wtorek, 7 sierpnia 2012

Ortezy... jeszcze nowsze???

W drodze powrotnej z Międzywodzia byliśmy na umówionej wizycie kontrolnej w Poznaniu u prof. Jóźwiaka.... i o dziwo, nie czekaliśmy na wejście do gabinetu kilku godzin. Rzadko zdarza się tam taki cud, ale nam się przytrafił z czego byliśmy bardzo zadowoleni, ponieważ jeszcze po wizycie zdążyliśmy do Łodzi.

W Poznaniu.
Profesor tym razem nogę dokładnie oglądnął, zobaczył jak Bysiek chodzi w nowych ortezach i orzekł, że jest zadowolony z wyniku operacji. Noga dobrze wygląda, prosto się trzyma, a w ortezach ogólnie Bysiek dobrze sobie radzi... ale, powinniśmy byli zrobić (wg. profesora) innego rodzaju ortezy. Miały być GRAFO (to takie które są zabudowane pod kolanami, żeby wymusić większy wyprost kolan), a my zrobiliśmy takie jak mieliśmy czyli proste AFO.
Prof. uważa, że tamte ortezy lepiej sprawdziłyby się dla Byśka.
Nie powiem, trochę nas to zdołowało, bo choć spodziewaliśmy się że profesor zadowolony bardzo nie będzie (wiemy że nie przepada za tym rodzajem ortez) to mieliśmy nadzieję, że jak zobaczy że Bysiek sobie nieźle w nich radzi, to że odpuści. Ale... po pierwsze Bysiek coraz częściej jak tylko trochę zmęczony jest, właśnie przygina kolana, a po drugie profesor powiedział, że choć nie twierdzi że te ortezy są złe, to wie że tamte są lepsze i że mimo posiadania tych, powinniśmy dodatkowo zrobić Byśkowi tamte drugie. 
O prawej nodze profesor powiedział że też na pewno jest do zabiegu, ale najwcześniej za jakieś dwa lata, wtedy trzeba będzie pobrać z biodra część kości i wstawić (w jakieś tam wymagającego tego miejsce) w prawą stopę. Ponieważ groźnie brzmi, postanowiłam o tym zapomnieć na te dwa lata, aż faktycznie operacja będzie konieczna.
Prosto z kliniki pojechaliśmy do Łodzi.

W Łodzi.
Chłopaki z Ortopro, to naprawdę fajni ludzie. Znowu cierpliwie na nas czekali i po wnikliwej obserwacji chodzącego Byśka, jeszcze bardziej cierpliwie usiłowali uzmysłowić nam, że przy takim ustawieniu ciała i nóg, ortezy GRAFO nie spełnią swojego zadania. Uświadomili nam że jeśli je zrobimy, to mogą to być pieniądze wyrzucone w błoto....
Ale ponieważ my jako rodzice, w których profesor zasiał iskierkę nadziei na polepszenie chodu Byśka, chcemy w to wierzyć, to korzystając z tego że na miejscu byliśmy, zdecydowaliśmy się zrobić odlewy do nowych ortez, zostawiając sobie czas na ostateczną decyzję. Mieliśmy do tygodnia czasu poinformować o tym czy ortezy robić, czy jednak nie.
Chłopaki też dali nam maleńki promyczek nadziei, bo powiedzieli że może (ale tylko może) uda się wyćwiczyć Byśka tak, żeby potrafił w tych nowych ortezach lepiej stawiać nogę od biodra i kto wie... może to coś da???

Minęły trzy tygodnie od tego dnia i dopiero dziś zadzwoniłam, bo podjęłam wreszcie decyzję. Ortezy robimy mając świadomość, że mogą się one nie sprawdzić.... ale tak to właśnie jest u dzieci które wymagają zaopatrzenia. W takich przypadkach nie da się iść do sklepu i normalnie zmierzyć buty, ortezy czy np. gorset. Trzeba to zrobić na miarę, wyłożyć bajońskie kwoty, a potem okazuje się czy sprzęt jest ok., czy do du.... Już chyba do tego przywykłam.

Pozdrawiam gorąco i słonecznie, bo w Rzeszówku pogoda jak drut!


P.S. O rodzajach wspomnianych ortez można przeczytać tutaj.

Brak komentarzy: