Prawie tydzień upłynął od poprzedniego wpisu, a u nas poza mniejszą ilością pieniędzy (taki standard wakacyjny), większą
ilością zakupionych tu książek i niewielką ilością zlezionej skóry, praktycznie wszystko bez zmian.
Pogodę w tym roku mamy po prostu super, bo jak na razie tylko jeden jedyny dzień był tak brzydki, że nie dało się iść na plażę. Poza tym codziennie jest piękne słońce i nawet chmur jest bardzo bardzo mało. Rano tylko bywa bardziej kapryśnie bo wieje i straszy, ale w południe już śladu po żadnej chmurze nie ma.
Słońca jest tyle, że piątego dnia naszego pobytu moje osobiste dzieci usiłowały się zbuntować i na plażę nie iść, wypytując kiedy wreszcie będzie deszcz..... chyba lekki przesyt mają . Ale ja szczęśliwa jestem - bardzo lubię ciepełko, zwłaszcza jak jestem nad morzem .
Ponieważ udało mi się wybrać kolejną partię zdjęć do pokazania, to od razu je wrzucam, żeby nie robić zaległości. Ubolewam tylko trochę nad jakością, bo zdjęcia jakieś prześwietlone i wszyscy wyglądają jakby opaleni w najmniejszym stopniu nie byli. A są! I kiedyś to uchwycę na pewno.
Prawie codzienny wieczorny rytuał - mecz piłki.
Tu przed meczem.
Obrona.
Wielka radość z gola.
Różne
W parku piratów
Obiecuję sobie, że kolejne zdjęcia wrzucę jeszcze jak tu będziemy, chociażby ostatniego dnia, bo potem, wybierać z tej ogromnej ilości... po prostu mnie przytłacza i zniechęca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz