W minionym już prawie tygodniu, byliśmy z Byśkiem u neurologa.
Wizyta kontrolna, więc nie było żadnego powodu, żeby się denerwować, albo coś takiego... Wiedziałam w zasadzie na czym stoimy od strony neuro i spodziewałam się, że żadnych rewelacji na temat zdrówka, czy stanu Bysiola nie usłyszę.
Tak też się okazało. Nasza pani neurolog, to kobieta o wiele starsza zarówno wiekiem jak i doświadczeniem od wcześniej opisywanej przeze mnie pani psycholog. Oglądnęła Krzysia ogólnie, zapytała co mówił neurochirurg (Bysiek jest pod opieką neurochirurgiczną w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie) i jak ja oceniam jego rozwój
Zgodnie z moją (mam nadzieję) obiektywną opinią powiedziałam, że widzę i wiem, że Bysiek nie rozwija się jak zdrowy 2,5 latek. Wiem, że robi ogromne postępy i w myśleniu ogólnym i w mowie, ale na pewno jest "za" innymi, dodam od razu, że zdrowymi, dzieciakami w podobnym do jego wieku. Natomiast, podejrzewam osobiście, że jest to związane, nie tyle z tym, że może on być opóźniony w rozwoju psychicznym, co z ograniczeniami związanymi z dysfunkcją układu ruchowego.
Bysiek nie może pójść, gdzie chce, wspiąć się dość wysoko, żeby mógł poznać świat z takiej perspektywy, jak jego zdrowi rówieśnicy. Dlatego też nie zna pewnych rzeczy, trudniej mu kojarzyć pewne fakty, co automatycznie przejawia się w pewnych brakach.
Jednak postępy w jego rozwoju są na tyle widoczne dla mnie, że świadomie powiedziałam pani neurolog, że mimo iż nie "leci" jak zdrowe dzieciaki, wiem, że je goni systematycznie
Po badaniu odruchów w nóżkach Bysiolowych już nie było mi tak całkiem wesoło...
Do tej pory przy tych badaniach pani mówiła, że mimo iż Bysiek stopami nie rusza wcale, to ona widzi, po odruchach, że głębokie czucie w obu stawach skokowych jest zachowane, co ogromnie mnie cieszyło i dawało nadzieję na to, że kiedyś może te nożynki jakiś ruch wykonają... Tymczasem podczas tego badania pani doktor powiedziała, że w lewej nóżce (u Byśka to ta zdecydowanie gorsza, słabsza i bardziej wykrzywiona) czucia głębokiego prawie nie wyczuwa....
Płakać mi się chce, ale nie będę, bo i tak mam nadzieję........
Wizyta kontrolna, więc nie było żadnego powodu, żeby się denerwować, albo coś takiego... Wiedziałam w zasadzie na czym stoimy od strony neuro i spodziewałam się, że żadnych rewelacji na temat zdrówka, czy stanu Bysiola nie usłyszę.
Tak też się okazało. Nasza pani neurolog, to kobieta o wiele starsza zarówno wiekiem jak i doświadczeniem od wcześniej opisywanej przeze mnie pani psycholog. Oglądnęła Krzysia ogólnie, zapytała co mówił neurochirurg (Bysiek jest pod opieką neurochirurgiczną w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie) i jak ja oceniam jego rozwój
Zgodnie z moją (mam nadzieję) obiektywną opinią powiedziałam, że widzę i wiem, że Bysiek nie rozwija się jak zdrowy 2,5 latek. Wiem, że robi ogromne postępy i w myśleniu ogólnym i w mowie, ale na pewno jest "za" innymi, dodam od razu, że zdrowymi, dzieciakami w podobnym do jego wieku. Natomiast, podejrzewam osobiście, że jest to związane, nie tyle z tym, że może on być opóźniony w rozwoju psychicznym, co z ograniczeniami związanymi z dysfunkcją układu ruchowego.
Bysiek nie może pójść, gdzie chce, wspiąć się dość wysoko, żeby mógł poznać świat z takiej perspektywy, jak jego zdrowi rówieśnicy. Dlatego też nie zna pewnych rzeczy, trudniej mu kojarzyć pewne fakty, co automatycznie przejawia się w pewnych brakach.
Jednak postępy w jego rozwoju są na tyle widoczne dla mnie, że świadomie powiedziałam pani neurolog, że mimo iż nie "leci" jak zdrowe dzieciaki, wiem, że je goni systematycznie
Po badaniu odruchów w nóżkach Bysiolowych już nie było mi tak całkiem wesoło...
Do tej pory przy tych badaniach pani mówiła, że mimo iż Bysiek stopami nie rusza wcale, to ona widzi, po odruchach, że głębokie czucie w obu stawach skokowych jest zachowane, co ogromnie mnie cieszyło i dawało nadzieję na to, że kiedyś może te nożynki jakiś ruch wykonają... Tymczasem podczas tego badania pani doktor powiedziała, że w lewej nóżce (u Byśka to ta zdecydowanie gorsza, słabsza i bardziej wykrzywiona) czucia głębokiego prawie nie wyczuwa....
Płakać mi się chce, ale nie będę, bo i tak mam nadzieję........
2 komentarze:
Płakać nie ma co, za to nadzieję należy pielęgnować jak najdelikatniejszą roślinę.
Czucie głębokie nie jest warunkiem chodzenia. Gdyby tak było nikt nie opanowałby sztuki chodzenia na szczudłach.;)
Asia tego czucia nie ma wcale (pamiętasz może, jak wbiła sobie na sztroc igłę w podeszwę?), a powierzchniowe tylko plackami, jak to ja mówię.
Bysiek radzi sobie bardzo dobrze, Asia w jego wieku była podłogowcem tylko, i wszystko jeszcze p[rzed nim.
W kwestii rozwoju intelektualnego to zgadzam się z Tobą. Z przyczyn, o których wspominasz, nasze dzieci potrzebują czasu, by dogonić rówieśników. Wg mnie Byśkowi wychodzi to świetnie i nie ma mowy o jakimkolwiek niedoinwestowaniu - z jego percepcją jest wszystko w porządku. A za jakiś czas pójdzie do przedszkola i dopiero wtedy będzie Was (i nas też) zaskakiwał swoimi nowymi umiejętnościami. Zobaczysz.
Życzę serdecznie, by Krzyś nadal tak fajnie parł do przodu, a kolejne konsultacje były bardziej optymistyczne.
Pozdrówka, buziaki.
Kolejny raz dziękuję za te słowa Martuś...
Prześlij komentarz