Coś nie zbiera mi się do stworzenia ostatniego wpisu wakacyjnego... ale będzie na pewno. Opóźnienie spowodowane jest koniecznością przeglądnięcia ogromu zdjęć i wybrania najciekawszych, a do tego potrzebuję trochę wolnego czasu
Dziś jednak ominę jeszcze tamten temat i przejdę do relacji z wyjazdu do "stolycy"...
W ostatni poniedziałek mieliśmy kontrolę u neurochirurga w Centrum Zdrowia Dziecka.
Rutynowa kontrola, ale moje nastawienie do niej było trochę "ostrożne" dlatego, że po raz pierwszy byliśmy u innego lekarza.
A ja zmiany średnio lubię.... zwłaszcza zmiany lekarzy z których byłam zadowolona. Ale cóż.
Pan doktor (poza tym że zszedł do przychodni godzinę później niż powinien) okazał się bardzo sympatycznym człowiekiem.
Zapoznał się z kartą Byśka, odpytał nas ze stanu jego zdrowia i oglądnął wynik MR (rezonansu), który mieliśmy robiony w sierpniu. Orzekł, że nie widzi nic niepokojącego poza.... niegojącą się nogą!
Opitolił nas, że zbyt pochopnie zdecydowaliśmy się na zabieg, że przed nim powinniśmy byli skonsultować się z neurochirurgiem, który uczuliłby nas na wiele możliwych komplikacji i przeciwwskazań.
Ha! Dobre sobie.
Ja lekarzem nie jestem i nie wymyśliłam, że ortopedzi powinni nas wysłać, bądź ewentualnie zasugerować możliwość skonsultowania się z neurochirurgiem. Trudno.
Nie wysłano nas i nic już w tym względzie nie zmienimy. Nie oglądamy się wstecz, bo nic nam to nie pomoże... za to będziemy wiedzieć na przyszłość
No więc pan doktor nastraszył nas, że noga może się nie goić np. z powodu zakotwiczonego rdzenia kręgowego, a nie wiemy czy u Byśka ten problem istnieje.
Kazał koniecznie skonsultować sposób leczenia z innym ortopedą i kategorycznie nogę wyleczyć, bo jeśli zrobi się (bądź jest) tam stan zapalny, to może zostać zainfekowana zastawka, a to grozi jej zepsuciem, zapchaniem albo czymś tam jeszcze...
Zapisał nas na przyszły rok na tomografię kanału rdzenia (miejsca przepukliny), więc mam nadzieję że dowiemy się wtedy czy faktycznie rdzeń się kotwiczy. Do tego czasu spokój jeśli nic się nie będzie działo...
Nie pisałam wcześniej, ale nie byłam w stanie o tym gadać, a co dopiero pisać..., że pokazaliśmy zdjęcia RTG innemu ortopedzie tu w Rzeszowie. Dowiedziałam się, że: "operacja została zrobiona za nisko, źle zostały umieszczone druty w nodze co spowodowało uszkodzenie chrząstki wzrostowej i dlatego noga nie będzie rosła... i trzeba ją będzie w przyszłości wydłużać. Leczyć się tego inaczej nie da poza noszeniem gipsu, aż noga się zrośnie, a potem i tak z powodu tego, że rosła będzie tylko jedna z dwóch kości w nodze, mogą się zdarzać złamania".
Załamałam się, ale wiedziałam że muszę pokazać te zdjęcia komuś spoza naszego miasta.
Ponieważ wiedziałam, że będziemy w Warszawie, to parę dni wcześniej zaczęłam szukać informacji o dobrych ortopedach warszawskich.
Doszłam do wniosku, że dość czekania bez działania na zrośnięcie się nogi Byśka.
Oczywiście terminy wizyt (choć prywatnych) są na listopad np., ale postanowiłam, że zaraz po wizycie w CZD pojadę do przychodni w której przyjmuje aż 3 poleconych mi lekarzy i będę prosić i błagać aż nas przyjmą... Wiedziałam, że jeden z tych lekarzy przyjmuje we wtorek, więc liczyliśmy się z tym, że zostaniemy na noc w Warszawie.
