z dziećmi pojechać nad morze.... :) Tym bardziej, że ostatnie miesiące dały nam trochę w kość.... Ale zapowiadało się, że teraz, to już tylko lepiej będzie. I mogę z czystym sumieniem napisać, że lipiec był najspokojniejszym miesiącem dotychczas, od momentu przyjścia Krzysia na świat.
Tutaj z mamusią...
Bysiek łażący po stole....
I słoneczka też trochę udało nam się złapać, choć pogoda była mocno kapryśna....
Krzysiowi ciężko było na początku zaskoczyć co to jest piasek i co się z nim robi, ale doszedł do tego co wiele maluchów często robi i w krótkim czasie zaczął wkładać łapki z piachem do buzi.... ;)
Ćwiczenia też musiały być, choć skłamałabym pisząc, że były rewelacyjne.... Mimo tego i tak nie zawsze chciało się Byśkowi ćwiczyć.
W cieniu namiotu...
Moja ulubiona fotka...(jedna z wielu)
Bardzo spodobała się Byśkowi ogromna ilość wody.... A jak się go ulokowało w pożyczonym pontonie, to wyjść z niego nie chciał.....
Bardzo tęsknię za spacerami, których było bardzo dużo w rewelacyjnym gronie innych Niezwykłych dzieciaków i ich rodziców. Tęsknimy za dziećmi i za beztroską tamtych letnich dni....
1 komentarz:
no w końcu ! :) :)
ja też bardzo lubie ta fotke!!! :) :) :)
Prześlij komentarz