Weekend..... ostatni majowy, termin dawno ustalony, więc czas na tradycyjny już wyjazd w góry organizowany przez moją siostrę Baśkę.
Tegoroczny SpoRoGór (piąty już... jak ten czas leci) odbywa się właśnie w Pieninach w miejscowości Sromowce Wyżne.
A to dlatego, że w środę po południu moje dziecko gorączkować zaczęło i ponieważ nic w kierunku polepszenia się nie działo, wczoraj poszliśmy do lekarza.
I okazało się, że Bysiek przechodzi zapalenie migdałków.
Nie powiem, żebym zachwycona była (nikt nie lubi jak dzieci chorują), bo przecież dostał jakąś tam szczepionkę, która miała wzmocnić odporność na zapalenia dróg oddechowych.... .
No i dostaliśmy zakaz wyjazdu, antybiotyk i nakaz stawienia się za tydzień do kontroli.
Ponieważ jednak wyjazd był zaplanowany i obiecany, to ustaliliśmy, że Ola z Markiem pojadą bez nas....
Nie pamiętam kiedy było mi tak smutno... Bysiek płakał, Marek nie chciał jechać, ehhh.
I tak zostaliśmy całkiem sami z Byśkiem, jak ten przysłowiowy palec, albo Kevin w domu , i to bez samochodu, do czego kompletnie nie jestem przyzwyczajona.
Na szczęście Bysiek jest dzieckiem, które baaaaaardzo łatwo pocieszyć, więc w zasadzie tylko jak mu się przypomni, że tam są wszystkie dzieci z którymi na co dzień się widujemy, to marudzi pod nosem: "Ola tam sie teraz bawi z dziećmi beze mnie..."
Dobrze, że wózek mamy (nowy... dla nas, ale o tym innym razem), to przynajmniej na długi spacer poszliśmy sobie, póki pogoda była dobra....
W ramach poprawiania sobie humorów smażyłam placki ziemniaczane, kupiliśmy sobie paczkę czipsów , Bysiek dostał nowego Bakugana.... ("od razu nie jest mi smutno") i piekliśmy babeczki... na które niestety nie miał kto do nas przyjść
Całe szczęście, że mamy Bionicle.... i inne (w ilości max) zabawki....
O tym jak było na wyjeździe może coś napiszę, jak zdadzą mi relację Ci, co byli...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz