Dlatego dziś ekspresowy wpisik będzie, okraszony kilkoma zdjęciami z tego samego wyjazdu co poprzedni, ale opierający się na naszym pobycie w Nowe Soli.
Bo tak jak pisałam, nie mogliśmy nie pojechać do Kasi, będąc tak niedaleko niej, a tak bardzo daleko od nas...
Weekend jak zwykle bardzo sympatyczny i wesolutki był, choć trochę senny ze względu na ponurą aurę końca listopada.
Ale jak wiadomo nie ma co narzekać, bo w końcu listopad prawie w całości był dla nas bardzo łaskawy w tym roku.
No to fotki:
"maniaki komputerowe"
Najlepsza zabawa śniegiem jest na cieplutkiej podłodze w ciotkowej łazience... Śnieg trzeba było do domu przytargać, bo dwoje z czwórki dzieci zagipsowane nogi miało
"najlepsza na świecie zabawa w bidecie"
No i wariacje wieczorne... kto chciał, ten pokazał co potrafi (fotka na razie Oli tylko, bo nie wiem czy Kasia zezwoli "ichnie" wrzucić)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz