czwartek, 15 grudnia 2011

Dlaczego?

Ehhhhh.
Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam takiego doła jak dziś..... i to z powodu Byśka, a w zasadzie z powodu Byśkowego schorzenia.
A było to tak:
Wybrałam go z przedszkola i pojechaliśmy do ośrodka na rehabilitację. Już w samochodzie widziałam, że zanosi się na ciężkie ćwiczenia, bo natychmiast zaczął dziamać, że nie będzie ćwiczył, że nie ma siły i tak dalej.
W ośrodku zrobił na korytarzu szewską awanturę o cewnikowanie: "nie będę sikał, wcale nie chce mi się sikać i nie będę!!!!", a potem nie chciał wejść na zajęcia. Drącego się, wdarłam go do sali i wtedy było jeszcze gorzej.... wył, wyrywał się i darł, że on nie przyszedł ćwiczyć bo ćwiczyć nie lubi, tylko chce się bawić. 
Nie pomagały prośby ani groźby. Nic w zasadzie nie pomagało i tak było przez 20 minut, aż coś dygnęło i udało się nawiązać niewielką nić porozumienia. Na tyle się udało, że kilka ćwiczeń Bysiek jednak wykonał. Był tak zmęczony, że w samochodzie zasnął i spał w nim pół godziny a ja sterczałam na chodniku przed domem pilnując żeby się nie wystraszył jak się obudzi.

Ale o dole miało być, bo w zasadzie sytuacja taka przeciętna, tyle tylko że mnie czasem dopada chandra (taka ze łzami) i użalanie się nad Byśkiem.... no bo dlaczego on musi ciągle, nieprzerwanie od 5 lat ćwiczyć, kiedy inne dzieci są zdrowe i bez najmniejszego wysiłku potrafią wstać, zejść po schodach, podskoczyć, czy pobiec????
Dlaczego on musi się męczyć, czasem ćwiczyć aż do bólu i płaczu, jeździć po lekarzach, kiblować w kolejkach, zażywać leki, być cewnikowany i tak dalej i tak dalej..... 
No więc dziś mam tak nastrój, że pytam dlaczego?
Dlaczego jak mi się nie chce wstać z łóżka, mogę nie pojechać z Byśkiem do przedszkola, a jak on nie ma siły ćwiczyć, to musi płakać i błagać że nie chce tego robić? I w dodatku to i tak nic nie daje, bo ja nie mogę się ugiąć przed tym, że on nie chce!
Dlaczego on wciąż musi, musi i musi? Albo dlaczego czegoś nie może?
Ehhhh.

Jedyne na plus, to fakt, że takie ciężkie momenty i mnie i Byśka dopadają na szczęście stosunkowo rzadko. Na ogół pytanie "dlaczego" mnie nie męczy, bo świetnie zdaję sobie sprawę z tego, że na świecie jest ogrom dzieci w o wiele gorszej sytuacji niż Bysiek, ale czasem i ja wymiękam.
 Po prostu jakoś tak ciężko mi dzisiaj na duszy i nawet nie pociesza mnie fakt, że wreszcie mieszkamy u siebie..... od 2 dni, ale wreszcie się to stało.

Pozdrawiam serdecznie.

3 komentarze:

Szyszka pisze...

a ja Ci powiem to co kiedyś i mi i Adze nasunęło się w rozmowie(broń Boże was nie obgadywałyśmy!),że to takie naprawdę MEGA,że potraficie Byśka dostosować do siebie,a nie siebie do Byśka.Różne rzeczy się słyszy,różne sytuacje się widzi i jeszcze inaczej odczuwa się wielokrotnie na swojej skórze -kiepskie przypadłości-osób najbliższych,które zwyczajnie bolą!I co do których sami nie potrafimy się ustosunkować.Jak tak się patrzy na waszą czwórkę,na Ciebie,na Marka,bezstresową Olkę i wciąż niepokonanego Byśka (patrz filmiki z turnusu ostatniego)to szczęka opada,zęby się wysypują i w głowie pojawia się odbijające echem wielkie WOW!bo jesteście nieprzeciętni,niesamowici,a sam w sobie Zbigniew pomimo swojej "przypadłości" (?)/nie wiem czy to odpowiednie słowo/ jest PRZEgenialny!I bardzo proszę uszy do góry bo jesteś mamą fakt ograniczonego ruchowo -nieprzeciętnego chłopca!/ale umówmy się-sam Bysiek pokazuje co rusz ile rzeczy nie powinien potrafić,a tu psikus bo potrafi!!!

Wiem,że nie oglądasz w sieci żadnych filmów,ale zajrzyj tu:
http://demotywatory.pl/3267853/Wielu-ludzi-powie-ci-ze-nie-dasz-rady

Anonimowy pisze...

Mamo Byśka niestety tak bywa, ciężko na serduchu jak te nasze skarby płaczą, buntują się, że nie chcą robić czegoś o czym zdrowe dzieciaki nawet nie pomyślą. Czasem sama myślę, że jestem złą mamą, bo nie reaguję jam Maciek płacze na ćwiczeniach... no cóż... takie życie. Pocieszę Cię ja wczoraj miałam załamanie humoru - dziś jak zwykle lepiej (ta pogoda chyba tak na nas dzieła :) )
Przy okazji zbliżających się Świąt BN życzymy zdrowia, wytrwałości, siły, codziennych powodów do radości, uśmiechu i jak najmniej łez i smutnych dni.
Agnieszka - mama Maćka

KajaS pisze...

Bardzo Wam dziewczyny dziękuję za te słowa....
To serio pomaga :)
Całusy dla Was!