środa, 29 maja 2013

Bysiek zdobywa szczyty - SpoRoGór 2013

Ależ mieliśmy świetną pogodę w tym roku w górach... he he he. Byliśmy w Beskidzie Niskim w Radocynie.
Pewnie solidnie ktoś podpadł Panu Bogu, bo pogoda taka że psa byś nie wygonił na zewnątrz. 
Ale my nie psy.... zaplanowane mieliśmy, więc pojechaliśmy, no i jasna sprawa nie sami, tylko z blisko czterdziestoma innymi osobami .

I jak co roku było bardzo fajnie. Mimo pogody wyjścia w góry się udały i dla silniejszej grupy i dla średniej i dla nas... słabeuszy. 
Jedyne czego nie zrealizowaliśmy przez pogodę, to wieczorne ognisko... ale i tak  śpiewanki odbyły się, tyle że w świetlicy.
Dzieci (ponad dwadzieścioro) w swoim żywiole.... bieganie i wspólne zabawy. Oczywiście gdyby pogoda była ciut łaskawsza dla nas, to wszystkie zajęcia odbywałyby się na powietrzu, ale nie ma co narzekać, bo wyjazd naprawdę wszystkim bardzo się podobał.

Bysiek mnie zaszokował. Dosłownie, bo tak długo, wytrwale i zacięcie jeszcze nigdy i nigdzie nie szedł. 
Cieszę się że po raz kolejny mogliśmy być na tym wyjeździe, znowu mogliśmy zobaczyć coś ciekawego i znowu Bysiek nam udowodnił, że nie straszne mu wszelkie przeszkody!
Już czekamy na przyszły rok!




Cmentarz w Radocynie z I Wojny Światowej.

Image Hosted by ImageShack.us


Na trasie.

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Chyba każdy widzi gdzie na tym zdjęciu jest Bysiek??? W każdym razie widać jego czapkę...

Image Hosted by ImageShack.us


Zajęcia popołudniowe - węzły i bandażowanie

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Gdzie myśmy dojechali?????

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Pod cerkwią w miejscowości Kotań.

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Na koniec zwiedziliśmy jeszcze bardzo fajne muzeum przyrodnicze w Krempnej, ale zdjęć stamtąd na razie nie mam żadnych, bo aparat mi się wyładował.


 Pozdrawiam serdecznie !




piątek, 24 maja 2013

Życie jest nie fair...

Wreszcie doszłam do tego odkrywczego wniosku.
Nie żebym wcześniej nie wiedziała, nie podejrzewała ... ale wciąż miałam nadzieję, że może jednak się mylę. Może wcale nie jest tak źle jak się zdaje czasami.
No i czasem nie jest źle, czasem jest nawet dobrze.
Ale tym "innym czasem" jest całkiem niefajnie. A już na pewno nie jest fair.

Oczywiście chodzi mi o Byśka i o inne dzieciaki z RK, i właściwie nie tylko z RK.
Patrzę na moje dziecko jak ćwiczy, jak próbuje grać w piłkę, w siatkę, w badmintona (oczywiście super że w ogóle może próbować)... jak próbuje biegać, ale jaką jednak to wszystko sprawia mu trudność. Wkurzam się czasem, że zdrowe dzieci mają łatwiej nawet jeśli chodzi o naukę pływania, którą to sztukę Bysiek wciąż ulepsza, ale jednak z trudem.
Wszystko, absolutnie wszystko jest dla niego trudniejsze. Niestety.
 I choć nie lubię o to pytać, to znowu pytam... dlaczego? (poprzednie moje "dlaczego")

Nie szukam odpowiedzi na słynne pytanie "dlaczego mi się urodziło chore dziecko?".
Nie pytam o to, bo odpowiedź dla mnie jest prosta.....   a dlaczego nie? Skoro inne mamy rodzą dzieci chore, to dlaczego właśnie mi się to nie miało trafić???? No więc mam i mimo wszystko, a może właśnie dzięki temu jestem szczęśliwsza

Męczy mnie za to pytanie dlaczego On musi to przeżywać.... i tego nie zrozumiem nigdy i nie wiem czy kiedykolwiek znajdę na to odpowiedź....

Wiem oczywiście, że są dzieci które mają jeszcze gorzej, jeszcze trudniej.... ale to mnie wkurza jeszcze bardziej!
Bo życie jest nie fair i koniec kropka!


Za to zdjęcia mamy fajniutkie tak żeby poprawić nastrój

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Pozdrawiam i czekam na słoneczko z utęsknieniem!!!

poniedziałek, 20 maja 2013

Okularnicy, czyli wizyta u okulisty.

Już od jakiegoś czasu czekała nas wizyta u okulisty. Kontrolna, taka dla świętego spokoju, żeby sprawdzić czy wzrok się polepszył, albo nie pogorszył, no i rutynowa - żeby sprawdzić dno oka.

Tym razem poszliśmy do innej okulistki, poleconej nam, z dobrymi opiniami i bardzo sympatycznej.
Oczywiście potwierdziła tą dość dużą wadę Byśka, choć zaznaczyła że wzrok mu się delikatnie polepszył. Jednak okulary i tak trzeba było wymienić na mocniejsze, po to żeby dostosować ich moc do faktycznej wady. Wcześniej Bysiek wciąż miał słabsze okulary, żeby silniejsze szkła nie były dla niego szokiem. Tak się podobno postępuje z wadami u dzieci.
Istotne - dno oka w porządku, czyli wodogłowie stabilne!

Mieliśmy więc wymienić tylko szkła, ale ponieważ Bysiek zdążył oprawkę rozwalić, to trzeba było zrobić całe nowe.... 
Zrobiliśmy nowe i to w dodatku dwie pary, ponieważ na wizycie pani doktor patrząc na mnie zapytała, dlaczego ja nie noszę okularów skoro "oko mi ucieka".
Lekko mnie zaszokowała (lekko, bo i ja zwróciłam uwagę na to, że ciut inaczej widzę), ale ponieważ już na miejscu byłam, to razem z Byśkiem zrobiłam sobie pełne badanie.
No i okazało się że i ja muszę nosić okulary. Na stałe. Minusy. Słabe, ale jednak, bo moje oko nie ma ostrości i jak się wyraziła pani doktor: "Ma pani to lewe oko takie.... lewe"
Wniosek prosty - starzeję się

I co dziwnego... po tygodniu w okularach widzę znaczną różnicę. To znaczy, jak je zdejmuję, lewe oko muszę jakby "wyostrzać" mocniej i dłużej, bo najpierw widok mam lekko zamazany. Jestem w szoku, że to zauważam, bo przekonana byłam, że takie słabe okulary niewiele zmienią.
A jednak.


My


Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Uśmiech dla Byśka, bo on zdjęcie zrobił.....

Image Hosted by ImageShack.us


Pozdrawiam serdecznie!


środa, 15 maja 2013

Bysiek gra

Jak zwykle mam zaległości. Tym razem nie wiem nawet dlaczego, bo mniej więcej co trzy dni chciałam Wam coś nowego przekazać, tylko zebrać się w sobie nie mogłam i ciężko mi było zdecydować o czym pisać najpierw... więc nie pisałam.
Teraz mam za swoje, bo pustkami blog zieje.

Nie piszemy jednak na ilość, więc nie szkodzi jakby
A Wy pewnie wybaczycie (przynajmniej trzeba mieć nadzieję taką)!

No więc żeby nie zaczynać od ponurych tematów, zaczniemy czysto wiosennie i cieplutko.
Choć kwiatków w ogródku nie mam, to i tak jest cudem po prostu że w ogóle ogródek mamy.... i rosną w nim (jak w większości ogródków) tuje, których nie ma co fotografować, bo są na razie liche i niewielkie. 
Kiedyś na pewno ogródek nasz zobaczycie.

Ale o tujach...
Kupowaliśmy te tuje jesienią jeszcze, no i mówię do pana, że potrzebuję chude a długie, a pan mi na to, że na ogół wszyscy chcą ładne, rozłożyste i niekoniecznie długie... no i pyta mnie:
pan - "jaki duży ogród pani ma na te tuje?"
ja - "sześć na osiem"
pan - "ara, czy hektara?"
ja - "hmmm.... metra!"
pan (brechtając śmiechem) - "to już rozumiem dlaczego mają być chude i długie... dobry wybór."

 No więc tuje są, ale zdjęć na razie nie ma, bo jeszcze modlimy się o jako taką trawę, która na razie nam kuleje... trawa... rozumiecie????
Kaśko (z NS) trawę mam marną... zazdrościmy Waszej, ale tylko ociupinkę


Najlepsze z wiosny jest to, że ciepło powinno być (teoretycznie przynajmniej). Dzieci na podwórko ciągną (u nas na pole raczej) i już w powietrzu wakacje czuć powoli. Nawet ja to czuję.
Z Olki na wiosnę wychodzi to co najlepsze w niej jest, czyli najlepsza siostra pod słońcem.
Nie mogę uwierzyć, skąd ona ma tyle cierpliwości do Byśka, jak świetnie daje sobie z nim radę i z jaką chęcią to robi. 
Na pewno jest w tym lepsza ode mnie w 100%. Bysiek na szczęście o tym wie, docenia to i kocha ją bardzo. 
Jestem szczęściarą że mam takie dzieci...

Pierwszy w życiu trening siatkówki dla Byśka


Pozdrawiam wiosennie, ciepło, serdecznie!