piątek, 8 stycznia 2010

Jak się nie ma w głowie, to... się nie ma wcale :(

Zaległości mam, bo
... jak pech, to pech. I to pełną parą.
A wszystko zaczęło się jeszcze w grudniu.
W grudniu mieliśmy małą rewolucję w mieszkaniu, która wymusiła na mnie przeniesienie się z kompem w inne miejsce. A w innym miejscu, to już nie siedzi się tak samo, mniej jest chęci do pisania i nawet siadać się nie chce. Tym bardziej, że w tym innym miejscu.... to miejsca jakoś malusieńko było. Ciasno, ciemno i nieprzyjemnie .

Po dwóch tygodniach na ulubione do klikania miejsce wróciłam. Wtedy na kompie włączył mi się tryb awaryjny, potem jakieś odzyskiwanie danych, czy cuś w tym stylu (nie znam się na tym), a potem siadł prąd. Jak ponownie kompa włączyłam, okazało się, że wyświetlają się jakieś kompletnie nie zrozumiałe dla mnie polecenia, na które, żeby szybko mieć to z głowy, odpowiadałam: OK.
W ten sposób straciłam całą zawartość komputera.
Wszystkie zainstalowane programy, wszystkie dokumenty, poczta, kontakty, zdjęcia i cała reszta poszła..... w nicość.
Łysy zabrał kompa pod pachę i zawiózł do "kogośtam". Odzyskano mi większość zapisanych zdjęć, ale nic poza tym. Bieda z nędzą.
Tak więc musiałam się z kompem zaprzyjaźniać na nowo i na nowo wszystko instalować.
Następnego dnia, siadł nam internet. Tak, żeby było wesoło....
W ten sposób minęło kolejne dwa dni i wróciłam do sieci z w miarę sprawnym kompem.
Dlatego też postanowiłam sumiennie nadrobić zaległości z ostatniego czasu.

1 komentarz:

Szyszka pisze...

łącze się w bóolu... tez mi sie tak kiedys stało...