niedziela, 5 grudnia 2010

Wizyta w Rosenkranzu

Nieźle zimno na świecie się zrobiło... brrr.
Dobrze, że jestem jednym z tych szczęśliwców, którym jest teraz ciepło w domu... tak sobie myślę właśnie, że człowiek bardzo często nie docenia tego, co ma. I nie myślę o dobrach materialnych, tylko o najzwyklejszych przyziemnych rzeczach, dzięki którym standard naszego życia jest na poziomie, załóżmy... normalnym.
Bo przecież mało kto myśli o tym, że jest szczęśliwcem tylko dlatego, że np. może w danym momencie spokojnie sobie spać, zjeść coś jak poczuje głód, czy podrapać się po nosie i pójść gdzie chce....
A jednak.
Patrząc z mojej perspektywy, która chcąc nie chcąc zmieniła się przez Byśka (a może raczej dzięki niemu), częściej doceniam całkiem normalne i naturalne rzeczy. Takie właśnie o jakich wspomniałam wyżej. 
Ciekawe, czy to absurdalne? Może głupieję

W każdym razie siedzę w ciepłym mieszkaniu, a za oknem zimno jest. Teraz -10. No i śniegu mamy bardzo dużo, przez co jeszcze bardziej uświadamiam sobie brak butów dla Byśka.
Według mnie nie da się kupić buta na gips. To znaczy takiego buta, w którym Bysiek miałby możliwość pójścia na sanki np, czy chodzenia. Biedujemy trochę z tego powodu, ale w niedalekiej perspektywie mamy nowe ortezy i do nich buty.... a to cieszy bardzo.

Więc moja relacja z zakładu ortopedycznego Rosenkraz.... Tu link jest do zakładu w Jeleniej Górze, ale my byliśmy w Gorlitz w Niemczech, bo tam szybciej i łatwiej dojechać jest z Rzeszowa.

Obsługa - miła, sympatyczna i według mojej oceny bardzo kompetentna (niestety ja jako dureń językowy, nie rozumiałam, co mówi pani ortotyk, i musiałam wierzyć na słowo panu, który tłumaczył). Pani najpierw wysłuchała naszej opowieści o nogach i o szczegółach Byśka rozszczepu, potem nogę dokładnie oglądnęła, przestudiowała zdjęcia RTG, które mieliśmy ze sobą, a potem oglądała jak Bysiek chodzi (muszę tu wspomnieć, że moje dziecko to gad okropny, bo za nic pójść nie chciało i dopiero przekupstwo zadziałało). Pytała, czy zawsze kołysał się na boki jak kaczka, czy noga przed zabiegiem była bardzo skręcona (musiałam na swojej nodze pokazać, a to trudna sztuka wygiąć nogę tak jak się nie da).
I muszę przyznać w tym miejscu, że jeszcze nigdzie i nigdy Bysiek nie miał tak solidnie branej miary nóg (chyba w 10 miejscach mierzono każdą) i robionego odlewu... To zrobiło na nas wrażenie.

Sprzęt - w zasadzie nie mam pewności, czy sprzęt, który oferuje Rosenkranz jest jakiś szczególny... generalnie ortezy wykonują z materiału termoplastycznego, którym jest chyba! polipropylen (nie pamiętam) no i oczywiście mają w ofercie również włókno węglowe, na które byłam bardzo napalona i nastawiona. Ortezy jakoś szczególnie nie wyróżniają się wyglądem (patrząc na nie nie umiałabym powiedzieć, że są  robione w Rosenkranzu, a nie gdzieś indziej, bo materiał "wierzchni", czyli motywy ozdobne są chyba takie same jak w SOLu). No ale zakładam i trzymam się na razie wersji, że może technika lepsza...?

Ceny - tragiczne dla mnie po prostu.... gdyby nie ludzie dobrej woli, którzy przekazują na Byśka 1% podatku (DZIĘKUJEMY!) i czasem wpłacają jakąś dobrowolną kwotę na "nasz" cel do Fundacji, to mogłabym tylko marzyć o takim sprzęcie dla mojego dziecka. Nie wiem, czy pisać powinnam, ale fakturę za ortezy i buty do nich będziemy mieć na bagatela.... 5400 zł. (nie wiem czy już wspominałam, że ceny sprzętu ortopedycznego z kosmosu są)

Po wywiadzie przeprowadzonym przez panią ortotyk, zasugerowano nam zrobienie dwóch różnych ortez:
Na lewą nogę (ta po operacji) zalecono nam zrobienie chyba podobnego sprzętu jak mieliśmy zrobiony pierwszy raz w SOLu, czyli orteza pod kolano, bardzo mocno utrzymująca nogę w odpowiednim miejscu, z przodu w okolicach kostki mocno zabudowana, co akurat mnie bardzo cieszy, bo mniej będę się bała o tą "nieszczęsną" nogę.
Na prawą nogę mamy mieć zrobiony całkiem podobny sprzęt, tyle że w stawie skokowym będzie miał dodatkowo "przegub fleksyjny podnoszący stopę"... Do tej opcji miałam wątpliwości, bo kurcze, Bysiek nigdy nie ruszał nogami w stawie skokowym, więc po co wydawać dodatkową kasę, skoro i tak nic mu to nie da...? Ale podobno właśnie ma coś dać. Pani powiedziała, że mimo iż Bysiek nogą nie rusza, to ruchomość w tym miejscu jest i warto to wykorzystać chociażby dla ćwiczenia nogi i dla prawidłowego wzorca chodu. To już coś... uległam więc.

