Mam nadzieję, że uda mi się nadrobić kilka wpisów korzystając z tego, że jesteśmy właśnie po raz drugi w Zaździerzu na turnusie.
I teoretycznie mam tu dużo czasu.
A ponieważ zagłębiając się w bloga zauważyłam, że poza wzmianką, że na turnusie byliśmy, w zasadzie niewiele informacji przekazałam, to zacznę od skrótu z poprzedniego turnusu. I choć zdjęć na razie nie będzie, bo ich sobie nie przygotowałam, to będzie wpis i filmiki z basenu, które Bysiek uwielbia oglądać.
"12 Dębów" to ośrodek rehabilitacyjny w Zaździerzu, takiej malutkiej miejscowości tuż pod Płockiem. Trochę ciężko tu trafić po raz pierwszy, bo choć technologia dzisiejsza jest "ho ho ho" (GPSy i inne tam bajery), to ośrodek numeru budynku nie posiada (w szoku byłam) i bez dopytania się tubylców pewnie byśmy nie trafili...
Ale jak już się jest na miejscu, wśród drzew, zieleni, jeziora i natury, to człowiekowi spokój, cisza i nadmiar tlenu prawie uszami wychodzą.
Do najbliższego sklepu trzeba tu iść 1,5 km po piasku i wertepach, co nie bardzo sprzyja wózkom inwalidzkim, dlatego generalnie czas spędza się na terenie ośrodka.
Nie przeszkadzało nam to zupełnie, bo jedyne czego nam brakowało w sierpniu, to były lody, a te bez problemu można kupić w ośrodkowym barku. Na terenie ścieżki są wybrukowane więc spokojnie na spacerek można się wybrać, jest boisko, plac zabaw, mały stawik z rybkami, miejsce na ognisko i rowery wodne z których bezpłatnie można korzystać co jest wielką atrakcją dla dzieci. W ogóle na czas odpoczynku, spokoju i wyrwania się od miasta jest to po prostu idealne miejsce.
Rehabilitacja jest według mnie na wysokim poziomie, basen - super sprawa (dostępny dla każdego na turnusie bezpłatnie), logopeda, terapia ręki, SI, pedagog, tak więc zajęć nie brakuje, a dzieci to z całą pewnością mają ich dość.
Byśka ulubione zajęcia, to oczywiście basen i zabawy pedagogiczne z ukochaną panią Agnieszką, na których malował, lepił, robił wazonik, ramkę z dinozaurem i bransoletki.
Tak serio, to po dwóch tygodniach wcale nam się do domu nie chciało wracać, tym bardziej, że nie trzeba gotować, na zakupy chodzić i takie tam inne przyziemne sprawy mieliśmy poza sobą.
Jedyny minus takiego turnusu to oczywiście koszt ale cóż zrobić? (w tym miejscu jak zwykle z całego serca bardzo dziękuję wszelkim ofiarodawcom i osobom przekazującym 1% podatku na rehabilitację Byśka... to dzięki tym wpłatom możemy na turnus jechać!!!!)
No więc filmiki basenowe... pierwszy, to początki naszej przygody z basenem w Zaździerzu i nauką pływania:
Kolejny, to już prawie koniec turnusu - Bysiek faktycznie potrafi sam przepłynąć kawałek pod wodą.
Obecnie jesteśmy na turnusie i znowu pewnie uda nam się nagrać coś nowego - coś fajnego i ciekawego. Na pewno pokażę. A tymczasem proszę o ciut cierpliwości, bo zdjęcia muszę wybrać, a to trudne decyzje, bo za dużo bym chciała pokazać
Ależ mi wstyd.... i bardzo, bardzo przepraszam, że tak długo mnie tu nie było.
Wymówek brak i nie będę zmyślała.
Po prostu jakoś ciężko mi się było zebrać, żeby usiąść i trochę się wysilić.
Obiecywać też nie będę, że wszystko szybko nadrobię, a czas pokaże jak mi pójdzie.
Najważniejsza sprawa.
Bysiek w ubiegłym tygodniu miał zabieg wycięcia trzeciego migdała.
Wzięli nas prawie "z ulicy"....: dokładnie tydzień temu zadzwoniła do mnie pani ze szpitala w Krośnie, że wypadło jakieś dziecko z kolejki i jeśli Krzyś jest zdrowy, to mamy przyjechać... "jutro rano".
I tak zrobiliśmy.
Zgłosiłam w przedszkolu że Byśka nie będzie i pojechaliśmy do Krosna.
Pobrali badania, wyoglądali Byśka na wszystkie możliwe sposoby - badało go 2 anestezjologów, 2 pediatrów i 3 laryngologów..., a o 8.30 w czwartek zaniosłam go osobiście na salę operacyjną, położyłam na stole, trzymałam za rękę do momentu aż go nie uśpili całkowicie i dopiero wtedy pani anestezjolog pozwoliła mi wyjść z "zielonej" sali.
Po godzinie chyba, miałam go już z powrotem na rękach, wyjącego że chce do domu, więc wiedziałam, że jest w porządku :).
Wszystko podobno poszło tak jak pójść miało i w piątek o 11.30 byliśmy z powrotem w domu :)
To się nazywa ekspresowa operacja!
Mało czasu na stres, mało na przygotowanie się i Bysiek nie zdążył się przeziębić, ani wystraszyć.
Opieka w Krośnie bardzo mile mnie zaskoczyła, panie pielęgniarki wyrozumiałe, spokojne i bez fochów, salowa jeszcze fajniejsza, bo i pogadać przychodziła i łóżka (miałam swoje!!!) nam złączyła, żeby nam wygodnie było i ogólnie bardzo sympatycznie. Jedzenie miałam wykupione szpitalne, więc i sam pobyt przebiegł nam jakoś tak szybko i bezstresowo.
Cieszę się bardzo, że zabieg mamy za sobą, że nas tak wzięli z łapanki , bo w styczniu (wtedy mieliśmy termin) jeśli nawet Bysiek nie byłby chory, to pewnie smarkałby albo kichał po, albo przed przeziębieniem.
Z głowy!
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i bardzo proszę o zaciśnięcie kciuków za Byśka zdrowie, bo teraz trochę smarka niestety...