Zapomniałam napisać o naszym ekspresowym wyjeździe do Komańczy.
Na tamtejszym cmentarzu pochowany jest wujek mojego taty, który zginął podczas II Wojny Światowej i dlatego raz na jakiś czas umawiamy się tam z naszą przemyską częścią rodziny, żeby zapalić znicze i pomyśleć przez chwilę w ciszy.
To ostatnie jest oczywiście najtrudniejsze do wykonania, ponieważ towarzyszą nam dzieci.... Im ciągle, pomimo wielu tłumaczeń, trudno zrozumieć, że na cmentarzu należy zachować choć trochę powagi, a już na pewno spokój i ciszę.
Dlatego jakby obserwował nas ktoś obcy, to z całą pewnością pomyślałby, że nie potrafimy się odpowiednio zachować.
No nic. Mam nadzieję, że z czasem zrozumieją o co chodzi.
Z Komańczy pojechaliśmy obejrzeć schronisko w pobliskiej miejscowości, które być może posłuży nam jako baza noclegowa na kolejny "rajd rodzinny". Ale to dopiero w przyszłym roku.
Następnym przystankiem na trasie do domu, był Rymanów Zdrój, w którym udało się nam spędzić 5 fajnych dni podczas ubiegłych wakacji. Tym razem zatrzymaliśmy się tam tylko na kawę, lody i ciacho w kawiarence, która cieszy się ogromnym powodzeniem wśród tamtejszych kuracjuszy, nie tylko dlatego, że serwuje smaczne ciacha, ale głównie dlatego, że w każdy wieczór organizuje potańcówki, a to jest to co kuracjuszy interesuje najbardziej ;)
O dziwo, mieliśmy ze sobą aparat i choć trochę mi nawalał, to kilka zdjęć udało mi się zrobić.
Krzyś z tatulkiem w Komańczy
Gdzieś pomiędzy Komańczą a Rymanowem....
i z bliska
Miejsce podobne do poprzedniego
i w locie...
Bysiek jak to Bysiek... na lodach w Rymanowie
i Fasola, która tylko kombinuje co i jak ciekawego wykombinować
Na tamtejszym cmentarzu pochowany jest wujek mojego taty, który zginął podczas II Wojny Światowej i dlatego raz na jakiś czas umawiamy się tam z naszą przemyską częścią rodziny, żeby zapalić znicze i pomyśleć przez chwilę w ciszy.
To ostatnie jest oczywiście najtrudniejsze do wykonania, ponieważ towarzyszą nam dzieci.... Im ciągle, pomimo wielu tłumaczeń, trudno zrozumieć, że na cmentarzu należy zachować choć trochę powagi, a już na pewno spokój i ciszę.
Dlatego jakby obserwował nas ktoś obcy, to z całą pewnością pomyślałby, że nie potrafimy się odpowiednio zachować.
No nic. Mam nadzieję, że z czasem zrozumieją o co chodzi.
Z Komańczy pojechaliśmy obejrzeć schronisko w pobliskiej miejscowości, które być może posłuży nam jako baza noclegowa na kolejny "rajd rodzinny". Ale to dopiero w przyszłym roku.
Następnym przystankiem na trasie do domu, był Rymanów Zdrój, w którym udało się nam spędzić 5 fajnych dni podczas ubiegłych wakacji. Tym razem zatrzymaliśmy się tam tylko na kawę, lody i ciacho w kawiarence, która cieszy się ogromnym powodzeniem wśród tamtejszych kuracjuszy, nie tylko dlatego, że serwuje smaczne ciacha, ale głównie dlatego, że w każdy wieczór organizuje potańcówki, a to jest to co kuracjuszy interesuje najbardziej ;)
O dziwo, mieliśmy ze sobą aparat i choć trochę mi nawalał, to kilka zdjęć udało mi się zrobić.
Krzyś z tatulkiem w Komańczy
Gdzieś pomiędzy Komańczą a Rymanowem....
i z bliska
Miejsce podobne do poprzedniego
i w locie...
Bysiek jak to Bysiek... na lodach w Rymanowie
i Fasola, która tylko kombinuje co i jak ciekawego wykombinować
2 komentarze:
jakoś mi sie przypadkiem zdaje ze w tej Komańczy to sie jakoś mineliśmy ;) pozdrówka
No, jeśli byłaś wtedy, to kto wie....?? ;)
Prześlij komentarz