czwartek, 23 lutego 2012

Po karnawale

Ponieważ nic o karnawale nie pisałam, a Byśkowi wreszcie udało się dotrzeć na bal w przedszkolu (w tamtym roku był chory), to pokażę Wam zdjęcia z tego balu, choć są dość marne, bo najczęściej z daleka robione.
Nie chciałam się plątać małolatom pod nogami, bo jak już tańczyć zaczęli, to zdeptać przypadkiem mogli.
W każdym razie z ogromną niecierpliwością oboje czekaliśmy na 14 lutego. Bysiek bo bal miał, a ja, bo umówiłam się z Markiem na kolację w restauracji sushi.

Na balu byłam z Byśkiem tylko dlatego, że musiałam go wcześniej cewnikować, a poza tym chciał mieć pomalowaną buzię, bo nie mieliśmy dinozaurowej maski.... a "psecies maskę musę mieć!!!!"
Tak więc w szatni go przebrałam i wysmarowałam maksymalnie gębusię tak skutecznie, że później jeszcze przez trzy dni wyglądał, jakby po jakiejś ciężkiej chorobie był.
Ale dzięki temu zaskoczył wszystkich a pan prowadzący bal powiedział, że śliczny z niego smok... he he he.

Zobaczcie sami

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Ja także doczekałam się mojej kolacji... a było to tak:
Umówiliśmy się z przyjaciółmi na wspólną kolację sushi. Marek po południu zadzwonił, żebym pojechała z Iwoną i Robertem, zamówiła... a on dojedzie bo nie zdąży na czas.
Potem zadzwonił, że zdąży przyjechać, ale raczej tylko zapłacić, bo się nie wyrobi.
A tuż przed moim wyjściem zadzwonił, że nie przyjedzie wcale (mam sama zapłacić) bo zepsuł się samochód i musi coś z nim zrobić...
I tak to miałam uroczyste Walentynki z przyjaciółmi.... nawet nie wiem kiedy Marek wrócił, bo już spaliśmy.

A w ostatnią sobotę robiłam pączki.... wyglądają ślicznie, ale miały w sobie tyle tłuszczu (moja wina), że szok.

 Image Hosted by ImageShack.us


Ponieważ dziś w nocy jedziemy do Poznania, a nie wiem czy na miejscu łącze z siecią jest.... bardzo proszę... zaciśnijcie z całej siły kciuki jutro wieczorem.... 
Pozdrawiam


Brak komentarzy: