Ponieważ wakacje dobiegły już w zasadzie końca, to muszę nadrobić zaległości. W trybie szybkim.
Tak więc dzisiejsza notka będzie przedostatnią z serii wakacyjnej.
Na swój ekspresowy urlopik jakieś 2 tygodnie temu przyjechała do nas Magda, moja kuzynka z Przemyśla. Ta, u której tak często bywamy i którą tak baaaardzo lubimy .
Przyjechała do nas trochę odpocząć... he he he, jeśli pobyt u nas można nazwać odpoczynkiem. W każdym razie dla nas była to super odskocznia od wiecznego przesiadywania w domu, spowodowanego trochę moim lenistwem (bo nie ma co ukrywać, przecież mogłabym jakoś fajnie zorganizować czas wolny dzieciom), a trochę ograniczeniami w postaci gipsu na nodze Bysia.
Tak więc z Magdaleną było o wiele weselej.
Pewnego wieczoru jak siadłyśmy we trzy (z Olą) do gry w Remika, to grałyśmy do późnej nocy.... ale było super. Olka coraz lepiej gra, choć dopiero się wprawia... na razie problemem jest dla niej utrzymanie wszystkich kart w dłoni, więc na krześle rozkłada karty, a sama stoi obok . Ale radzi sobie. Najbardziej cieszy mnie to, że chce grać.
Z Magdą i dziećmi wybraliśmy się na zwiedzenie bliskiego nam skansenu w Kolbuszowej.
Muszę przyznać, że fajna sprawa. Nigdy wcześniej tam nie byłam. Żałuję, że nie wzięliśmy ze sobą koszyka z jedzeniem i koca... mielibyśmy super piknik, bo tam jest duuużo miejsca na takie leniuchowanie i można na zielonej trawce spędzić tyle czasu ile się chce. Nie byliśmy na to przygotowani i musieliśmy na głodniaka do domu wracać. Mimo to, wyjazd uważam za udany.
Fotek zrobiłam bardzo dużo, ale żeby nikogo nie zamęczyć oczywiście wrzucam mocno okrojony zestaw
Motylek
Pod chałupą
Stare ule... bardzo mnie urzekły.
Olka i stary cap
No po prostu musiałam Wam pokazać wnętrze chałupy
"no co tam jest mamo?"
Takiej chałupy to Bysiek nie mógłby mieć choć ładna, bo progi.... nie na jego nogi.... zdecydowanie!
Hit wyjazdu.... czarne owce!
Młyn.... różne i piękne tam młyny są.
A na deser krótki filmik "owieczkowy"
Całusy przesyłam i obiecuję, że ostatnia notka wakacyjna szybko się pojawi
Tak więc dzisiejsza notka będzie przedostatnią z serii wakacyjnej.
Na swój ekspresowy urlopik jakieś 2 tygodnie temu przyjechała do nas Magda, moja kuzynka z Przemyśla. Ta, u której tak często bywamy i którą tak baaaardzo lubimy .
Przyjechała do nas trochę odpocząć... he he he, jeśli pobyt u nas można nazwać odpoczynkiem. W każdym razie dla nas była to super odskocznia od wiecznego przesiadywania w domu, spowodowanego trochę moim lenistwem (bo nie ma co ukrywać, przecież mogłabym jakoś fajnie zorganizować czas wolny dzieciom), a trochę ograniczeniami w postaci gipsu na nodze Bysia.
Tak więc z Magdaleną było o wiele weselej.
Pewnego wieczoru jak siadłyśmy we trzy (z Olą) do gry w Remika, to grałyśmy do późnej nocy.... ale było super. Olka coraz lepiej gra, choć dopiero się wprawia... na razie problemem jest dla niej utrzymanie wszystkich kart w dłoni, więc na krześle rozkłada karty, a sama stoi obok . Ale radzi sobie. Najbardziej cieszy mnie to, że chce grać.
Z Magdą i dziećmi wybraliśmy się na zwiedzenie bliskiego nam skansenu w Kolbuszowej.
Muszę przyznać, że fajna sprawa. Nigdy wcześniej tam nie byłam. Żałuję, że nie wzięliśmy ze sobą koszyka z jedzeniem i koca... mielibyśmy super piknik, bo tam jest duuużo miejsca na takie leniuchowanie i można na zielonej trawce spędzić tyle czasu ile się chce. Nie byliśmy na to przygotowani i musieliśmy na głodniaka do domu wracać. Mimo to, wyjazd uważam za udany.
Fotek zrobiłam bardzo dużo, ale żeby nikogo nie zamęczyć oczywiście wrzucam mocno okrojony zestaw
Motylek
Pod chałupą
Stare ule... bardzo mnie urzekły.
Olka i stary cap
No po prostu musiałam Wam pokazać wnętrze chałupy
"no co tam jest mamo?"
Takiej chałupy to Bysiek nie mógłby mieć choć ładna, bo progi.... nie na jego nogi.... zdecydowanie!
Hit wyjazdu.... czarne owce!
Młyn.... różne i piękne tam młyny są.
A na deser krótki filmik "owieczkowy"
Całusy przesyłam i obiecuję, że ostatnia notka wakacyjna szybko się pojawi