Brak weny do pisania. Mimo tego, że jest co pisać, ciężko mi się zebrać, żeby to zrobić. Ale dziś postanowiłam się zmusić, żeby sobie zaległości nie narobić....
W ostatni weekend pojechaliśmy do Krakowa.
Dzięki naszej zaprzyjaźnionej Niezwykłej rodzinie z domku z zielonym dachem, mogliśmy pojechać na dłużej, bo nocleg (nawet z wyżywieniem) mieliśmy gratis .
Tu z Asią
Najważniejszym punktem naszej wycieczki było spotkanie z rehabilitantem, który nam raz na jakiś czas podpowiada, co robić, żeby ulepszyć kondycję fizyczną, postawę i sposób poruszania się Byśka.
Ponieważ Bysiek nie bardzo lubi chwalić się swoimi umiejętnościami "na żądanie", to mieliśmy spory kłopot z namówieniem go, żeby pokazał jak chodzi.
Istotne było też pokazanie sposobu poruszania się przy chodziku, ale upór Bysiola jest ogromny i dopiero na samym końcu wizyty udało się go do tego przekonać.
Najważniejsze rzeczy których dowiedzieliśmy się, to to że trzeba ćwiczyć sposób ustawiania stóp w sposób taki, żeby paluszki szły prościutko do przodu. Chodzi o to, żeby stopy nie szły bokiem, tylko prosto, co wcale nie jest takie proste do zrobienia dla dziecka z RK, które tych stóp kompletnie nie czuje....
Ale wiemy, że da się to wyćwiczyć, dlatego musimy trenować chód prawidłowy.
Kolejnym zadanym nam ćwiczeniem jest robienie półprzysiadów, które mają wzmocnić bardzo potrzebne do chodzenia mięśnie ud i pośladków.
Problem u nas polega na tym, że Bysiek nie chce ćwiczyć. I to tak na bardzo poważnie.
Jest on dzieckiem, które ćwiczy od trzeciego tygodnia życia, przez cały czas. Miewał już kilka razy okresy buntów, ale dało się to przetrzymać, bo po prostu podczas ćwiczeń płakał. Teraz natomiast wyje jak szalony przez całe 30 minut ćwiczeń, a dodatkowo zwiesza się bezwładnie na rękach i za żadne skarby nie chce się podnieść. I niczym nie jestem w stanie przekonać go, że po prostu trzeba ćwiczyć i już.
Powiedziałam o tym panu Jankowi i poradził wprowadzić nam system nagród za każde wykonane ćwiczenie.
Czyli np. Bysiek wykona serię półprzysiadów i dostaje naklejkę słoneczko, za to że ładnie to zrobił. Za kolejne ćwiczenia kolejne słoneczka, aż do zapełnienia całej linijki słoneczkami na kartce papieru, po zapełnieniu której dostanie nagrodę w postaci np. samochodzika. Zobaczymy, czy się to sprawdzi, bo mam pewne obawy co do tego, że Krzyś może tego nie zrozumieć, bo mały chyba jeszcze jest.
Ale nic to. Próba nie strzelba.
Kolejną istotną dla nas informacją było to, że możemy oddać włascicielom chodzik, przy którym Bysiek z ogromnym sukcesem stawiał "swoje" pierwsze kroki w marcu 2008 roku.
Możemy także pożegnać się z nauką chodzenia o kulach, która tak opornie nam szła....
Jesteśmy do przodu, bo Bysiek etap kul przeskoczył. Teraz nasze kule posłużą innemu Niezwykłemu dziecku i oby samo ich posiadanie przyniosło taki efekt, jak u Byśka .
Teraz powinniśmy zaopatrzyć Krzysia w laski, lub kije trekingowe.
A ponieważ ja jestem dobrej myśli, to postanowiłam najpierw spróbować chodzenia z kijami, a potem ewentualnie kupić laski, jeśli okaże się, że kije nie bardzo się sprwadzają. Chodzi tu o pomoc w chodzeniu w trudniejszych dla niego warunkach. Czyli trawa, piasek, wzniesienia itp. Takie tereny powienien starać się pokonywać właśnie z jakąś pomocą, żeby mógł czuć się bezpiecznie.
Nie ma ograniczenia w ilości chodzenia, jeśli tylko nie mamy jakichś przeciwwskazań ortopedycznych.
Musimy teraz przesłać panu Jankowi filmy, które mamy nagrać w różnych osprzętach podczas chodzenia, żeby mógł nam poradzić jak i w czym najlepiej będzie mu chodzić. Bo ma pewne obawy co do tego, że nasze nowe ortezki mogą być za ciężkie, co może miec wpływ na jakość jego chodzenia. A może się okazać przypadkiem, że wystarczą mu niedługo do chodzenia porządnie usztywnione buty, lub króciutkie i lekkie łuseczki. No zobaczymy.
Wiem, że im lżejszy sprzęt pomocniczy, tym lepiej dla Niezwykłych dzieciaków.
Po udanej wizycie pana Janka, wybraliśmy się w końcu zobaczyć słonie w ZOO. Wypad był super, jeśli pominąć temperaturę, jaka panowała w tą niedzielę...
Najważniejsze, że dzieciakom się podobało i można było spokojnie do domu jechać, bo wszyscy zadowoleni byli.
A oto fotorelacja z ZOO.
Flamingi, które witają odwiedzjących
Bysiek przy klatce z jakimiś małpami...
Kozioł był mocno Byśka ręką zainteresowany
Lama mu chciała dać buziolka
Osiołek łaskotał po nogach
Żółwia ciężko było pogłaskać
Strusie jaj pilnowały
Jedno z moich ulubionych zwierzątek
Ptaszek o niecodziennym ubarwieniu
Sam Bysiolek na tle Fasolowego brzucha
W ostatni weekend pojechaliśmy do Krakowa.
Dzięki naszej zaprzyjaźnionej Niezwykłej rodzinie z domku z zielonym dachem, mogliśmy pojechać na dłużej, bo nocleg (nawet z wyżywieniem) mieliśmy gratis .
Tu z Asią
Najważniejszym punktem naszej wycieczki było spotkanie z rehabilitantem, który nam raz na jakiś czas podpowiada, co robić, żeby ulepszyć kondycję fizyczną, postawę i sposób poruszania się Byśka.
Ponieważ Bysiek nie bardzo lubi chwalić się swoimi umiejętnościami "na żądanie", to mieliśmy spory kłopot z namówieniem go, żeby pokazał jak chodzi.
Istotne było też pokazanie sposobu poruszania się przy chodziku, ale upór Bysiola jest ogromny i dopiero na samym końcu wizyty udało się go do tego przekonać.
Najważniejsze rzeczy których dowiedzieliśmy się, to to że trzeba ćwiczyć sposób ustawiania stóp w sposób taki, żeby paluszki szły prościutko do przodu. Chodzi o to, żeby stopy nie szły bokiem, tylko prosto, co wcale nie jest takie proste do zrobienia dla dziecka z RK, które tych stóp kompletnie nie czuje....
Ale wiemy, że da się to wyćwiczyć, dlatego musimy trenować chód prawidłowy.
Kolejnym zadanym nam ćwiczeniem jest robienie półprzysiadów, które mają wzmocnić bardzo potrzebne do chodzenia mięśnie ud i pośladków.
Problem u nas polega na tym, że Bysiek nie chce ćwiczyć. I to tak na bardzo poważnie.
Jest on dzieckiem, które ćwiczy od trzeciego tygodnia życia, przez cały czas. Miewał już kilka razy okresy buntów, ale dało się to przetrzymać, bo po prostu podczas ćwiczeń płakał. Teraz natomiast wyje jak szalony przez całe 30 minut ćwiczeń, a dodatkowo zwiesza się bezwładnie na rękach i za żadne skarby nie chce się podnieść. I niczym nie jestem w stanie przekonać go, że po prostu trzeba ćwiczyć i już.
Powiedziałam o tym panu Jankowi i poradził wprowadzić nam system nagród za każde wykonane ćwiczenie.
Czyli np. Bysiek wykona serię półprzysiadów i dostaje naklejkę słoneczko, za to że ładnie to zrobił. Za kolejne ćwiczenia kolejne słoneczka, aż do zapełnienia całej linijki słoneczkami na kartce papieru, po zapełnieniu której dostanie nagrodę w postaci np. samochodzika. Zobaczymy, czy się to sprawdzi, bo mam pewne obawy co do tego, że Krzyś może tego nie zrozumieć, bo mały chyba jeszcze jest.
Ale nic to. Próba nie strzelba.
Kolejną istotną dla nas informacją było to, że możemy oddać włascicielom chodzik, przy którym Bysiek z ogromnym sukcesem stawiał "swoje" pierwsze kroki w marcu 2008 roku.
Możemy także pożegnać się z nauką chodzenia o kulach, która tak opornie nam szła....
Jesteśmy do przodu, bo Bysiek etap kul przeskoczył. Teraz nasze kule posłużą innemu Niezwykłemu dziecku i oby samo ich posiadanie przyniosło taki efekt, jak u Byśka .
Teraz powinniśmy zaopatrzyć Krzysia w laski, lub kije trekingowe.
A ponieważ ja jestem dobrej myśli, to postanowiłam najpierw spróbować chodzenia z kijami, a potem ewentualnie kupić laski, jeśli okaże się, że kije nie bardzo się sprwadzają. Chodzi tu o pomoc w chodzeniu w trudniejszych dla niego warunkach. Czyli trawa, piasek, wzniesienia itp. Takie tereny powienien starać się pokonywać właśnie z jakąś pomocą, żeby mógł czuć się bezpiecznie.
Nie ma ograniczenia w ilości chodzenia, jeśli tylko nie mamy jakichś przeciwwskazań ortopedycznych.
Musimy teraz przesłać panu Jankowi filmy, które mamy nagrać w różnych osprzętach podczas chodzenia, żeby mógł nam poradzić jak i w czym najlepiej będzie mu chodzić. Bo ma pewne obawy co do tego, że nasze nowe ortezki mogą być za ciężkie, co może miec wpływ na jakość jego chodzenia. A może się okazać przypadkiem, że wystarczą mu niedługo do chodzenia porządnie usztywnione buty, lub króciutkie i lekkie łuseczki. No zobaczymy.
Wiem, że im lżejszy sprzęt pomocniczy, tym lepiej dla Niezwykłych dzieciaków.
Po udanej wizycie pana Janka, wybraliśmy się w końcu zobaczyć słonie w ZOO. Wypad był super, jeśli pominąć temperaturę, jaka panowała w tą niedzielę...
Najważniejsze, że dzieciakom się podobało i można było spokojnie do domu jechać, bo wszyscy zadowoleni byli.
A oto fotorelacja z ZOO.
Flamingi, które witają odwiedzjących
Bysiek przy klatce z jakimiś małpami...
Kozioł był mocno Byśka ręką zainteresowany
Lama mu chciała dać buziolka
Osiołek łaskotał po nogach
Żółwia ciężko było pogłaskać
Strusie jaj pilnowały
Jedno z moich ulubionych zwierzątek
Ptaszek o niecodziennym ubarwieniu
Sam Bysiolek na tle Fasolowego brzucha
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz