Eh, ostatnimi czasy rzadko jestem w sieci, a co za tym idzie nie piszę nic na bloga.
W mieszkaniu nadal mamy bajzel, ponieważ zdecydowałam się na położenie nowego tynku w przedpokoju, ale dziś trochę tego żałuję... Nic to.
Najważniejsze dla mnie są teraz nowe ortezy, na które ciągle czekamy.
A właściwie, to czekamy na termin przymiarki i niecierpliwimy się bardzo. Chciałabym już mieć za sobą przymiarkę i cały zamówiony sprzęt w domu, żeby można było Byśka w niego ubrać. Tym bardziej, że Krzysiol coraz gorzej chodzi.
I wcale nie wiem, czy jest to wina małych łusek i wygniecionych we wszystkie możliwe sposoby butów, czy może jednak tej fatalnie ustawiającej się stopy. W ogóle zauważyliśmy, że Bysiek całe nogi stawia jakoś inaczej, bardziej niedbale i całe to jego "chodzenie" wygląda teraz tragicznie.
Idzie z chodzikiem, nogi jakby ciągnąc od niechcenia za sobą i często jest tak, że ląduje na kolanach, bo stóp nie stawia. Nie wiem co to będzie.
Ortopeda mówił, że "niestety tak to jest" i póki nie zoperujemy, to raczej lepiej nie będzie.
Ja jednak wierzę, że nowe ortezki i nowe buty pomogą. Muszę w to wierzyć, bo inaczej nie widziałabym sensu w zamawianiu nowego sprzętu. A czas pokaże, czy miałam rację....
W ostatnim tygodniu byliśmy u naszej urolog i na szczęście nic się nie pogorszyło. Lekarstwa zostają w dawkach takich jak były, cewnikowanie bez zmian (5 razy dziennie), a USG nerek i pęcherza w porządku. I takie wizyty to ja baaaaaardzo lubię. W dodatku (o dziwo!) nie musieliśmy stać godzinami w kolejce.... Tak, to był dobry dzień!
Zapomniałam Wam napisać, jak to u nas było w Dniu Matki.....
Marek postanowił wspomóc dzieci w obdarowaniu mamusi jakimś prezencikiem i przeprowadził z Bysiolem taką rozmówkę:
tata - "Bysiu, trzeba pojechać do sklepu, żeby kupić mamusi prezent"
Bysiek - "P e z e n t ?????" (tu muszę dodać, że Bysiek obecnie uwielbia prezenty...)
tata - "No tak. Bo jutro jest Dzień Mamy. Pojedziemy razem coś wybrać?"
Bysiek - "Tak. Podziedziemy...."
tata - "A jak myślisz, co mamusia chciałaby dostać?"
Bysiek - "Chyba.... chyba.... chyba.... BRUMA !!!"
Bruma jednak nie dostałam, bo tatuś przytomny był, ale jak opowieść usłyszałam, to śmiałam się zdrowo....
Jasna sprawa od Oli dostałam kwiatek, którego mordowała (cała klasa takie robiła) w szkole przez 4 lekcje.... :) Śliczny jest, choć jak Olesia przyznała, Pani trochę musiała pomóc.
Bysiek sam lubi jeść Danonki. Upaprany jest przy tym przecudownie i dochodzę do wniosku, że robi to specjalnie, bo tego Danonka ma wtedy prawie wszędzie. Któregoś takiego razu.... :
mama - "Bysiek! Co Ty robisz z tym Danonkiem??"
Bysiek - "Jem"
mama - "No chyba właśnie nie jesz, tylko się nim smarujesz.... No i jak ja Cię teraz umyję???"
Bysiek (ze stoickim spokojem) - "Mormalnie!"
Dziadziowi Zbyszkowi ostatnio urodziliły się śliczne maluśkie króliczki i Bysiek koniecznie chce jednego do domu zabrać. Ciągle słyszę: "Pakuj mulucha do domu...."
Tak się trzeba poświęcić, żeby "mulucha" poprzytulać.....
A to z mamą "muluchów"
W mieszkaniu nadal mamy bajzel, ponieważ zdecydowałam się na położenie nowego tynku w przedpokoju, ale dziś trochę tego żałuję... Nic to.
