sobota, 20 lutego 2010

Cisza

Uwielbiam siedzieć nocą w sieci....
Spokój, cisza, komputer i ciepła herbata. I choć spanie mnie czasem łamie ;) to i tak siedzę, bo kusi ta cisza.
Lodówka brzęczy (bo w kuchni przesiaduję nocą) i szumi wentylator komputera.
Dziś co prawda słychać jeszcze krople spadające na parapet, jakby co najmniej deszcz padał.
I myślałam, że nie pada, że to topniejący śnieg daje znać co jakiś czas, że kończy się jego czas. A jednak to deszcz.... idzie wiosna?


Karnawał już się skończył, ale chcę jeszcze wrzucić fotkę Bysiolka przebranego za pajacyka.



Mimo iż na balu żadnym nie był, to z Fasolą przez parę dni wytrwale bawili się w przebieranki. Na szczęście dzieci mają ogromną fantazję i fakt, że Bysiek na bal nie szedł, Fasola wynagradzała mu z ogromną przyjemnością :)


Choć osobiście uwielbiam ciepło, a nawet gorąco, to chciałabym, żeby jeszcze do końca lutego mróz trzymał.
Ola ma ferie i miałaby jeszcze możliwość skorzystania z takiej prawdziwie zimowej aury, gdyby ta jeszcze wytrwała. Tym bardziej, że zdrowie nam dopisuje w tym sezonie bardzo. Kilka razy pojawił się katar, ale praktycznie to wszystko. Dzieciaki trzymają się, aż miło.

A szansa na utrzymanie się zimy była.....
Bo ostatni atak zimy sparaliżował (dosłownie) nasz Rzeszówek, że hej!
W niedzielę jak wyglądnęłam za okno, nie chciało mi się wierzyć w to, co zobaczyłam. Nie pamiętam kiedy było tyle śniegu na raz.... takiego leżącego sobie spokojnie, nieodgarniętego, jakby chciał pokazać jaki to on ważny jest. I kurcze, pokazał swoją ważność. Z parkingu pod blokiem nikt nawet nie próbował wyjechać, tylko czekano do poniedziałkowego ranka, kiedy to koparka przyjechała z odsieczą.

Moje dzieci były szczęśliwe, że mogą odśnieżać wejście do klatki



W tygodniu, kiedy zrobiło się ciut cieplej, w każdym możliwym miejscu zaczęły tworzyć się sople. Wybaczcie jakość zdjęć, ale było już popołudnie jak zobaczyłam, że na naszej antenie wiszą dwa niezłe okazy ;)





Niestety dziś już ani sopli nie ma, ani śniegu do odśnieżania. Jedyne co zostało, to woda na ulicach i chodnikach.... chyba gumiaki muszę sobie sprawić ;)

Ale dla poprawienia nastroju (jeśli komuś popsułam) wrzucę jedną z ostatnich "gadułek" Byśkowych:

mama - "Krzysiu, jak zjesz całą zupę, dostaniesz na deser bałwanka czekoladowego"
Bysiek - "Ale mi zalaz bzuch pęknie. Pac jaki mam wielki bzuch!"
mama - "Mało co zjadłeś..."
Bysiek - "Ale juz nie mieści mi sie nic"
mama - "No to bałwanka nie będzie"
Bysiek - "No ale, nie mieści mi sie nic..... eeeee, mieści mi sie tylko bałwanek!!!!"

Życzę Wam udanego weekendu :)






2 komentarze:

Szyszka pisze...

ja tam wole duzo słońca i bez śniegu całkowicie.... :) pajacyk sliczny.

Anonimowy pisze...

u nas -14.... :( ama być jeszcze zimniej/.
Więc zazdroszczę "prawiewiosny".
Pozdrowionka.
I miłych ferii!

basia P