Wreszcie jestem.
Właściwie to już od kilku dni jesteśmy w domu, ale jak to ja.... musiałam się odpowiednio "nastroić", żeby na dobre usiąść przy komputerze.
Poza tym musiałam sobie wybrać zdjęcia (a to wcale nie takie proste, przy dość dużej ich ilości) no i zdecydować który z nagranych filmików chciałabym Wam pokazać. Właśnie przy tym spędziłam najwięcej czasu, bo film za długi, za duży no i jeszcze w dodatku odwrócony trochę był. Nieważne.
Na turnusie byliśmy w ośrodku Ren-Pol w Sosnowcu.
Sala ćwiczeń zupełnie przyzwoita, choć nie da się niestety napisać, że jest tam bardzo czysto.... myślę, że sprawa sprzątania, a w zasadzie trochę mniejszego brudzenia jest tam po prostu źle rozwiązana i może nieprzemyślana wystarczająco....
Sprzęt do rehabilitacji całkiem niezły, jakościowo na odpowiednim poziomie i na tyle różnorodny, że nawet mnie kilka rzeczy zaciekawiło
Przebieg ćwiczeń dość nietypowy jak dla nas (ciągle ćwiczących w jednym ośrodku w zasadzie), bo zaczynały się od rozgrzewania nóg i od masażu (najłatwiejsza i najprzyjemniejsza część ćwiczeń).
Potem pani Monika, która przez całe 10 dni mordowała się z Byśkiem, zakładała mu górę kombinezonu TheraSuit i ćwiczyli na piłce, wałku, kostkach i przy drabince.
Hmmm, tak się zastanawiam jak by tu opisać ten kombinezon....?
~
Kombinezon ThearaSuit to takie urządzenie, które wspomaga rehabilitację metodą o tej samej nazwie. Składa się z kamizelki, spodenek, nakolanników (czasem jeszcze potrzebna jest czapeczka do stabilizacji głowy) i butów z odpowiednimi taśmami do zamocowania gum. Wszystkie części kombinezonu łączy się ze sobą (indywidualnie dla każdego pacjenta, według potrzeb i możliwości) za pomocą elastycznych gum, dzięki którym można całkowicie skorygować sposób stania, czy poruszania się osoby w kombinezonie.
Głównym celem takich zajęć w kombinezonie TheraSuit jest zwiększenie i polepszenie:
-aktywnego zakresu ruchowego,
-siły i wytrzymałości mięśni,
-kontroli nad mięśniami,
-niezależności ruchowej.
~
Ostatnie pół godziny ćwiczeń, to w zasadzie najtrudniejszy etap dla Byśka (a może i dla każdego z ćwiczących tam dzieci), bo musiał wtedy ćwiczyć nawet w butach przymocowanych odpowiednio do kombinezonu....
Wiem, że nie jest to prostą sprawą, bo wyraźnie widać było po nim jak dużo wysiłku musiał wkładać w utrzymanie się w tym ustrojstwie. Ale nie było źle
Najważniejsze, że turnus zakończyli chłopcy z sukcesami.... Igor coraz lepiej radzi sobie z chodzeniem z kulami (sama nie wiem, czy nie lepiej idzie mu już nawet bez kul i ortez, bo z niego to jeszcze inny "przypadek" ), a Bysiek twardo trenował proste chodzenie.
W każdym bądź razie obaj chłopcy na zakończenie turnusu otrzymali medale i dyplomy. Bardzo, naprawdę bardzo się ucieszyli...
Na koniec krótki film z ćwiczeń
O samym ośrodku i o miejscu zakwaterowania napiszę w kolejnym poście, tam też będą "luźniejsze" fotki z wyjazdu... takie, gdzie nie ma ćwiczeń
4 komentarze:
to czekam z niecierpliwością ;)
K.
aaa i zapomniałaś napisać, że chłopaki nas zaszokowali przepięknym, prawie bez marudzenia ćwiczeniem.
K.
jestem pełna pdziwu dla twojego synka i wyglądających jak kosmici w tych kombinezonkach innych dzieci.. uśmiech ich jest chyba największą nagrodą.. wciąż podziwiam Was obojga..
Rewelacyjny pomysł z tym wspólnym ćwiczeniem. Chłopakom raźniej i weselej. Świetnie sobie maluchy radzą. Bysiek jest wspaniały, tak bardzo chciała bym Was spotkać na żywo. Buziaczki. Armiatka i Polcia.
Prześlij komentarz