sobota, 5 czerwca 2010

SpoRoGór 4

Zacznę od tego, że od kilku lat, gdzieś tak między majem a czerwcem moja siostra Baśka, organizuje rajd tzw. "rodzinny". (Z ubiegłego rajdu relację można sobie przypomnieć o tu).
Ponieważ jednak z roku na rok chętnych na wyrwanie się z domów, pracy i szarości życia codziennego jest coraz więcej, to i rajd przestał być taki najbardziej "nasz".
To znaczy Baśki jest całkowicie, bo o wszystkim decyduje ona, ale rodzin zjeżdża się więcej i więcej jest osób, które widzimy po raz pierwszy....


W tym roku Baśka ogłosiła przed wyjazdem konkurs na nazwę dla tych naszych rajdów, tak żeby było ciekawie i wesoło. Było kilka fajnych propozycji, a wśród nich "SpoRoGór, czyli Spotkania Rodzinne w Górach", która najbardziej przypadła do gustu (szanownemu) Jury .

Tegoroczny "SpoRoGór" odbył się w Wetlinie w schronisku Piotrowa Polana w ubiegły weekend. W sobotę silniejsza część grupy zdobywała Małą Rawkę, a ta ciut słabsza Połoninę Wetlińską. Była też grupa, która dodatkowo poszła na Wielką Rawkę. Nistety z tych wędrówek zdjęć żadnych nie będzie, bo....

.... właściwie ten wpis powinnam zacząć od tego, że nas na tym wyjeździe nie było, ponieważ zdecydowaliśmy z Markiem, że skoro Bysiek ma nadal nogę w gipsie, to lepiej dla niego (i oczywiście dla nas) będzie zostać w domu.

Ale ponieważ pogoda była "optymistyczna" i tęskno i zazdrośnie nam było do całej reszty, która świetnie się bawiła, to postanowiliśmy dotrzeć na finał rajdu.
I wszystko byłoby super, gdyby nie nasze auto, które 40 km przed Wetliną odmówiło posłuszeństwa..... do tego stopnia, że po mnie i dzieci przyjechał znajomy, który zabrał nas do grupy, a Marek przez 5 godzin czekał na lawetę, którą pojechał do Rzeszowa . Auto do dziś sprawne nie jest, a o pieniądzach nawet nie chce mi się wspominać....

Ale ja z dziećmi do grupy zostałam dowieziona. Udało nam się dotrzeć na apel, którym rajd oficjalnie zakończono i na rejs po Solinie na który wypłynęliśmy z Polańczyka. Było bardzo fajnie, choć żal, że Marek musiał wtedy kiblować w samochodzie. Takie życie.

No więc fotki wrzucam z tego "ekspresowo-pechowego" wyjazdu

Czekamy na kogoś, kto zabierze nas z tego przymusowego postoju...

Image Hosted by ImageShack.us



"No i co ty Bartolini możesz o tym wiedzieć"

Image Hosted by ImageShack.us


Moja mama ze swoimi trzema wnukami: Kubą (Baśki), Krzysiem (moim) i malutkim Bartkiem (Mateusza).

Image Hosted by ImageShack.us



Polańczyk. Ola i Krzyś z babcią czekają na "statek".

Image Hosted by ImageShack.us



I na statku...

Image Hosted by ImageShack.us



Image Hosted by ImageShack.us


Ależ tu jest ładnie...

Image Hosted by ImageShack.us


P.S.
Moja mama - Małgorzata Jarosińska jest autorką niedawno wydanego albumu "Rzeszów galicyjski w obiektywie Edwarda Janusza".
W najbliższy wtorek będzie spotkanie autorskie, więc jeśli ktoś ma ochotę i możliwość posłuchać trochę o historii Rzeszowa i o fotografii to zapraszam


A cała prawda o mojej mamie zawarta jest w jednym zdaniu opisującym autora z tyłu książki:
"Kocha książki, góry i dzieci"
(ciekawe tylko, dlaczego dzieci są na ostatnim miejscu ).


4 komentarze:

Olga25 pisze...

To się narobiło... Czy to mazdzia taka nieposłuszna? eh...
Nazwa jest rzeczywiście świetna, może i my kiedyś się do Was przyłączymy :)
Gratulacje dla Mamy :)
Całuje mocno!
p.s. zrobiłam angielski tort, z masą marcepanową i kremem kawowym :) pycha :) dekoracja jak na pierwszy raz też całkiem nieźle wyszła(szkoda że nie mogę tu zdjęcia wrzucić) :) mam już zamówienie na przyszłoroczny, komunijny tort Adama siostrzeńca :P

KajaS pisze...

Olu, dokładnie maździa taki numer mi wywinęła...
Na rajdzik zapraszamy... a co? ;)
Za gratulacje dziękuję w imieniu mamy.
A Twój P.S. jest super :) I mimo braku zdjęć wyobrażam sobie, że mój tort się nie umywa do Twojego... znając Twoje plastyczne zdolności ;)
Całusy dla chłopaków :D

Anonimowy pisze...

No Kochani!!!
Lepiej późno niż wcale wiec fajnie że na rajd się wybraliście!!!
Pozdrów Mamę ode mnie i pogratuluj jej!
To dla mnie zawsze będzie Wielki Człowiek!

BasiaP

oliwkakuna/babcia pisze...

Krajobrazy prześliczne,a ja kiszę się w Wawie:(