piątek, 2 maja 2008

3.09.2006

Chyba z tchórzostwa pojechałam do szpitala dopiero w niedzielę, kiedy wiedziałam już, że Krzyś jest wybudzony i nie ma zagrożenia życia...
Niepotrzebnie wątpiłam w swoje uczucia, bo wszystko było w porządku. Wzięłam go na ręce, przytuliłam i pokochałam z całego serca... a w środę pozwolono mi go karmić... 😊


A tak wyglądał Krzyś 3.09.2006....



i jeszcze jedno kilka dni później 







Brak komentarzy: