Nie wiem co napisać, jak napisać.... i czy w ogóle pisać.....
Zacznę od tego że z Byśkiem wszystko w porządku, jest zdrowy, nic się nie dzieje, a nawet wybieramy się jutro na turnus rehabilitacyjny do Garbicza, choć nastrój mam średni....
Może spróbuję od początku, ale w skrócie.
1 marca Marka tato, czyli mój teść a ukochany dziadziu Oli, miał robione badanie USG, po którym stwierdzono "cień na trzustce" i zlecono kolejne badania. Od kilku miesięcy narzekał na ból pleców, ale leczono go zabiegami rehabilitacyjnymi i plastrami wygrzewającymi.
4 marca trafił do szpitala, gdzie zrobiono tomografię i stwierdzono nowotwór. Zrobiono biopsję i w zasadzie wypisano go do domu po ustawieniu leków przeciwbólowych.
Tato nie zgodził się na operację (bał się bardzo, a ważył tak mało, że i my nie namawialiśmy go do zabiegu) tym bardziej że operacja nic by nie dała (nawet lekarze nie byli do niej przekonani). Nie zgodził się także na chemię, co według nas też było słuszną decyzją, głównie ze względu na silnie wyniszczony organizm.
Mój teść zawsze był bardzo szczupłym człowiekiem, ale w ostatnim czasie schudł okropnie, a my nie zwróciliśmy na to uwagi.
Tato nie zgodził się na operację (bał się bardzo, a ważył tak mało, że i my nie namawialiśmy go do zabiegu) tym bardziej że operacja nic by nie dała (nawet lekarze nie byli do niej przekonani). Nie zgodził się także na chemię, co według nas też było słuszną decyzją, głównie ze względu na silnie wyniszczony organizm.
Mój teść zawsze był bardzo szczupłym człowiekiem, ale w ostatnim czasie schudł okropnie, a my nie zwróciliśmy na to uwagi.
Dwa tygodnie spędzone w domu były dobre. Jadł systematycznie, przyjmował odżywki, witaminy, homeopaty, ruszał się i nawet przybrał na wadze. Cieszyliśmy się.
W Wielki Czwartek zaczął wymiotować.... przestał jeść i gdyby nie kroplówki które Krzysiek (Marka brat) podawał mu w domu, pewnie by się bardziej odwodnił.
W Wielki Czwartek zaczął wymiotować.... przestał jeść i gdyby nie kroplówki które Krzysiek (Marka brat) podawał mu w domu, pewnie by się bardziej odwodnił.
W Wielkanoc było gorzej, nie mógł mówić wyraźnie i cierpiał. Nawet dzieci nie przywieźliśmy.
Poniedziałek okazał się jeszcze trudniejszy, ale zgodził się na wizytę księdza, a potem poprosił żebyśmy wezwali lekarza. Musiał trafić do szpitala, bo lekarz stwierdził niedrożność układu pokarmowego
Do 23 spędziliśmy na izbie przyjęć, a tatę przyjęli na chirurgię.
Następnego dnia dowiedzieliśmy się że to najprawdopodobniej guz blokuje przewód pokarmowy, ale ponieważ stan taty jest zły, to do zabiegu się nie kwalifikuje.
3 kwietnia o 8.20 tato Marka zmarł i choć wiedzieliśmy że jest bardzo źle, to ciężko nam było w to uwierzyć. Przecież to był tylko miesiąc....
Ostatnie zdjęcia taty jakie mam, to akurat zdjęcia z Byśkiem z Dnia Babci i Dziadzia w szkole....
Tu także z moimi rodzicami.
3 komentarze:
Bardzo mi przykro :(
Bardzo mi przykro Kaju :(
Anka
Dziękuję bardzo.
Prześlij komentarz