czwartek, 27 września 2012

Aż wstyd pisać po takiej nieobecności. Dosłownie.
A ponieważ nie mam czym się usprawiedliwić, to lepiej tą kwestię przemilczę.

Z początkiem roku szkolnego weszliśmy w typową karuzelę napędzaną zajęciami szkolnymi i nieobowiązkowymi, na które trzeba niestety dzieci wozić. 
Podjęłam decyzję, że w tym roku na angielski Ola nie będzie chodziła do szkoły językowej, tylko do nas na lekcję indywidualną będzie przychodziła nauczycielka. Mam nadzieję, że takie lekcje przyniosą lepszy efekt w nauce. Zobaczymy.
Więc odpadły mi jazdy na angielski.

A tak naprawdę to we wrześniu i październiku odpadła nam także Capoeira, ponieważ Olka w drugim tygodniu szkoły, skręciła sobie kostkę na WFie. Półtora tygodnia nauki miała z głowy, a wszelkie ćwiczenia na pewno na półtora miesiąca. Szczęśliwa z tego powodu nie była, a jak usłyszała od lekarki, że ćwiczyć jej nie wolno, a najlepiej żeby Capoeirę odstawiła na dłużej - to się poryczała.
Dajemy sobie na razie czas do końca października, potem zobaczymy co dalej. Na szczęście może chodzić na basen.

Bysiek basen zaczyna dopiero jutro w zasadzie, bo po przygodach z Olki nogą, podłapał ode mnie przeziębienie i choć się wybronił (dużo lepiej i szybciej to przeszedł niż ja), to kaszle do dziś i bałam się trochę że basen go rozłoży. 
Rehabilitacja oczywiście idzie pełną parą. Zajęcia mamy teraz 4 razy w tygodniu, a i w domu powinniśmy więcej ćwiczyć, ale z tym to nam idzie jak z pisaniem na blogu niestety .

Szkoła.
Odnoszę wrażenie, że Bysiek dużo chętniej chodzi do szkoły, niż do przedszkola. I choć on sam twierdzi, że jest tu tak samo fajnie jak było w przedszkolu, to ja widzę zdecydowaną różnicę. Nie wiem tylko czy faktycznie tu jest lepiej, czy po prostu dorosło mi dziecko i osiąga powoli tą słynną dojrzałość szkolną .
Mam tylko cichą nadzieję, że nie jest tak tylko na początku i że całą tą zerówkę przebrniemy bez większych problemów!

Trzymajcie w każdym razie kciuki.
Pozdrawiam serdecznie. 

Brak komentarzy: