piątek, 6 sierpnia 2010

Rezonans... nie tylko ;)

3 sierpnia.
Tego dnia stawiliśmy się w szpitalu na tzw. pobycie dziennym, na pobranie badań i założenie wenflonu przed rezonansem... oczywiście o badanie chodzi, a nie o maszynę .
Wszystko w miarę gładko poszło jeśli pominąć standardowy etap czekania, ale do tego kurcze, zaczynam się już przyzwyczajać.
I tak oto, pod gabinetem zabiegowym Bysiek zabijał sobie czas trzymając się rękami deski (która ma być ochroną dla ściany przed obiciem jej) i podskakując do góry ile sił w nogach, a przede wszystkim w rękach.
Całkiem przypadkiem (bardzo lubię takie przypadki w stylu: znaleźć się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie) obok gabinetu zabiegowego jest gabinet ordynatora ortopedii dziecięcej, czyli dr Sneli, który akurat wtedy z niego wychodził. Siłą rzeczy natknął się więc akurat na podskakującego Bysiola....
"Oooo cześć. Czy Ty ani chwili nie możesz usiedzieć? Tylko wciąż biegasz, albo skaczesz... A w ogóle to co Ty tu robisz?"
Musiałam się wyłonić z pobliskiego kąta i powiedzieć na co czekamy.... i nie omieszkałam wspomnieć o tym w jak marnym stanie jest gips.
Dzięki temu Pan dr kazał nam się pojawić "jutro" w przychodni, żeby mógł sobie nogę zobaczyć.
Czasem warto stać w kolejce... a jeszcze lepiej przypadkiem "natknąć" się na potrzebnego lekarza w odpowiednim momencie .

4 sierpnia.
Boże... ja już nie potrafię wstawać o 7 rano... To coś koszmarnego .
Ale jak mus to mus, więc się zmusiłam... dzielna jestem .
O 8 Bysiek miał badanie. Tak bardzo wystraszył się samego urządzenia, że cieszyłam się, że zdecydowałam się jednak na badanie w narkozie, bez próbowania utrzymania go przytomnym.
Wynik mam nadzieję, że po weekendzie mieć będę.
Do 11 byliśmy na salce obserwacyjnej, a potem zeszliśmy do przychodni ortopedycznej.

Zawołali nas do gabinetu akurat wtedy, jak dr Snela wezwany został na blok operacyjny.... Kazał nogę rozgipsować i czekać. Z oddziału przyszła inna lekarka i stwierdziła, oczywiście nie zerkając nawet na zdjęcia, że może Bysiek teraz z powrotem chodzić w tym lekkim gipsie. Wpisała to w kartę, zapisali nas na 25 na zdjęcie gipsu i koniec.
Poszliśmy więc oddać zdjęcia RTG i po drodze, znowu tym moim ulubionym przypadkiem, spotkaliśmy dr Snelę wracającego z bloku...
Kazał nam zejść z powrotem do przychodni, bo chciał OSOBIŚCIE nogę zobaczyć.
Przestudiował zdjęcia, oglądnął nogę, zlecił to samo co wcześniej lekarka, ale ze słowami, że 25 to na pewno zrobimy kolejne zdjęcie, żeby jednak zobaczyć, czy wszystko dobrze się zrasta.... I OK. Taka wizyta mi się podoba. Warto było czekać.

Jedyne co obecnie powoduje chodzące mi po plecach ciarki, to fakt, że 23 sierpnia zacznie się 6 miesiąc odkąd Bysiek zakutą nogę w gips ma....

Miałam ostatnio pokazać Byśkowe miny, ale nastroju nie miałam. Pokazuję więc dziś

Jestem poważny
Image Hosted by ImageShack.us


Jestem zawstydzony
Image Hosted by ImageShack.us


Jestem szczęśliwy
Image Hosted by ImageShack.us


Jestem nieśmiały
Image Hosted by ImageShack.us


Jestem wściekły
Image Hosted by ImageShack.us


Hmmm. Jaki ja właściwie jestem?
Image Hosted by ImageShack.us

3 komentarze:

Szyszka pisze...

Najbardziej na świecie lubię Byśka szcześliwego z tym oszałamiającym uśmiechem od ucha do ucha:))))))

Anonimowy pisze...

najfajniej jest być we właściwym czasie i we właściwym miejscu ;-)
i pomyśl Kaja że gdybyś miała dziecko spokojne to doktorek nie zwróciłby na niego uwagi ;-)
trzymam kciuki za gipsior.
pozdrawiam
basiaP

KajaS pisze...

Dzięki Wam dziewczynki :)