poniedziałek, 3 maja 2010

Do szpitala... znowu.

Ehhh.
Ja to taki typ jestem, że choć martwię się trochę jak to będzie z tym wyjmowaniem drutów, to najbardziej denerwuję się przed dotarciem do szpitala.... jak jestem już tam, to od razu staję się spokojniejsza.
Nie wiem dlaczego, ale tak ze mną jest.

Martwię się tak, jakbym miała nie zdążyć do pociągu co najmniej..... martwię się głupotami w stylu: czy wezmę co trzeba, gdzie łóżko dostaniemy, kiedy coś ustalą i takie tam.
Ale jak nas już "zakwaterują", to emocje trochę u mnie opadają. Więc już dziś, chciałabym, żeby to było jutro..., żebym już tam była.
Nie wiem, kiedy nas zapiszą na zabieg i jasne, że chciałabym bardzo, żeby to było zaraz we środę. Żebyśmy jak najszybciej mieli to z głowy i mogli ekspresowo do domu wrócić, żeby stresować się już tylko Komunią ;)

Więc po raz kolejny bardzo proszę o zaciśnięcie kciuków za Bysiolową nóżkę. I obiecuję, że jak tylko coś będziemy wiedzieć, to napiszę. :)

P.S.
Zapomniałam napisać, że upiekłam tort na próbę, przed Oli Komunią i... biszkopt nie wyrósł (Aniu nie śmiej się głośno), masa się zważyła, brakło mi owoców, a coś co miało na wierzchu tworzyć piękną gładką warstwę wyglądało, jak roztopiony żółty ser :)
Ach! Jaka zdolna jestem. ;)

3 komentarze:

Szyszka pisze...

wcale się nie śmieje :)

..a mówiłam zrób od razu z proszkiem :)

za nóżkę Bysiolkową oczywiście kciuki zaciskam!

Anonimowy pisze...

kciuki trzymane!
basiaP

KajaS pisze...

Dzięki dziewczyny ;)