Najważniejsze dla mnie są teraz nowe ortezy, na które ciągle czekamy.
A właściwie, to czekamy na termin przymiarki i niecierpliwimy się bardzo. Chciałabym już mieć za sobą przymiarkę i cały zamówiony sprzęt w domu, żeby można było Byśka w niego ubrać. Tym bardziej, że Krzysiol coraz gorzej chodzi.
I wcale nie wiem, czy jest to wina małych łusek i wygniecionych we wszystkie możliwe sposoby butów, czy może jednak tej fatalnie ustawiającej się stopy. W ogóle zauważyliśmy, że Bysiek całe nogi stawia jakoś inaczej, bardziej niedbale i całe to jego "chodzenie" wygląda teraz tragicznie.
Idzie z chodzikiem, nogi jakby ciągnąc od niechcenia za sobą i często jest tak, że ląduje na kolanach, bo stóp nie stawia. Nie wiem co to będzie.
Ortopeda mówił, że "niestety tak to jest" i póki nie zoperujemy, to raczej lepiej nie będzie.
Ja jednak wierzę, że nowe ortezki i nowe buty pomogą. Muszę w to wierzyć, bo inaczej nie widziałabym sensu w zamawianiu nowego sprzętu. A czas pokaże, czy miałam rację....
W ostatnim tygodniu byliśmy u naszej urolog i na szczęście nic się nie pogorszyło. Lekarstwa zostają w dawkach takich jak były, cewnikowanie bez zmian (5 razy dziennie), a USG nerek i pęcherza w porządku. I takie wizyty to ja baaaaaardzo lubię. W dodatku (o dziwo!) nie musieliśmy stać godzinami w kolejce.... Tak, to był dobry dzień!
Zapomniałam Wam napisać, jak to u nas było w Dniu Matki.....
Marek postanowił wspomóc dzieci w obdarowaniu mamusi jakimś prezencikiem i przeprowadził z Bysiolem taką rozmówkę:
tata - "Bysiu, trzeba pojechać do sklepu, żeby kupić mamusi prezent"
Bysiek - "P e z e n t ?????" (tu muszę dodać, że Bysiek obecnie uwielbia prezenty...)
tata - "No tak. Bo jutro jest Dzień Mamy. Pojedziemy razem coś wybrać?"
Bysiek - "Tak. Podziedziemy...."
tata - "A jak myślisz, co mamusia chciałaby dostać?"
Bysiek - "Chyba.... chyba.... chyba.... BRUMA !!!"
Bruma jednak nie dostałam, bo tatuś przytomny był, ale jak opowieść usłyszałam, to śmiałam się zdrowo....
Jasna sprawa od Oli dostałam kwiatek, którego mordowała (cała klasa takie robiła) w szkole przez 4 lekcje.... :) Śliczny jest, choć jak Olesia przyznała, Pani trochę musiała pomóc.
Bysiek sam lubi jeść Danonki. Upaprany jest przy tym przecudownie i dochodzę do wniosku, że robi to specjalnie, bo tego Danonka ma wtedy prawie wszędzie. Któregoś takiego razu.... :
mama - "Bysiek! Co Ty robisz z tym Danonkiem??"
Bysiek - "Jem"
mama - "No chyba właśnie nie jesz, tylko się nim smarujesz.... No i jak ja Cię teraz umyję???"
Bysiek (ze stoickim spokojem) - "Mormalnie!"
Dziadziowi Zbyszkowi ostatnio urodziliły się śliczne maluśkie króliczki i Bysiek koniecznie chce jednego do domu zabrać. Ciągle słyszę: "Pakuj mulucha do domu...."
Tak się trzeba poświęcić, żeby "mulucha" poprzytulać.....
A to z mamą "muluchów"
1 komentarz:
...a ja myślałam,ze jak sie widzi małe białe króliczki to nie do konca wszytsko jest w porzadku z oczami :P
Muluch fajny,nie ma sie co dziwic ze podbil serce Bysia.
no i te cytaty z zycia wziete...ahy i ohy.. moje rodzenstwo radosci przeogromnej nie ukrywało jak im powiedziałam ,ze "Cisiu nie jest balonik".a swoją drogą to nie mogę zrozumiec jak mogłaś nie marzyc o Brumie na dzień matki :)
Prześlij komentarz