Ponieważ rehabilitacji podczas turnusu nie ma w weekendy (poprzednim razem do domu przyjechałam), wybraliśmy się z Kasią i chłopcami do naszych przyjaciół, którzy mieszkają w Krakowie.
I choć Martek (mama Asi) twierdzi zawsze, że mieszkają "w podkrakowskiej wsi", to adres mają najzwyklejszy... Kraków i już.
Ale fakt, faktem.
Zielono, górzyście rzec by można, dziko i przyjemnie tam u nich w tym Krakowie, zupełnie jakby na wsi mieszkali
My z Byśkiem, to już wiele razy gościliśmy w domu Marty i Jurka, ale Kasia z Igorem byli tam po raz pierwszy. I to od razu z noclegiem , bo zostaliśmy zaproszeni na cały weekend.
W sobotę przyjechaliśmy w sam raz na obiadek (bardzo, ale to bardzo lubimy takie zaproszenia... bo dzięki temu gotować nie musimy), a potem Jurek wyciągnął nas na krótki spacerek, który okazał się być całkiem długim.... tak to jest wierzyć facetom .
Plus jest taki, że oglądnęłyśmy sobie z Kasią dość dokładnie okolice tej "podkrakowskiej wsi" i że zdjęcia mamy całkiem fajne i takie plenerowe, a nie tylko z domowych pieleszy....
Jurek przez całą drogę obiecywał Byśkowi, że mu z góry pokaże gdzie stoi Smok Wawelski, ale chyba obaj nie mieli pełnej świadomości o co drugiemu chodzi.... Bysiek, mimo najszczerszych chęci i wysiłków Jurka nakierowania Byśkowego wzroku na bardzo odległy Wawel, nie widział nic poza czerwoną plamą, cały czas żądając pokazania smoka!
Zdjęcie pt. "Jurek, nie żartuj, że w tej dziupli coś siedzi..."
Gdzieś tam za nami "prawdziwy" Kraków jest....
Teraz forty z tyłu... (miałam szczere chęci znaleźć informację o tym jakie to dokładnie forty są, ale nie znalazłam)
U Jurków już...
Nie mogłam się powstrzymać przed wrzuceniem fotek z aparatu Marty....:
"Nogi i ręce do góry"
Koniec cz.II (ale wciąż jeszcze nie ostatniej)....
1 komentarz:
Zdjęcia super! Pozdrawiam serdecznie:-)
Ps. Widziałam "waszego" Igora w tv.
Gabrycha
Prześlij komentarz