Ależ mieliśmy świetną pogodę w tym roku w górach... he he he. Byliśmy w Beskidzie Niskim w Radocynie.
Pewnie solidnie ktoś podpadł Panu Bogu, bo pogoda taka że psa byś nie wygonił na zewnątrz.
Ale my nie psy.... zaplanowane mieliśmy, więc pojechaliśmy, no i jasna sprawa nie sami, tylko z blisko czterdziestoma innymi osobami .
I jak co roku było bardzo fajnie. Mimo pogody wyjścia w góry się udały i dla silniejszej grupy i dla średniej i dla nas... słabeuszy.
Jedyne czego nie zrealizowaliśmy przez pogodę, to wieczorne ognisko... ale i tak śpiewanki odbyły się, tyle że w świetlicy.
Dzieci (ponad dwadzieścioro) w swoim żywiole.... bieganie i wspólne zabawy. Oczywiście gdyby pogoda była ciut łaskawsza dla nas, to wszystkie zajęcia odbywałyby się na powietrzu, ale nie ma co narzekać, bo wyjazd naprawdę wszystkim bardzo się podobał.
Bysiek mnie zaszokował. Dosłownie, bo tak długo, wytrwale i zacięcie jeszcze nigdy i nigdzie nie szedł.
Cieszę się że po raz kolejny mogliśmy być na tym wyjeździe, znowu mogliśmy zobaczyć coś ciekawego i znowu Bysiek nam udowodnił, że nie straszne mu wszelkie przeszkody!
Już czekamy na przyszły rok!
Cmentarz w Radocynie z I Wojny Światowej.
Na trasie.
Zajęcia popołudniowe - węzły i bandażowanie
Gdzie myśmy dojechali?????
Pod cerkwią w miejscowości Kotań.
Na koniec zwiedziliśmy jeszcze bardzo fajne muzeum przyrodnicze w Krempnej, ale zdjęć stamtąd na razie nie mam żadnych, bo aparat mi się wyładował.
Pozdrawiam serdecznie !