Jak zwykle mam zaległości. Tym razem nie wiem nawet dlaczego, bo mniej więcej co trzy dni chciałam Wam coś nowego przekazać, tylko zebrać się w sobie nie mogłam i ciężko mi było zdecydować o czym pisać najpierw... więc nie pisałam.
Teraz mam za swoje, bo pustkami blog zieje.
A Wy pewnie wybaczycie (przynajmniej trzeba mieć nadzieję taką)!
No więc żeby nie zaczynać od ponurych tematów, zaczniemy czysto wiosennie i cieplutko.
Choć kwiatków w ogródku nie mam, to i tak jest cudem po prostu że w ogóle ogródek mamy.... i rosną w nim (jak w większości ogródków) tuje, których nie ma co fotografować, bo są na razie liche i niewielkie.
Kiedyś na pewno ogródek nasz zobaczycie.
Ale o tujach...
Kupowaliśmy te tuje jesienią jeszcze, no i mówię do pana, że potrzebuję chude a długie, a pan mi na to, że na ogół wszyscy chcą ładne, rozłożyste i niekoniecznie długie... no i pyta mnie:
pan - "jaki duży ogród pani ma na te tuje?"
pan - "jaki duży ogród pani ma na te tuje?"
ja - "sześć na osiem"
pan - "ara, czy hektara?"
ja - "hmmm.... metra!"
pan (brechtając śmiechem) - "to już rozumiem dlaczego mają być chude i długie... dobry wybór."
No więc tuje są, ale zdjęć na razie nie ma, bo jeszcze modlimy się o jako taką trawę, która na razie nam kuleje... trawa... rozumiecie????
Kaśko (z NS) trawę mam marną... zazdrościmy Waszej, ale tylko ociupinkę
Kaśko (z NS) trawę mam marną... zazdrościmy Waszej, ale tylko ociupinkę
Najlepsze z wiosny jest to, że ciepło powinno być (teoretycznie przynajmniej). Dzieci na podwórko ciągną (u nas na pole raczej) i już w powietrzu wakacje czuć powoli. Nawet ja to czuję.
Z Olki na wiosnę wychodzi to co najlepsze w niej jest, czyli najlepsza siostra pod słońcem.
Nie mogę uwierzyć, skąd ona ma tyle cierpliwości do Byśka, jak świetnie daje sobie z nim radę i z jaką chęcią to robi.
Na pewno jest w tym lepsza ode mnie w 100%. Bysiek na szczęście o tym wie, docenia to i kocha ją bardzo.
Jestem szczęściarą że mam takie dzieci...
Pozdrawiam wiosennie, ciepło, serdecznie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz