piątek, 6 grudnia 2013

FAR weekendowy

Ponieważ orkan Ksawery daje o sobie świetnie znać nawet tu, gdzie ogromny problem jest z zasięgiem telefonicznym, postanowiłam "zablogować" korzystając z tego że jest dostęp do internetu, no i z tego że w tej chwili jest prąd... bo są dziś momenty, kiedy go nie ma.

Miałam wrócić z tematem radości i zmartwień spowodowanych usamodzielnianiem się Byśka.

Prawie dwa tygodnie temu byliśmy z Byśkiem na wyjazdowych zajęciach organizowanych przez Fundację Aktywnej Rehabilitacji.
Zajęcia weekendowe, z noclegiem (dzieci spały wspólnie, bez rodziców), takie które mają pokazać dzieciom jak być bardziej samodzielnymi, jak radzić sobie w różnych sytuacjach itp. 
Myślę że największym problemem jest uświadomienie dzieciakom, że tak naprawdę potrafią i mogą więcej niż im się wydaje, że nie powinni liczyć na innych tylko na siebie i że nie mogą być leniwi tylko muszą działać. No po prostu.

Tak więc od piątkowego wieczoru, do niedzielnego południa dzieciaki miały zajęcia z różnych dziedzin, a my (rodzice) mieliśmy zajęcia przeznaczone dla nas. Bo przecież rodzicom jeszcze trudniej czasem wytłumaczyć że za dużo i za długo robią za dzieci pewne rzeczy... .


Zajęcia w kuchni

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Budowa i czyszczenie wózka

Image Hosted by ImageShack.us


Zajęcia sportowe (także z rodzicami)

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Ekipa wraca z sali

Image Hosted by ImageShack.us


Pizzerinki, które pomagali robić

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us


Pierwszy raz siedziałam dłużej na wózku, pierwszy raz naprawdę na nim jeździłam i pierwszy raz usiłowałam zrobić balans... masakra.
Był też wyścig na wózkach... mamuśki kontra dzieci... przegrałyśmy .

I cóż. Wszystko byłoby cacy gdyby nie fakt że moje dziecko jest po prostu za małe na niektóre rzeczy. Bo nawet patrząc na zdrowe dzieciaki... czy każde 7-mio letnie dziecko spędzi bez problemu noc w obcym miejscu i bez mamy? No nie.

Bysiek w pokoju był z chłopcem 6-cio letnim, co według mnie było błędem... bo przecież obaj się nakręcali niepotrzebnie. Pierwszą noc przespali... jak zasnęli i kiedy - nie wiem i chyba już nie chcę wiedzieć dla własnego spokoju.
Za to druga noc... współtowarzysz Byśka wymiękł, ryczał i wymiotował z nerwów i mama zabrała go do swojego pokoju.
Muszę przyznać że się nieźle wkurzyłam, bo podobno to takie ważne było, żeby mama nie spała z dzieckiem, a tymczasem nikt nie był przygotowany na to co się stało i Bysiek mógł zostać sam lub ze mną. Nie rozumiałam dlaczego żaden z wolontariuszy nie mógł spać z nim w pokoju w takiej sytuacji, skoro to nie była jego wina... Powiedziano mi że FARowcy mieli jeszcze do zrobienia sporo rzeczy dlatego nie było takiej możliwości. Nie ważne. Nie zgodziłam się oczywiście na to by spał sam i zostałam z nim po prostu.

Najważniejsze dla mnie jest to że weekend przeżyliśmy, było całkiem fajnie i myślę, że za jakiś czas nawet Bysiek miło będzie to doświadczenie wspominał.

Ja po wyjeździe doszłam do przeciwnego wniosku niż był zamierzony, ponieważ wiem już i będę się tej wersji trzymała, że Bysiek na pewne rzeczy jest jeszcze za mały, ja na nie nie jestem gotowa i nie widzę powodu dla którego miałabym serwować mojemu dziecku traumę zupełnie nie potrzebną mu w tym wieku.

Owszem wiem, że on już wiele potrafi, wiele sam może, co nie zmienia faktu że i tak wiele będziemy robić wciąż z nim i za niego. A co! Kto mi zabroni się pytam? No kto?

Usamodzielnienie? Wszystko w swoim czasie.. albo w moim jak kto woli

Dobrej nocy!





Brak komentarzy: