piątek, 6 listopada 2009

Chodzenie boli?

Zdarza się Byśkowi czasem, a ostatnio to nawet częściej, że nie chce chodzić...
np. jak wysiadamy z samochodu, albo z rehabilitacji wychodzimy, prosi mnie, a właściwie to wymusza, żebym go wzięła na ręce.

Zawsze w takich momentach próbuję zorientować się, czy nie chce mu się iść i z wygodnictwa na ręce ciągnie, czy wręcz odwrotnie, dlatego, że coś jest nie tak... jednak generalnie stawiam opór, bo chcę żeby chodził sam... skoro potrafi.
Czasem go tym oporem rozpędzę i jednak idzie, zapominając o rękach, a czasem marudzi uparcie, aż ja skapituluję, albo kładzie się na chodniku jak długi i wyje rozpaczając, że "boli"....
Co boli? - "nóska", gdzie boli? - "o tu" i wskazuje najczęściej na stopy lub łydki, w których czucia nie ma.
I chyba zmyśla, bo nie dość, że wskazuje na te nogi bez czucia, to w dodatku pokazuje różne miejsca.
Ale we mnie i tak gdzieś tam, pozostaje wtedy obawa.... bo dlaczego nie chce iść, skoro lubi i potrafi? A może jednak jakieś to czucie, gdzieś tam jest i właśnie objawia się boląc?

Na ćwiczeniach nie boli, nawet mocno przyciskane, żeby rozluźnić.... nie boli też podczas wariactw uprawianych z Olą.... boli kiedy mu pasuje (chyba).
Może on się nauczył, że jego może boleć i wszyscy będą wtedy skakać tak jak on zechce?
Tak sobie rozmyślam właśnie.
Bo dzisiaj sytuacja taka się powtórzyła i z chodnika musiałam go podnosić. Powiedział, że boli od chodzenia, a wcześniej nie chodził wcale, bo dopiero go w ortezy wsadziłam.
Sama nie wiem.

Kilka dni temu, wysiadłam z samochodu i Bysiek do mnie, żebym go na rączki wzięła. Więc wzięłam (chyba humor miałam lepszy), nawet nie walcząc i nie rozpoczynając wywodu na temat tego, że potrafi chodzić, więc powinien to robić.
I dostałam nagrodę, za to że go na te ręce wzięłam ... i to niezłą:


Bysiek - "Dziękuję mamusiu, że mnie wzięłaś...."
mama - "Oj Byśku, nie ma sprawy"
Bysiek - "Kocham Ciebie...."
mama - "Ja Ciebie też kocham Bysiu"
Bysiek - "..... i dzisiaj nie powiem Ci bzydko...., ze gupia jesteś...."

Ot i nagroda i cały Bysiek.
Lepszy od Olki pod tym względem jest, jak słowo daję. On po prostu ma od kogo czerpać różnorakie słownictwo i hasła przemądrzałe.
Standardem już u nas jest "nigdy w zyciu!".... i to niezależnie o co chodzi.



Takie dwie śliczne fotki Bysiolowe mam, podczas żeru....






1 komentarz:

Szyszka pisze...

:) mamo kochana znaj łaske pana... nie powie ci brzydko-jaki cfaniak :) foty śliczne. i moze faktycznie liczy na to ze bedzie noszony na raczkach bo z racji tego ze smiga na nóżkach sam to i rzadziej na rece trafia? ja tam go bardzo chetnie ponosic moge jak sie okazja trafi :) byle sie tak do mnie uśmiechnął :)