Jednak czasem w tym całym nieszczęściu, o dziwo! szczęście mi dopisuje i właśnie w poniedziałek było wolne miejsce do dobrego ortopedy.
Tak więc po południu tego samego dnia stawiliśmy się na konsultację.
I dobrze zrobiliśmy, bo choć wiemy, że wesoło nie jest i faktycznie będą problemy z rośnięciem nogi, to przynajmniej jakoś możemy działać. Pan doktor zlecił nam zrobienie kilku badań, po których będzie mógł stwierdzić co z tą nogą faktycznie się dzieje i jak można ją leczyć.... bo trzeba leczyć z tego względu, że jest już prawie pół roku od operacji i stan staje się być patologicznym. Żeby leczyć, trzeba wiedzieć co i najlepiej jeszcze byłoby znać przyczynę tego stanu... ale gdy zasugerowałam, że może popełniono błąd podczas operacji, usłyszałam że to mało prawdopodobne bo w Rzeszowie są dobrzy specjaliści w tej dziedzinie, a poza tym w przypadku dziecka z POR (przepuklina oponowo-rdzeniowa) sytuacje takie mogą się zdarzyć, ponieważ unerwienie i gojenie się tkanek jest słabsze i dłuższe, dziecko nie ma czucia co też może powodować komplikacje. Jednak kości powinny goić się dobrze i krótko...
Dowiedziałam się, że strzałka zrosła się bardzo ładnie, ale minusem tego, że się zrosła jest to, że stanowi teraz podparcie dla piszczeli, która żeby mogła się prawidłowo zrosnąć powinna mieć "docisk". A strzałka to wstrzymuje... (bez sensu to jest według mnie).
W każdym razie trzeba wykonać szczegółowe badania, żeby wykluczyć pewne możliwości, a potem zobaczymy jak można pomóc.
OK. To mi bardziej do gustu przypadło, dlatego zapisaliśmy się na kolejną wizytę w październiku, a do tego czasu musimy się uzbroić w cierpliwość.
Straszliwie się rozpisałam więc kończę, a dalej pisać będę w... wkrótce
Dziś jednak ominę jeszcze tamten temat i przejdę do relacji z wyjazdu do "stolycy"...
W ostatni poniedziałek mieliśmy kontrolę u neurochirurga w Centrum Zdrowia Dziecka.
Rutynowa kontrola, ale moje nastawienie do niej było trochę "ostrożne" dlatego, że po raz pierwszy byliśmy u innego lekarza.
A ja zmiany średnio lubię.... zwłaszcza zmiany lekarzy z których byłam zadowolona. Ale cóż.
Pan doktor (poza tym że zszedł do przychodni godzinę później niż powinien) okazał się bardzo sympatycznym człowiekiem.
Zapoznał się z kartą Byśka, odpytał nas ze stanu jego zdrowia i oglądnął wynik MR (rezonansu), który mieliśmy robiony w sierpniu. Orzekł, że nie widzi nic niepokojącego poza.... niegojącą się nogą!
Opitolił nas, że zbyt pochopnie zdecydowaliśmy się na zabieg, że przed nim powinniśmy byli skonsultować się z neurochirurgiem, który uczuliłby nas na wiele możliwych komplikacji i przeciwwskazań.
Ha! Dobre sobie.
Ja lekarzem nie jestem i nie wymyśliłam, że ortopedzi powinni nas wysłać, bądź ewentualnie zasugerować możliwość skonsultowania się z neurochirurgiem. Trudno.
Nie wysłano nas i nic już w tym względzie nie zmienimy. Nie oglądamy się wstecz, bo nic nam to nie pomoże... za to będziemy wiedzieć na przyszłość
No więc pan doktor nastraszył nas, że noga może się nie goić np. z powodu zakotwiczonego rdzenia kręgowego, a nie wiemy czy u Byśka ten problem istnieje.