Mimo mojego napalenia na włókno węglowe (w Międzywodziu był z nami chłopczyk, którego ortezy robiły furorę), Bysiek ortezy będzie miał robione z takiego materiału jak poprzednio, a to dlatego, że chyba nie dogadałam się z rodzicami Damianka... Pokazano mi w Niemczech ortezy z karbonu (włókno węglowe) i kurcze, były zupełnie inne niż te, które oglądaliśmy nad morzem. Te, które mi pokazano były lekkie, to fakt, ale tak sztywne, że wewnątrz ortezy i tak zamontowany był "but" z tworzywa sztucznego, który był plastyczny jak nasze pierwsze SOLowskie ortezy. I jeszcze ten odgłos jak się w nie pukało (jak w sztywny twardy plastik, albo melaminową miseczkę)... zupełnie coś innego.
Poza tym, pani ortotyk stwierdziła, że według niej bez sensu jest robienie ortez z karbonu dla Byśka, bo jest on jeszcze dość lekki, mały i zupełnie nie potrzebuje takiego sprzętu (lekki i bardzo wytrzymały... dla ciężkich osób, czy dorosłych)... tym bardziej, że karbon jest znacznie droższy a trzeba wziąć pod uwagę to, że za rok, czy półtora znowu będziemy musieli robić nowy, bo noga rośnie. No i przekonano mnie ostatecznie tym, że tworzywo naszych ortez będzie dokładnie taką samą funkcję u Byśka spełniało jak karbon

Niestety (a może i dobrze)... zlecono nam wybranie butów do ortez firmy Schein. Piszę niestety, bo cena znacznie w górę poszła przez to, ale z drugiej strony, mamy buty do poprzednich ortez i Bysiek solidnie je używał, a ja spokój miałam i komfort ubierając mu je, bez wciskania na siłę i upychania jak tylko się da... 

Nie pamiętam czy jeszcze coś miałam napisać, ale jak mi się przypomni, to dopiszę


Fotki są.

Ortezy z karbonu:

Image Hosted by ImageShack.us


 Gipsowanie

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Kto pierwszy wyjmie sznurówkę?
 
Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Mam tylko nadzieję, że te jazdy i wydane pieniądze nie pójdą na marne. Wkurzę się okropnie jeśli okaże się, że coś jest nie tak, bo przecież z SOLa byłam zadowolona bardzo....
Tylko ta chęć spróbowania jeszcze czegoś lepszego, jeszcze czegoś co bardziej usprawni moje dziecko i da mu większą swobodę, stabilność i większe możliwości, pcha mnie do nowego.
Ale to chyba normalne. Chcę dla Byśka najlepszego, dlatego szukam i próbuję....

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Powodzenia z nowym sprzęcikiem. Mam nadzieję, że sprzęt ten będzie idaelany dla Bysiowych nóżek.
e.

Szyszka pisze...

myśląc dość prosto,jeśli są dokładnie nóżki mierzone to i łuski będą konkretniejsze,bardzo dobrze,ze szukacie i sprawdzacie...w końcu o Bysiowe nóżki chodzi i o lepsze usprawnienie i funkcjonalność na co dzień.Kciuki zaciskam z całych sił!! :) i mocno wierzę w powodzenie!

Anonimowy pisze...

Witam! Często zaglądam na Waszą stronę. Mój synek też ma ortezy i buty z Rosenkranz, ale z Jeleniej Góry. Jest to już nasza 2 para i jak dotąd jesteśmy bardzo zadowoleni i nie robiliśmy nigdy żadnych poprawek, gdyż jak zauważyliście miara jest robiona bardzo dokładnie. Też mamy ortezę z zabudowaną stopą i pasują praktycznie tylko buty Schein.Nasze ortezy mamy już prawie 2 lata i dopiero w kwietniu będziemy wymieniać na nowe. Faktycznie nie są tanie - ani ortezy, ani buty. Ale jesteśmy zadowoleni, Mati nigdy nie miał otarć. Pozdrawiam i życzymy dużo zdrówka :)

KajaS pisze...

Bardzo Wam dziękuję....
I ja wierzę, że sprzęt będzie super! Już się doczekać go nie mogę.
Szczególnie dziękuję osobie całkiem "anonimowej" za wpis. Dobrze wiedzieć, że firma, którą wybraliśmy jest sprawdzona i ma zadowolonych klientów... to najlepsza reklama :)
Pozdrawiam.

blanka91 pisze...

Dzielny SYNEK.