piątek, 3 lipca 2009

Na walizkach....

Ponieważ jutro z samego rana rozpoczynamy turnus w Międzywodziu, a mamy do niego dość daleko, to już teraz piszę ostatniego posta przed naszymi wakacjami.
Jak wiecie Fasola doczekać się nie może, a Bysiek wytrwale jej w tym wtóruje. Ja z każdą mijającą godziną, jestem bardziej przerażona pakowaniem się.
I choć większość rzeczy została już gorliwie przygotowana do zapakowania, to i tak zostało dużo drobiazgów, o których zapomnieć nie mogę.
W dodatku Marek jednak musiał iść do pracy, więc muszę o wszystkim myśleć sama. Przeraża mnie też myśl, że będzie po pracy zmęczony i niewyspany, a ma do przejechania w nocy 894 km (jak pokazało mi zumi).
Kazał mi się wyspać, żebyśmy się zmieniali w podróży, ale ja jestem marnym kierowcą w nocy. Spać mi się chce po 30 minutach za kierownicą.
Zastanawiałam się, czy nie pojechać dopiero jutro rano, ale nasze dzieci marnie by to zniosły...(nie wspomnę o nas jakbyśmy mieli przez 12 godzin jazdy w dzień, wysłuchiwać ich jojczenia i złości).


Ponieważ kończę tego posta na godzinę przed wyjazdem, to mogę już z czystym sumieniem dopisać, że wszystko jest już spakowane.... i to nawet do samochodu.
Teraz czeka nas już tylko kąpanie dzieciaków, załadowanie ich do samochodu i w drogę!

Mam nadzieję, że wszystko zabraliśmy i..... że nie uschną mi kwiatki na balkonie, których podlewanie zleciłam Marka bratu, czyli Łysemu.

Udanych wakacji więc życzę sobie i Wam :)

Brak komentarzy: