wtorek, 3 listopada 2009

Przymiarka kombinezonu TheraTogs

Był dzisiaj w naszym ośrodku rehabilitacyjnym pokaz amerykańskiego wynalazku o nazwie TheraTogs.
Jest to jakby kombinezon, który składa się z kamizelki i spodenek, oraz dodatkowych taśm i rzepów, które odpowiednio założone przez rehabilitanta, mają tak stymulować ciało, żeby lepiej pracowały mięśnie, które normalnie tego nie robią.
Oczywiście nie u zdrowej osoby, tylko u ludzi z jakimś tam problemem.

Wrzucę trochę reklamującego opisu.... (prawie jak w TV Markecie);)
"Kombinezon TheraTogs jest rewolucyjnym wynalazkiem w rehabilitacji wspomagający dzieci z upośledzeniem psychoruchowym i psychomotorycznym, pomaga w utrzymaniu odpowiedniej pozycji ciała dziecka, stabilności ciała oraz ułatwia poruszanie.Ten bardzo wygodny, przepuszczający powietrze oraz bez dodatku lateksu TeraTogs składający się z systemu piankowych pasów przyczepianych na rzepy, jest przyjazny skórze oraz coraz częściej wybieramy przez terapeutów w rehabilitacji osób po udarze mózgu, z problemami ortopedycznymi oraz neurologicznymi jak zarówno w rehabilitacji pacjentów z chorobami mięśniowo- ruchowymi. TheraTogs wspomaga system kostny oraz mięśniowy, specjalnie adresowany jest dla pacjentów z wadami postawy szkieletowo- mięśniowej, utrzymuje równowagę oraz usprawnia poruszanie. Thera Togs nosi się bezpośrednio na ciało, z łatwością dopasowuje się do ciała co pozwala na efektywne poruszanie się oraz utrzymanie odpowiedniej postawy"

I teraz własne zdanie:
Na pewno ma swoje ogromne zalety i faktycznie potrafi skorygować postawę dziecka, tylko... nie mam pewności, czy po noszeniu kombinezonu przez np. 4 miesiące po kilka godzin dziennie, dziecko będzie umiało funkcjonować w prawidłowej postawie po jego zdjęciu.
Chodzi mi o to, czy kombinezon pomaga nauczyć się prawidłowej postawy, czy tam sposobu chodzenia, czy też tylko w nim można to uzyskać. A to ważne. Bo czy daje nadzieję na lepsze, czy tylko w nim jest lepiej...

Bysiek miał przymiarkę tego cuda.
Ale po założeniu tak tragicznie się wydzierał, że ja po 5 minutach miałam serdecznie dość. Nie chciał w nim chodzić, nic nie pokazał, czy jest mu to w stanie coś dać, tylko wrzeszczał, żeby mu to zdjąć.
Ale być może właśnie dlatego wył, że kombinezon działał. Bo ciągnął go (tak jak fizjoterapeuta ustawił), a tym samym wymuszał od niego czegoś innego, niż Bysiek zdążył sobie utrwalić. Walczył z tym. Dlatego postawił tylko kilka kroków i wrzeszczał nadal. Widziałam, że idzie w inny sposób niż zazwyczaj. Nie bujał się na boki jak kaczka, ale czy to tylko tak na chwilkę, czy na dłużej to nie wiem, bo po 10 minutach skapitulowaliśmy ;)

Przedstawiciel twierdzi (to chyba normalne ;) ), że jest mu w stanie pomóc w lepszym, czyli w bardziej prawidłowym sposobie chodzenia, w prostowaniu pleców podczas siedzenia, w utrzymywaniu równowagi, a co za tym idzie mniej bujania się na boki i ręce bardziej pod kontrolą przy chodzeniu....
Mamy się namyślić, czy nie chcemy sobie kupić takich kawałków pianki i rzepów za jedyne 2,5 tysiąca... i pojechać na prywatne przeszkolenie 750 km od Rzeszówka ;)

Przedstawiciel tego sprzętu w Polsce też ma swoją stronkę o tutaj.


Ponieważ Bysiek był nie do wytrzymania, to ma fotkę tylko na początku zakładania kamizelki...




Te fotki są zaprzyjaźnionego, grzeczniejszego chłopczyka ;)



Brak komentarzy: