poniedziałek, 28 czerwca 2010

Znowu po szpitalnie ;)

W domku już jesteśmy oczywiście, ale jakoś wcale nie ciągnęło mnie do sieci.
Inna sprawa, że czasu nie było wiele, bo we czwartek po południu (o 14 wyszliśmy ze szpitala) miałam spotkanie w Byśkowym przedszkolu (tak, tak... niedługo napiszę więcej), potem piątek - koniec roku szkolnego u Oli, a potem jakiś taki zalatany weekend...
Tak więc dotarłam dziś dopiero tak spokojnie.

W szpitalu, spokój i w zasadzie bez większych niespodzianek, jeśli pominąć mogę fakt, że jednak Bysiek ma znowu nogę w gipsie... A pytałam dr Snelę na ostatniej wizycie, czy go będą gipsować.... usłyszałam: "nie, teraz już tylko ortezy".... zgłupieć można czasem słuchając tych lekarzy.
Sam zabieg dość wcześnie się odbył (środa, godz. 9.30), więc długo Krzyś na głodnego nie czekał, trochę dłużej był na bloku, ale podobno nic tam się złego nie działo. Może więc były to jakieś zawirowania spowodowane remontem bloku dziecięcego, bo teraz wszystkie operacje odbywają się na bloku głównym.

Po południu Bysiek tak już wariować zaczął, że zapytałam pielęgniarek, czy można go puścić do chodzenia... popatrzyły na mnie jak na wariatkę (he he he) i kategorycznie kazały siedzieć w łóżku.
Ale już następnego dnia na wizycie pozwolenie na chodzenie dostaliśmy i zgodę na wyjście ze szpitala także. I dobrze.


Kazali w łóżku siedzieć.... ale nie mówili, że huśtać się nie wolno ;)

Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Dr Snela powiedział, że zdejmiemy gips i wyjmiemy szwy za dwa tygodnie, ale zbuntowałam się, bo wtedy to my już na turnusie planowo jesteśmy.... Tak więc zadecydował, że w najbliższą środę mu się pokażemy i zobaczymy co dalej.
Mam nadzieję, że założą nam ewentualnie lekki gips i pozwolą szwy zdjąć tam, na miejscu.... Nogę przed wyjściem ze szpitala widziałam i wyglądała całkiem nieźle jak na mój gust.

Tak więc coś więcej będę wiedziała za dwa dni mam nadzieję.
Bardzo wszystkim dziękuję za trzymanie kciuków.