Kazał koniecznie skonsultować sposób leczenia z innym ortopedą i kategorycznie nogę wyleczyć, bo jeśli zrobi się (bądź jest) tam stan zapalny, to może zostać zainfekowana zastawka, a to grozi jej zepsuciem, zapchaniem albo czymś tam jeszcze...
Zapisał nas na przyszły rok na tomografię kanału rdzenia (miejsca przepukliny), więc mam nadzieję że dowiemy się wtedy czy faktycznie rdzeń się kotwiczy. Do tego czasu spokój jeśli nic się nie będzie działo...
Nie pisałam wcześniej, ale nie byłam w stanie o tym gadać, a co dopiero pisać..., że pokazaliśmy zdjęcia RTG innemu ortopedzie tu w Rzeszowie. Dowiedziałam się, że: "operacja została zrobiona za nisko, źle zostały umieszczone druty w nodze co spowodowało uszkodzenie chrząstki wzrostowej i dlatego noga nie będzie rosła... i trzeba ją będzie w przyszłości wydłużać. Leczyć się tego inaczej nie da poza noszeniem gipsu, aż noga się zrośnie, a potem i tak z powodu tego, że rosła będzie tylko jedna z dwóch kości w nodze, mogą się zdarzać złamania".
Załamałam się, ale wiedziałam że muszę pokazać te zdjęcia komuś spoza naszego miasta.
Ponieważ wiedziałam, że będziemy w Warszawie, to parę dni wcześniej zaczęłam szukać informacji o dobrych ortopedach warszawskich.
Doszłam do wniosku, że dość czekania bez działania na zrośnięcie się nogi Byśka.
Oczywiście terminy wizyt (choć prywatnych) są na listopad np., ale postanowiłam, że zaraz po wizycie w CZD pojadę do przychodni w której przyjmuje aż 3 poleconych mi lekarzy i będę prosić i błagać aż nas przyjmą... Wiedziałam, że jeden z tych lekarzy przyjmuje we wtorek, więc liczyliśmy się z tym, że zostaniemy na noc w Warszawie.
Jednak czasem w tym całym nieszczęściu, o dziwo! szczęście mi dopisuje i właśnie w poniedziałek było wolne miejsce do dobrego ortopedy.
Tak więc po południu tego samego dnia stawiliśmy się na konsultację.
I dobrze zrobiliśmy, bo choć wiemy, że wesoło nie jest i faktycznie będą problemy z rośnięciem nogi, to przynajmniej jakoś możemy działać. Pan doktor zlecił nam zrobienie kilku badań, po których będzie mógł stwierdzić co z tą nogą faktycznie się dzieje i jak można ją leczyć.... bo trzeba leczyć z tego względu, że jest już prawie pół roku od operacji i stan staje się być patologicznym. Żeby leczyć, trzeba wiedzieć co i najlepiej jeszcze byłoby znać przyczynę tego stanu... ale gdy zasugerowałam, że może popełniono błąd podczas operacji, usłyszałam że to mało prawdopodobne bo w Rzeszowie są dobrzy specjaliści w tej dziedzinie, a poza tym w przypadku dziecka z POR (przepuklina oponowo-rdzeniowa) sytuacje takie mogą się zdarzyć, ponieważ unerwienie i gojenie się tkanek jest słabsze i dłuższe, dziecko nie ma czucia co też może powodować komplikacje. Jednak kości powinny goić się dobrze i krótko...
Dowiedziałam się, że strzałka zrosła się bardzo ładnie, ale minusem tego, że się zrosła jest to, że stanowi teraz podparcie dla piszczeli, która żeby mogła się prawidłowo zrosnąć powinna mieć "docisk". A strzałka to wstrzymuje... (bez sensu to jest według mnie).
W każdym razie trzeba wykonać szczegółowe badania, żeby wykluczyć pewne możliwości, a potem zobaczymy jak można pomóc.
OK. To mi bardziej do gustu przypadło, dlatego zapisaliśmy się na kolejną wizytę w październiku, a do tego czasu musimy się uzbroić w cierpliwość.
Straszliwie się rozpisałam więc kończę, a dalej pisać będę w... wkrótce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz