Ponieważ wcześniej nie miałam okazji, ani możliwości, to dopiero dziś, ale
z całego serca składam Wam wszystkim najserdeczniejsze, najcieplejsze i najradośniejsze
życzenia na cały 2010 rok!!!
W grudniu, Oli klasa kończyła zajęcia z programu europejskiego, który tak serio pisząc dedykowany jest dla klas pierwszych. Ale ponieważ w ubiegłym roku szkolenie dla nauczycieli z tych zajęć jakoś się opóźniło, to i same zajęcia wypadły dzieciom dopiero w klasie drugiej.
Po zakończeniu zajęć klasa miała przygotować pokaz, dla rodziców, dyrekcji i ogólnie szerszej publiki. A żeby było łatwiej i fajniej wychowawczyni Oli zdecydowała się na pokazanie..... "masełek"... jak mówi Bysiek .
Ponieważ był grudzień, to jasełkowy temat jak najbardziej był na czasie. Dzieciaki, przejęte, ale i zadowolone z ekscytacją oczekiwały występu. Ola deklamowała mi w domu rolę swoją i jeszcze kilku innych dzieci, bo to normalne, że jak się w szkole 40 razy nasłuchała tekstu, to na pamięć umiała.
Dwa dni przed występem trzeba było skracać i prać suknię ślubną babci Gosi (moja mama), bo okazało się, że dobrze by było, żeby aniołek, którym Fasola była, miał odpowiedni kamuflaż .
Bysiek też był podekscytowany... powtarzał wszystkim dokoła: "ide na masełka do Oli koły".
Ale kiedy na "masełka" trzeba było wreszcie pójść i grzecznie na krzesełku siąść, to rozdarł się wniebogłosy, że on nie zostanie i nie chce oglądać.
Na szczęście Ola zaprosiła kogo się dało, więc moja siostra się poświęciła i z Bysiolem po korytarzu dreptała, przez większą część pokazu. Widział więc z całych "masełek" sam koniec, ale potem dał sobie cyknąć fotkę przy żłóbku....
Moja anielica, to ta z prawej z krótkimi włosami ;)
Śpiewająco i grająco...
Większa część składu występujących (po prawej nawet jeden z Trzech Króli)
No i moje dzieci nad "Jezuskiem"
z całego serca składam Wam wszystkim najserdeczniejsze, najcieplejsze i najradośniejsze
życzenia na cały 2010 rok!!!
W grudniu, Oli klasa kończyła zajęcia z programu europejskiego, który tak serio pisząc dedykowany jest dla klas pierwszych. Ale ponieważ w ubiegłym roku szkolenie dla nauczycieli z tych zajęć jakoś się opóźniło, to i same zajęcia wypadły dzieciom dopiero w klasie drugiej.
Po zakończeniu zajęć klasa miała przygotować pokaz, dla rodziców, dyrekcji i ogólnie szerszej publiki. A żeby było łatwiej i fajniej wychowawczyni Oli zdecydowała się na pokazanie..... "masełek"... jak mówi Bysiek .
Ponieważ był grudzień, to jasełkowy temat jak najbardziej był na czasie. Dzieciaki, przejęte, ale i zadowolone z ekscytacją oczekiwały występu. Ola deklamowała mi w domu rolę swoją i jeszcze kilku innych dzieci, bo to normalne, że jak się w szkole 40 razy nasłuchała tekstu, to na pamięć umiała.
Dwa dni przed występem trzeba było skracać i prać suknię ślubną babci Gosi (moja mama), bo okazało się, że dobrze by było, żeby aniołek, którym Fasola była, miał odpowiedni kamuflaż .
Bysiek też był podekscytowany... powtarzał wszystkim dokoła: "ide na masełka do Oli koły".
Ale kiedy na "masełka" trzeba było wreszcie pójść i grzecznie na krzesełku siąść, to rozdarł się wniebogłosy, że on nie zostanie i nie chce oglądać.
Na szczęście Ola zaprosiła kogo się dało, więc moja siostra się poświęciła i z Bysiolem po korytarzu dreptała, przez większą część pokazu. Widział więc z całych "masełek" sam koniec, ale potem dał sobie cyknąć fotkę przy żłóbku....
Moja anielica, to ta z prawej z krótkimi włosami ;)
Śpiewająco i grająco...
Większa część składu występujących (po prawej nawet jeden z Trzech Króli)
No i moje dzieci nad "Jezuskiem"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz