piątek, 21 maja 2010

Komunia FasOli




Ponaglana troszeczkę, wreszcie dotarłam do kompa, sieci i bloga..... kto czyta, ten wie, że w ostatnią niedzielę w naszej rodzinie odbyła się uroczystość przyjęcia przez Olę Pierwszej Komunii Świętej.
Na drodze do spokojnego świętowania stanęło nam kilka mniej, lub bardziej znaczących przeszkód. Ale oczywiście mimo tych "choć", uroczystość Oleśki się odbyła . Dziś już na luzie mogę o tym pisać... he he he. Tak więc:
- u dziadków w dużym pokoju, gdzie miał być obiad jeszcze w piątek wieczorem na środku stał kibelek i szafka z umywalką... (jeśli nie pamiętacie - remont w toku),
- w sobotę zrobiłam mój piękny, wymarzony tort (próbny się nie udał), który w trakcie transportu do lodówki rozpłynął się i zjechał (odrobinkę tylko) na mój sweterek
- no i pogoda.... której komentować chyba nie muszę.... dodać mogę tylko na wesoło od siebie, że widok Fasoli przeskakującej przez kałuże w wysoko podkasanej albie (tak, że majtaski widać było ) wprost bezcenny .... żal tylko, że aparatu nie miałam hi hi hi.

W każdym bądź razie uroczystość przebiegła całkiem sprawnie. Do domu wskakiwaliśmy po deskach, bo błoto po kostki było, ale obiad podaliśmy w czasie przewidzianym i nawet tort udało się podać dzięki mojej mamie, która tak podkręciła lodówkę, że w efekcie tort prawie mrożony był... ale był!
Podobno wszystko było smaczne i żal nam tylko, że nie udała się kolacja, którą stanowić miała kiełbaska z ogniska... Nic to. Co się odwlecze, to nie uciecze.... ognisko przenieśliśmy na inny termin.
Mężczyźni zadowoleni byli z faktu, że mogą sobie spokojnie oglądnąć Kubicę, a dzieciaki (o dziwo) grzecznie bawiły się w udostępnionym im pokoju. Bałam się, że gorzej będzie, że dzieci będą się okropnie nudziły bez możliwości wyjścia z domu, ale na szczęście i one jakoś tak odruchowo dostosowały się do sytuacji.

Zdjęcia są oczywiście, choć z powodu pogody, niestety mizerne i w ilości zdecydowanie niewystarczającej moim upodobaniom. Bo ja to zdjęcia w plenerze lubię.... w zieleni, na trawce i w kwiatkach. Olesia nie ma ani jednego zdjęcia z nami, Byśkiem, dziadkami, czy chrzestnymi....
Dziś jednak jak widzę (w telewizji) jak ludzie w wielu miejscach naszego kraju walczą z powodzią i jej skutkami, osuwającą się ziemią, która ciągnie w dół ze sobą domy (całkiem jak na filmie katastroficznym), staje się to dla mnie zdecydowanie mniej istotne.


Czesanie przed....




Oleśka, to ta dziewuszka, która patrzy na otrzymany chlebek i ma najśliczniejsze pod słońcem rękawiczki... (moje ze ślubu )




Fotka z "białego tygodnia"




Nasze chłopaki




No i z tortem. Oczywiście jeśli się wpatrzycie, to zobaczycie mankamenty i rozlazłość tortu, ale na pierwszy "rzut oka", wygląda całkiem nieźle....






Bysiek z dwoma moimi chrześniakami.... Kubą i Szymonem - chłopaki w wersji na luzie już, bo bardzo koszul i krawatów nie lubią....




Bardzo lubię takie rodzinne "spędy", ale niezmiernie cieszę się, że jesteśmy już "po" i przyrzekliśmy sobie z Markiem solennie, że na Bysia Komunię kredyt weźmiemy i zamówimy lokal..... .

P.S.
Zdjęcia od fotografa dopiero dostaniemy i jeśli będzie coś godnego wrzucenia, to oczywiście dodam.

Wianek był z małych margerytek i konwalii. Robiony w kwiaciarni i odebrany 20 minut przed mszą św.

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Wcześnie rano jest jeszcze, a ja mało przytomna, więc szybko napiszę:
- Olka wyglądała prześlicznie, zwłaszcza w sukience z różową szarfą :)
- tort- NIE DO WIARY, wygląda bardzo profesjonalnie, w życiu bym nie powiedziała, że w domu był robiony.
- Marciu, cudowny ten fioletowy krawacik ;)
- Ty Kajku wyglądasz również prześlicznie, szczuplutko i "nastolatkowato" :)
Tyle na dziś, idę zaraz chłopaków budzić i w drogę...
Całusy.
K.

Olga25 pisze...

Podpisuję się pod słowami Kasi!
Oli gratuluję osiągnięcia "kolejnego stopnia wtajemniczenia", a Wam, że przetrwaliście :) Wianek śliczny!
A tort! Na prawdę robiłaś go sama?! SUPER! poproszę o przepis!
lusi-o@o2.pl
Całuję mocno

Szyszka pisze...

Marek w garniaku... oł dzizas :))))!!!!!!!
macie może rodzinne zdjęcie takie w 4ke z tej imprezy? prezencja musiała byc pierwsza klasa bo świetnie wyglądacie!
Dopiero teraz zobaczyłam jaki rozmiar ma ten tort...hoho !wygląda świetnie i na pewno był pyszny!
Z pogodą faktycznie lipton wyszedł,ale gratulacje,ze podołaliście i się udało!

KajaS pisze...

Ach! Jak miło czytać Wasze słowa dziewczyny :)
Kasiuś, dziękuję za wszystkie "ochy" nawet te z przymrużonym oczkiem he he he....
Tort(niezła jazda z nim była) naprawdę sama robiłam i to w całości. Tylko te małe perełki kupowane były... masy do przygotowania różyczek tyle naprodukowałam, że teraz mam zieloną i żółta kulę w zamrażarce hi hi hi...
Przepis Ci Olu mogę wysłać, choć cały z sieci był ;)
Aniu, pisałam że żadnych rodzinnych zdjęć nie mamy, ale dziś słonko, to może się zmusimy i wbijemy w "krawaty"... a co ;)

Szyszka pisze...

kwiatki robiłaś sama!!!!o kurczę...!
myślałam,ze to kupne są..
aj no pisałaś,to się nazywa czytanie ze zrozumieniem :P

Anonimowy pisze...

no pięknie naprawdę!
Szkoda że pogody nie było ale co tam.
Olusia wyglądała pięknie.
Nad tortem nie będe sie rozpisywać bo tyle już zachwytów było.
Ale prześliczny!wow,wow i jeszcze raz wow!
A żeby już w ogóle było słodko...Kaja, kurcze ale się "zlaszczyłąś" ;-)
pozdrowionka!
basia p

Anonimowy pisze...

aha,wianek Olci strasznie mi się podobał. Uwielbiam margerytki;-)
BP

Olga25 pisze...

To ja poproszę o link do strony z przepisem :)

KajaS pisze...

Aniu, tak, kwiatki też robiłam sama :) (pęknę z dumy chyba...)
Basiu kochana, chyba tylko na fotce tak ładnie wyglądam :), bo na żywo, nic a nic się nie zmieniłam...
Olu, poszukam i prześlę, bo to kilka różnych przepisów jest...